„Nie jest przyjemnie być najgorzej ocenianym ministrem z całego prawie 150-osobowego rządu, więc nie dziwmy się pani Leszczynie, że co i raz próbuje wyjść z jakąś spektakularną inicjatywą”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.
Jedną z najgłośniejszych inicjatyw Leszczyny była walka z „alkotubkami”. Kolejną zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych.
Teraz przyszła kolej na „lex szarlatan”, czyli zakazanie działalności oszustom żerującym na nieuleczalnie chorych i sprzedającym im za ciężkie pieniądze bezwartościowe terapie. RAZ podkreśla, że tego typu procedery są czymś odrażającym, oburzającym i powszechnie potępianym. Jednocześnie nie jest to tylko problem w Polsce, ale na całym świecie. Nie ma kraju gdzie udałoby się go nawet nie zlikwidować, tylko „znacząco ograniczyć”.
Wesprzyj nas już teraz!
I tutaj wchodzi cała na biało minister Leszczyna i oznajmia, że ona sprawę załatwi. Jak? Tak jak zawsze, czyli poprzez nałożenie surowych kar na osoby, które „oferują świadczenia medyczne”, nie mając stosownego wpisu do rejestru i uprawnień, sieją „dezinformację medyczną” oraz „przypisują właściwości świadczenia medycznego” środkom i terapiom, których skuteczności nie potwierdzono.
„Rzecz w tym, że żaden szarlatan nie twierdzi, iż oferuje świadczenia medyczne, przeciwnie – już od dawna nauczyli się oni formalnie zastrzegać, że oferują terapie wspomagające. Co więcej, zwykle mają na swoją obronę świadectwa ludzi, którzy twierdzą, że cudowne leki im pomogły. Bo z reguły – potwierdzają to lekarze specjaliści od najcięższych chorób – pomagają. Nie w ten sposób, że leczą, co to, to nie, ale dają nadzieję, poprawiają samopoczucie, dają choremu przekonanie, iż jest zaopiekowany”, relacjonuje autor „Polactwa”.
„Owszem, szarlatani często sprawiają, że chorzy, którzy teoretycznie mogliby być wyleczeni albo przynajmniej pożyć dłużej, porzucają terapię medyczną. Problem w tym, że piekielnie trudno w takich sytuacjach udowodnić w sądzie, że to właśnie znachor namówił chorego do tej decyzji”, podsumowuje Rafał Ziekiewicz.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG