Polskie szkoły do likwidacji lub przynajmniej do degradacji – tak można określić działania władz litewskich wobec polskich placówek edukacyjnych. Rząd Ewy Kopacz nie widzi w tym problemu.
Decyzje litewskiej administracji dotyczą czterech polskich szkół w samej stolicy kraju, w Wilnie. Dwie polskie szkoły średnie mają stać szkołami o poziomie podstawowym: chodzi o szkoły im. Lelewela oraz im. Syrokomli – tutaj decyzję już podjęto. Co najmniej taka sama perspektywa – choć w grę wchodzi także likwidacja – dotyczy szkół im. Konarskiego i Lazdynai.
Wesprzyj nas już teraz!
Władze litewskie uzasadniają swoje posunięcia brakiem pieniędzy i małą liczbą polskich dzieci. Jednak oficjalne dane mówią o czymś wręcz przeciwnym: np. w szkole im. Syrokomli uczy się prawie 900 dzieci – czyli komplet. Niedobory natomiast występują często w szkołach litewskich, jak choćby w gimnazjum Senvages, do którego uczęszcza 420 uczniów – mimo że szkoła przewidziana jest na 880.
Krytyczną opinię na temat działań władz litewskich wyraził poseł Artur Górski z PiS-u w interpelacji skierowanej do polskiego MSZ-etu i do polskiego MEN-u. Obydwa ministerstwa nie podzielają jego zdania, Konrad Pawlik z resortu kierowanego przez Grzegorza Schetynę bierze Litwinów w obronę.
Proces depolonizacji na Litwie posiada różne oblicza, a uderzenie w szkoły, ma, jak się wydaje, bezpośredni związek z wynikami wyborów politycznych w tym kraju. Środowiska Polaków, skupione wokół polskich szkół, od lat wpływają decydująco na sukces Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Bezpośrednio władzom litewskim chodzi więc o to, aby zlikwidować te naturalne „sztaby wyborcze” w rękach polskiej mniejszości.
Źródło: „Gazeta Polska”
phsz