Zmiana władzy w Polsce rozochociła lobby LGBT. Nic dziwnego, wszak do rządu weszli orędownicy jego interesów. Sprawy jednak poszły dalej niż nam się wydaje. A sam minister sprawiedliwości Adam Bodnar przyjął uległą postawę i pokajał się za… „krzywdę ze strony Państwa Polskiego” jaką poniosły „tęczowe” środowiska. I zastanawia tylko: jakaż to „krzywda”?
Zapytaliśmy o to Ministerstwo Sprawiedliwości. Resort w pierwszym odruchu odesłał nas do oficjalnego komunikatu opublikowanego przez ministerstwo po spotkaniu z przedstawicielami środowisk LGBT+. Jednak informacje tam zawarte, prócz potwierdzenia skandalicznych słów Adama Bodnara – „Chciałbym Was bardzo przeprosić za krzywdę, której doznaliście ze strony Państwa Polskiego” – nie wyjaśniły, co konkretnie minister miał na myśli.
Zapytaliśmy o to ponownie MS – póki co czekamy na wyjaśnienie i doprecyzowanie.
Wesprzyj nas już teraz!
Bo sprawa jest poważna. Oto osoba reprezentująca Państwo Polskie deklaruje, że to właśnie Państwo dopuściło się jakiejś przewiny. A skoro wybrzmiało to „z urzędu”, to nikt nie powinien się dziwić, gdyby ów „pokrzywdzony” domagał się sprawiedliwości czy innej formy zadośćuczynienia. W tym wypadku „bicie się w państwową pierś” odbyło się oczywiście za winy poprzedników. Ale czy to coś zmienia? W tym wypadku chyba tylko to, że „pokrzywdzony” może być niemal pewny uzyskania rekompensaty, o ile tylko zechce ją odebrać.
Powraca jednak pytanie – za co? Jaką „krzywdę” uczyniło Państwo, za którą należało kajać się przed takimi organizacjami jak: Fundacja Basta, Kampania Przeciw Homofobii, Koalicja Miast Maszerujących, Lambda Warszawa, Miłość Nie Wyklucza, Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, Tranzycja.pl? Bo to właśnie ich przedstawiciele zjawili się na spotkaniu u ministra Bodnara.
Skoro jednak resort nie jest skory do doprecyzowania „krzywd”, to póki co możemy jedynie próbować domyślić się co minister miał na myśli. A w obecności wiceministra Krzysztofa Śmiszka mówił on do działaczy LGBT+ jak to docenia ich działalność i zapewniał o wsparciu. – Czujemy się zobowiązani, jeżeli chodzi o dalsze działania. Możecie liczyć na maksymalne wsparcie w ramach prac Ministerstwa Sprawiedliwości, prokuratury i moje jako Prokuratora Generalnego – powiedział Bodnar. – Dziękuję, że mogę z Państwem rozmawiać o sprawach, które są dla nas ważne i bliskie naszym sercom. Są one żywotnie związane z moją misją życiową realizowaną od lat oraz z różnymi działaniami prawnymi i społecznymi, które podejmowałem i dalej będę podejmował – deklarował minister.
A cofając się myślą o dwie dekady, do początków swojej misji publicznej ocenił, że „mimo, że upłynęło tyle lat spotykamy się w tym samym miejscu pod względem prawnym, jesteśmy jednak w innym miejscu politycznym”. – Myślę, że nam wszystkim ostatnich osiem lat dało do myślenia. Wszystko, co wydarzyło się w tym czasie spowodowało, że mamy po naszej stronie gigantyczną odpowiedzialność, aby przywrócić sprawy na właściwe miejsce – dodał minister sprawiedliwości.
Co nas więc czeka? Są to choćby działania idące w kierunku nowelizacji Kodeksu Karnego w zakresie zwalczania mowy nienawiści. To już pewne, bo prace ruszyły. Na spotkaniu poruszono jednak również takie tematy jak: „możliwości zmian prawnych nieustawowych, sprawy sądowe i zaangażowanie Prokuratora Generalnego, a także inne działania, w tym: SLAPPy, przyszłość Funduszu Sprawiedliwości, rozliczenia kampanii anty-LGBT+, postępowania skargowe przed Komisją Europejską oraz dostępność w komunikacji z przedstawicielami Ministerstwa Sprawiedliwości”.
Minister mówił też, że dla każdego z uczestników aktywizm obywatelski w ostatnich latach był trudny i była „to nie tylko kwestia poświęcenia i realizowania swojej misji, ale też kwestia ataków personalnych”.
Być może tu trzeba doszukiwać się owej „krzywdy”? Bo przecież aktywiści genderowej rewolucji byli powstrzymywani (zresztą zgodnie z prawem) przed wejściem do szkół z akcją „Tęczowy piątek”. Policja z kolei ochraniała miejsca kultu przed środowiskami LGBT+, które w ramach swoich „parad” planowały chociażby takie akcje jak „szturm na Jasną Górę”. A organy sprawiedliwości ścigały za bluźniercze traktowanie ważnych dla katolików symboli czy wizerunków świętych (choć i tak mało skutecznie). Sądy karały aktywistów za napaści na obrońców życia. To jest ta krzywda? To są te trudy aktywizmu? To jest ta postawa obywatelska?
Zapewne można podobnych „krzywd” znaleźć więcej. Dodajmy jeszcze jedną, bo – o zgrozo – pewien uczestniczący w spotkaniu z ministrem homoseksualny aktywista był swego czasu mocno krytykowany za to, że przeprowadził głośną kampanię uderzającą w samorządy, które przyjęły stanowiska wspierające tradycyjną rodzinę!…
Ministrowi nie chodziło przecież o to, że osoby LGBT+ nie mogą zawierać jednopłciowych związków? Takich przecież zawrzeć nie mogą też heteroseksualiści… Tu panuje równość. A zgoda na takie rozwiązanie byłaby niczym innym, jak stawianiem wybranej grupy ponad prawem. Chyba nie brak takiego wyróżniającego LGBT+ prawa jest tą „krzywdą” środowisk, które same uznają się za prześladowane i pokrzywdzone…?
Marcin Austyn