Kościół Święty otrzymał od swego Pana potrójny nakaz: uświęcania, nauczania i rządzenia. Pierwsze dwa zasadniczo realizuje poprzez sprawowanie świętej liturgii, a co za tym idzie – przez głoszenie Słowa Bożego i udzielanie sakramentów.
W tym celu Kościół już od starożytności kierował się maksymą lex orandi – lex credendi („norma modlitwy jest normą wiary”). Łacińska sentencja stanowi uproszczenie formuły zapisanej w IV wieku przez św. Prospera z Akwitanii, sekretarza papieża Celestyna I. Sprowadza się ona do tego, że treść wiary wyrażana jest w tekstach modlitewnych, a patrząc szerzej – w sposobie sprawowania świętych obrzędów.
W niektórych kościołach prawosławnych obowiązuje reguła, wedle której liturgia winna obejmować i wyrażać wszystkie dogmaty. Choć w obrządku rzymskim ta zasada nie została ujęta tak jednoznacznie, to Kościół katolicki przez wieki starał się katechizować wiernych, unaoczniając im fundamenty wiary. Świątynie i sprawowany w nich kult przemawiały poprzez niezliczone znaki, będące odbiciem (jakkolwiek bladym!) Bożego oblicza oraz katolickiej doktryny.
Wesprzyj nas już teraz!
I tak: wyszukane sklepienie, często pokryte malowidłami albo freskami, symbolizowało Niebo, za którym tęsknimy i do którego zmierzamy. Złoto było wyrazem splendoru, majestatu oraz monarchicznego wymiaru Bożej władzy. Wizerunki świętych patronów i aniołów przypominały o orędownictwie tychże, a także o communio sanctorum, swoistej łączności kościoła na ziemi z kościołem bytującym poza czasem. Kamienny ołtarz uwypuklał, rzecz jasna, ofiarniczy charakter Mszy świętej, a krucyfiks z pohańbionym Zbawicielem przenosił myślami na Golgotę. Z kolei malowidła Sądu Ostatecznego, szatanów albo czeluści piekielnych obrazowały stawkę, o jaką toczy się gra… Zresztą, niemal każdy element wystroju Domu Bożego, każdy gest kapłana, wizerunek czy ornament był wyrazem katolickiej teologii.
Nie można też nie wspomnieć o chorale gregoriańskim. Stworzony w oparciu o medytację jako muzyka sensu stricto liturgiczna, tkany był przez Ducha Świętego przez całe wieki. Ze względu na swój kontemplacyjny charakter chorał nie wywołuje emocji ani nie wyciska łez. Jego oddziaływanie na człowieka ma być zgoła inne. Niebiańskie melodie pomagają duszy wznieść się ku Stwórcy, wprowadzając ją do przedsionków Pańskich. Czyż może być lepsza katecheza niż miłosne trwanie w obecności Boskiego Katechety?
Święty Tomasz z Akwinu domniemywał, że Syn Boży stał się człowiekiem nie tylko z uwagi na remedio peccati, ale także ze względów pedagogicznych. Choć nie wiemy, czy jego intuicja była właściwa, to bez wątpienia akt wcielenia istotnie przybliżył nam niewysłowionego Boga. Kiedy Ten zaczął dzielić z nami naturę podlegającą poznaniu zmysłowemu, upodabniając się do nas we wszystkim oprócz grzechu, stał się nam nieporównanie bliższy. Człowiek wszak, jako ciało uduchowione albo duch ucieleśniony, poznaje rzeczywistość zmysłowo. Idąc zatem tym tokiem myślenia, oprócz oddziaływania na samą duszę, Boska Liturgia winna pobudzać każdy z naszych zmysłów. Nie jest to zresztą jedynie wtórna intuicja chrześcijan, bowiem jej podstawy wypływają z samego Objawienia. O wielowymiarowej, przebogatej liturgii przeczytamy nie tylko w passusach Starego Testamentu, ale także w ostatniej księdze Biblii, ilustrującej Liturgię Nieba (zob. Ap 4).
