Przywódcy największych amerykańskich partii spotkali się w Waszyngtonie z chińskim obrońcą praw człowieka i dzieci nienarodzonych Chenem Guangchengem. Jak powiedział marszałek Izby Reprezentantów, Republikanin John Boehner, przykład Chena „przypomina nam, dlaczego mamy kochać życie i wolność i dlaczego warto ciężko pracować, aby zachować i chronić te podstawowe wartości”. Pozytywnie o Chenie wypowiedziała się także Demokratka, Nancy Pelosi. Pochwaliła ona odwagę Chena w walce o prawa upośledzonych w Chinach. Zdaniem Pelosi, kłopoty chińskich obrońców praw człowieka są kwestią wymagającą pilnej troski.
Boehner podziękował Chenowi i jego rodzinie za poświęcenie w obronie praw człowieka, swobód religijnych i praw nienarodzonych. Stwierdził, że Stany Zjednoczone mają obowiązek ingerowania w sprawy Chin, jeśli wymaga tego obrona praw człowieka. W mocnych słowach zadeklarował, że „nie możemy milczeć, kiedy podstawowe prawa człowieka, w tym prawo do wolności religijnej są łamane. Nie możemy też pozostać obojętni na politykę jednego dziecka”. Boehner wezwał też rząd chiński do zaprzestania łamania praw człowieka. Spotkanie z Chenem zostało zorganizowane przez Republikanina Chrisa Smitha, przewodniczącego podkomisji ds. praw człowieka w amerykańskim Kongresie. Zdaniem Smitha Chen jest bohaterem, gdyż „wraz z rodziną i prawnikami cierpiał tortury za obronę kobiet w chińskich kantonach. Kobiety te zostały przymusowo kierowane do klinik, a ich dzieci poddawane aborcji”.
Oślepiony już w czasach swej młodości Chen wielokrotnie protestował przeciwko chińskiej praktyce przymusowej aborcji i sterylizacji, związanej z polityką jednego dziecka. Z tego powodu przez cztery lata przebywał w więzieniu. Następnie umiejscowiono go w areszcie domowym, gdzie odmówiono mu opieki medycznej. Losem Chena zainteresował się rząd USA, który udzielił mu pomocy. Zdaniem Chena sytuacja w Chinach pod wieloma względami nie napawa optymizmem. Z drugiej jednak strony „coraz więcej Chińczyków budzi się z marazmu, co pozwala żywić nadzieje na lepsze jutro”.
Źródło: catholicnewsagency.com
Marcin Jendrzejczak