„To, że Izrael ma prawo do obrony, nie ulega wątpliwości, podobnie jak to, że jego odpowiedź na atak powinna mieć charakter proporcjonalny”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Paweł Lisicki.
Autor „Dogmatu i Tiary” jest zdania, że wdrażany w życie przy użyciu „wszystkich dostępnych środków” projekt masowego wysiedlenia milionów Palestyńczyków na Synaj i nieustanne ataki na cele cywilne, „z pewnością wykraczają poza proporcjonalną odpowiedź”.
„Cokolwiek by na ten temat mówił premier Netanjahu, Izraelczycy to nie Żydzi podczas drugiej wojny, a Palestyńczycy to nie hitlerowcy. To Izrael dysponuje gigantyczną przewagą militarną i finansową, a Palestyńczycy są w tej rozgrywce pariasami i zachowują się często tak jak pariasi, wyładowując rozpacz na potężniejszych od nich panach”, podkreśla.
Wesprzyj nas już teraz!
Publicysta zwraca uwagę na fakt, że izraelscy politycy komentując trwającą od kilku tygodni wojnę bardzo często odwołują się do Holocaustu. W jego ocenie jest to związane z co najmniej dwoma kwestiami. Po pierwsze: „pozwala pozbywać się Izraelowi wyrzutów sumienia”. Po drugie: zapewnia „bezwarunkowe poparcie największego światowego supermocarstwa, a także próbować moralnie szantażować wszystkich innych, co doskonale pokazała wizyta amerykańskiego sekretarza stanu Antony’ego Blinkena w Jerozolimie.
„Najpierw wspomniał o tym, że sam jest Żydem, który pośrednio ocalał z Holokaustu, następnie zasugerował podobieństwo działań Hamasu i nazistów, a na koniec złożył jednoznaczną deklarację: Jesteście wystarczająco silni, żeby się sami bronić. Ale tak długo, jak istnieje Ameryka, nigdy nie będziecie musieli tego robić. Zawsze będziemy u waszego boku. Nawet biorąc pod uwagę specyficzne okoliczności i nastrój, była to deklaracja wielce osobliwa. Raz, że praktycznie uniemożliwiała ona realne negocjacje pokojowe. Jak USA mogą być wiarygodnym organizatorem wielostronnych rozmów, skoro są stroną? Dwa, słowa te, jeśli odczytywać je dosłownie, oznaczałyby, że to Izrael decyduje o polityce amerykańskiej, a USA są jego instrumentem. Istnienie Ameryki zostało przez sekretarza stanu USA podporządkowane obronie Izraela”, podsumowuje Paweł Lisicki.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”