Co zatem liturgia mówi nam o Bogu? Szepcze do nas (a czasem wyśpiewuje), że On jest dobry, że jest potężny, że jest źródłem piękna. Że Jezus odkupił człowieka z miłości oraz że chce nas karmić swoim ciałem i strzec nasze dusze na życie wieczne.
Nie ma się zatem co dziwić, że liturgia (gr. „służba publiczna”) to, obok martyrii i diakonii, jedno z trzech zadań Kościoła oraz centrum życia chrześcijańskiego. Prawowierny kult prowadzi do dojrzałej wiary, dojrzała wiara do wiernej miłości, a miłość – do adoracji, dziękczynienia, pokuty i głębszego poznania Pana Zastępów. Liturgia musi się zatem odznaczać bogactwem form i treści, aby być nośnikiem Objawienia, które Bóg pozostawił nam w Piśmie Świętym i Tradycji.
Liturgia przemawia do nas przez znaki i ryty przy wykorzystaniu rozmaitych symboli, które możemy podzielić na trzy główne kategorie: podstawowe (np. ołtarz, paschał, krzyż); skuteczne (Słowo Boże, sakramenty i sakramentalia) oraz plastyczne, umożliwiające zaistnienie symboli skutecznych (naczynia i szaty liturgiczne, chleb, wino, ogień i inne). Rok liturgiczny obejmuje całość historii zbawienia i całość tajemnicy chrystusowej: od Wcielenia, aż do Wniebowstąpienia i Zesłania Ducha Świętego. Liturgia jest zatem swoistą syntezą teologii.
Pisząc o katechezie w ramach liturgii, nie można zapomnieć o quasi-liturgicznej pobożności ludowej. Powstała w oparciu o sensus fidelium i – oczyszczana przez orzeczenia doktrynalne magisterium na przestrzeni wieków – dzięki swej prostocie oraz bezpośredniości istotnie kształtowała (i wciąż to czyni) umysły i serca wiernych.
Ponieważ rozum dąży do prawdy, a dusza do miłości, liturgia winna uwzględniać te dwa aksjomaty i objawiać uniwersalne wartości w możliwie najwyższym stopniu. Zgodnie ze starym porzekadłem, że jeden obraz jest wart tysiąca słów, Kościół w mistrzowski sposób operował „obrazem”, dając ludowi wszystkich epok wymowną katechezę. Naprawdę trudno przecenić wagę tego zjawiska, kiedy przez całe wieki dostęp do Słowa Bożego był ograniczony, a narody mierzyły się z analfabetyzmem i słabym wykształceniem. Wówczas katolicy poznawali i chłonęli Boga przede wszystkim poprzez zewnętrzne znaki liturgiczne, pobożność eucharystyczną, sztukę i podniosły nastrój celebracji. Jednym z celów świętych obrzędów w ich majestatycznej oprawie było wyrwanie człowieka z jego codzienności, ze sfery profanum, i wprowadzenie go do sakralnej przestrzeni Pana.
Dzisiaj sytuacja wygląda nieco inaczej. Odkąd do liturgii wprowadzono języki narodowe i wyeksponowano udział Pisma Świętego, akcenty rozłożone są odmiennie. Teraz to Słowo Boże, jako element centralny, przemawia do człowieka, odnajduje go w jego konkretnej sytuacji życiowej, niosąc mu pocieszenie oraz nadzieję. Znaki i symbole, choć dalej ważne, stanowią poniekąd tło dla celebracji. Założenie to nie jest z gruntu niewłaściwe. Niemniej – jak ujął to w jednej ze swych wypowiedzi Benedykt XVI – piękno nie jest dodatkiem liturgii, lecz jej istotą. Obyśmy nigdy, jako Kościół, o tym nie zapomnieli.
Konrad Czerski