O tym, jak bardzo silne jest poczucie zagrożenia ze strony Rosji w państwach bałtyckich, dowodzi mały przewodnik obrony przed szpiegami wydany przez kontrwywiad Litwy. Broszura jest ogólnie dostępna.
W dziewięciostronicowej broszurze wydanej przez litewski Departament Bezpieczeństwa Państwa (VSD) są przestrogi przed obcokrajowcami, zwłaszcza dyplomatami, próbującymi nawiązać kontakt i proszącymi o przysługi. Interesują się nie tylko osobami mającymi dostęp do informacji tajnych, ale także specjalistami różnych całkiem jawnych dziedzin i tymi, co jeszcze nic nie osiągnęli, ale się dobrze zapowiadają. Polują zwłaszcza na sfrustrowanych – swoją sytuacją materialną czy stanowiskiem.
Wesprzyj nas już teraz!
W małym przewodniku antyszpiegowskim są pokazane oznaczenia pięciu różnych rosyjskich służb wywiadowczych, w których sidła można wpaść. Są też opisane przykłady największych zdrad na rzecz Kremla w państwach bałtyckich. W tym krótka historia Estończyka Hermanna Simma, najlepszego informatora Rosjan w NATO.
VSD przestrzega też Litwinów wyjeżdżających na Białoruś. Ze stolicy, Wilna, do białoruskiej granicy jest zaledwie 30 kilometrów. Już na granicy spotkają się zapewne z funkcjonariuszami służb, które nadal noszą starą radziecką nazwę KGB.
Litwa i tak jest w lepszej sytuacji niż dwa pozostałe państwa bałtyckie. Na Łotwie i Estonii mniejszość rosyjska jest kilkakroć liczniejsza i część z niej nie ma obywatelstwa kraju, w którym mieszka. Litwa, ćwierć wieku temu, gdy się rozpadał Związek Radziecki w przeciwieństwie do Łotwy i Estonii bez problemu przyznała obywatelstwo miejscowym Rosjanom.
Źródło: rp.pl
KRaj