Chrześcijaństwo powróci? Taką tezę postawił w rozmowie z „Wyborczą” lewicujący filozof, Tomasz Stawiszyński. Jego zdaniem pustka, jaka powstała na Zachodzie po odrzuceniu chrześcijaństwa, nie jest możliwa do zapełnienia inaczej – niż chrześcijaństwem właśnie.
Związany z TOK FM i Tygodnikiem Powszechnym Tomasz Stawiszyński udzielił wywiadu Ewie Kalecie z „Gazety Wyborczej”.
Według Stawiszyńskiego człowiek współczesny nie ma dobrej odpowiedzi na śmierć i cierpienie. W ich obliczu po prostu ucieka i zagłusza swoje doświadczenia. W sytuacji konfrontacji ze śmiercią potrzebny jest jakiś rytuał, instytucja i język symboliczny, sądzi. „Coś, co jest w stanie zjednoczyć nas w obliczu przemijania, słabości, śmierci, straty. Kiedyś takim językiem symbolicznym było na Zachodzie chrześcijaństwo. Jednak w ciągu ostatnich stu lat jego pozycja mocno podupadła” – mówi w rozmowie.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem filozofa po chrześcijaństwie nie pojawiła się nowa, racjonalna kultura świecka, ale „narracje tożsamościowe, pseudonauka, teorie spiskowe i skomercjalizowane ezoteryzmy”.
Jego zdaniem chrześcijaństwo będzie się jednak odradzać, co ma być widoczne na bazie swoistego ruchu byłych ateistów. Stawiszyński wskazał tu na Petera Boghossiana, autora popularnych ateistycznych książek, który dzisiaj przeprasza za swoją krytykę chrześcijaństwa. Uznaje, że stanowiło ono jednak „istotną kulturową siłę pozytywnie wpływającą na ład społeczny”, mówi rozmówca Wyborczej. Inną postacią tego ruchu jest Ayaan Hirsi Ali, Somalijka, która od lat mieszka w Holandii. Przez wiele lat, mówi Stawiszyński, krytykowała islam z perspektyw bliskich myśleniu „Boga urojonego” Dawkinsa. „Niedawno Ali opublikowała tekst „Why I Am a Christian now” – którego tytuł nawiązuje do głośnego eseju Bertranda Russella „Why I Am not a Christian” – w którym stawia tezę, że na Zachodzie panuje dziś głód sensu, duchowa pustka” – mówi filozof.
W jego ocenie Zachód znalazł się w ślepym zaułku. Pogrąża się „w jałowej samokrytyce albo samoznoszących się dywagacjach o tym, że zachodnia kultura to kultura wyłącznie opresyjna i kolonialna, źródło wszelkiego zła, albo że wartości to tylko społeczny konstrukt, konwencja i żadne nie są lepsze niż inne”. „Donikąd to nie prowadzi i ludzie zaczynają to moim zdaniem po prostu coraz częściej dostrzegać. Tymczasem chrześcijaństwo jest najlepiej nam znaną sferą symboliczną, pojęciową, filozoficzną, która z jednej strony daje narzędzia do rozmowy o sprawach fundamentalnych – życiu, śmierci, sensie, przemijaniu, dobru i złu – z drugiej natomiast ugruntowuje wartości w czymś obiektywnym” – podkreśla.
Zdaniem Stawiszyńskiego trzeba przyznać, że ludzie na Zachodzie coś przeoczyli, to znaczy: że szukali nowych filozofii i źródeł, choć to, czego pragnęli, było w ich własnej tradycji.
„Skąd założenie, że zawsze i koniecznie trzeba „wytwarzać coś nowego”? Skąd to wiadomo? Może czasami warto właśnie zastanowić się nad tym, czy się w imię tych rzekomo lepszych nowości nie odrzuciło czegoś wartościowego? I pewną odwagą jest przyznanie się do takiej pochopności, próba ponownego przemyślenia swoich decyzji. Ja w tym nie widzę nic problematycznego, wręcz przeciwnie” – stwierdza.
Według filozofa jednym z najbardziej dewastujących zjawisk współczesnych jest dewaluacja pojęcia prawdy. „Okazuje się bowiem, że tam, gdzie tracimy kryterium prawdy – ba, gdzie tracimy w ogóle świadomość, że prawda jest możliwa – tam wcale nie pojawia się wyłącznie ciekawa, kolorowa różnorodność, lecz przede wszystkim siła” – mówi, co jego zdaniem jest też dobrze widoczne w światowej polityce.
Jak zatem? Wielu progresywnych chrześcijan jest przekonanych, że to już koniec, a przyszłością świata jest po prostu relatywistyczny liberalizm i rozpuszczenie Kościoła w tyglu nowoczesności, czymkolwiek ten tygiel miałby w istocie być. Takie narracje wzmacnia postawa kapitulancka, rozsiewana między innymi przez znaną francuską filozof Chantal Delsol. Refleksje Stawiszyńskiego – i fakt, że są publikowane w „Wyborczej” – wskazują jednak, że także część środowisk bliższych lewicy dostrzega rzeczywistą pustkę czasów współczesnych. Po „zabiciu Boga” człowiek został sam – i bynajmniej nie jest mu z tym dobrze…
Źródło: wyborcza.pl
Pach