Konserwatywni publicyści w swej rozmowie na temat udziału mediów w szerzeniu kłamstw na temat covid-19 nie pozostawili suchej nitki na kreatorach kampanii strachu i kłamstwa.
Paweł Lisicki i Wojciech Cejrowski w nowym odcinku programu „Antysystem” odnotowali fakt przyznania się Marka Zuckerberga do udziału w szerzeniu nieprawdziwej propagandy.
Wesprzyj nas już teraz!
Według założyciela Facebooka, na wczesnym etapie epidemii dominowało przekonanie o „realnych implikacjach zdrowotnych”. Dysponenci mediów uznali jednak, że „nie ma czasu, aby w pełni zweryfikować kilka podstawowych naukowych założeń”.
– Niestety, uważam, że wielu przedstawicieli establishmentu zlekceważyło kilka faktów i poprosiło o ocenzurowanie treści, które z perspektywy czasu okazały się bardziej dyskusyjne lub prawdziwe – przyznał Zuckerberg.
– Zuckerbergowi na razie nic nie grozi, bo to prywatna firma i tacy jak oni załatwili sobie kiedyś carte blanche na to, co się u nich publikuje. Żeby nie było tak, że odpowiadają karnie (…) Poszli do Kongresu i załatwili sobie taki przepisik, który mówi, że my w zasadzie jesteśmy jak kabel telefoniczny i nie odpowiadamy za to, co ludzie po tym kablu sobie mówią. Kiedyś to się wydawało roztropne, ale w momencie, kiedy oni zaczęli cenzurować informacje, czyli redagować, to podniosły się głosy, że oni powinni odpowiadać tak samo jak np. gazeta – wskazał Cejrowski.
– Zuckerberg nawet się specjalnie nie zabezpiecza, bo na tym etapie historii nic mu nie mogą zrobić. Nawet gdyby wyszło na jaw, że cenzurował straszliwie i kłamał ogromnie, to społeczeństwo może się na niego obrazić, ale nie można przyłożyć do niego żadnego lewara prawnego – podkreślił.
– Zuckerberg powiedział, że każdy rozwój nauki na tym polega, że są też zdania przeciwne, a myśmy ich nie dopuszczali – przypomniał Cejrowski. – Polscy politycy dobrali sobie złych ekspertów, bo wybrali sobie tylko z jednej strony. Nie dopuścili na terenie Polski do debaty innych opinii. U nas zastosowano cenzurę, a zgodnie z obecnymi przepisami tego robić nie wolno – zaznaczył.
– Pamiętam kiedy, stojąc w korku w Warszawie obserwowałem, jak umieszczano gigantyczny bilbordy z napisem, że 99,9 proc. zgonów na COVID dotyczy niezaszczepionych. Jednocześnie słuchałem radia, w którym leciała reklama, że to już ostatnia prosta, tylko zaszczepieni nie przenoszą koronawirusa, to jedyne zabezpieczenie. Zaraz po tej reklamie włączył się fragment konferencji pana premiera, który dokładnie w ten sam sposób opowiadał, że to jest jedyna szansa, że zrobimy wszystko, żeby wszyscy się zaszczepili na COVID, itd. – mówił z kolei Paweł Lisicki.
– Mówię o tym, bo te dwa lata spędzone w stanie pandemii, to był okres chyba najbardziej zmasowanej propagandy – przynajmniej, z jaką ja się zetknąłem – w czasach tzw. wolnego Zachodu, bo taka propaganda pewnie była w czasach komunistycznych. Tego, co się działo w ciągu tych dwóch lat, moim zdaniem nigdy wcześniej nie było, żeby wszystkie wielkie media, gazety, telewizje, stacje radiowe, przedstawiciele rządu i przedstawiciele większości opozycji, mówili jednym głosem, a każdy, kto miał wątpliwości, był odsądzany od czci i wiary, nazywany „foliarzem”, „oszołomem”, „idiotą” – przypomniał redaktor „Do Rzeczy”.
Źródło: DoRzeczy.pl
RoM