W referendum, które odbyło się na Litwie w ostatnią niedzielę łącznie z wyborami parlamentarnymi, nasi sąsiedzi opowiedzieli się przeciwko budowie elektrowni atomowej w ich kraju. 62,65 proc. głosujących było przeciwko jej powstaniu, a 34,07 proc. poparło projekt.
Chociaż plebiscyt miał charakter jedynie konsultacyjny, a jego wyniki nie są dla rządzących bezwzględnie wiążące, obserwatorzy i politycy są zdania, że raczej nie będzie można zignorować opinii publicznej w tej sprawie. Według wstępnych wyników referendum jest ważne, gdyż frekwencja przekroczyła 50 proc. uprawnionych do głosowania.
Wesprzyj nas już teraz!
Doradczyni prezydent Litwy Dalii Grybauskaite, Daiva Ulbinaite, oświadczyła w poniedziałek, że nowy rząd i Sejm powinni uwzględnić opinię części społeczeństwa i podjąć najbardziej korzystną dla kraju decyzję. Tymczasem sama prezydent Grybauskaite niejednokrotnie wyrażała poparcie dla budowy siłowni mającej zastąpić zamkniętą elektrownię w Ignalinie.
Algirdas Butkeviczius, szef Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej, która zajmuje drugie miejsce w wyborach z poparciem 18,56 proc. głosujących, powiedział w poniedziałek, że jego ugrupowanie nie będzie podejmowało pochopnych decyzji w sprawie siłowni.
Na decyzję nowych władz Litwy oczekuje inwestor strategiczny projektu, japoński koncern Hitachi. Zdaniem rzecznika tej firmy, znacznie ważniejsze jest teraz, jak wynik referendum przyjmą Łotwa i Estonia, partnerzy regionalni projektu. Japończyk ocenia, że jeżeli partnerzy zrezygnują z udziału w budowie elektrowni, Litwa finansowo nie udźwignie takiego ciężaru.
Szacuje się, że koszt budowy siłowni wyniesie od 4,6 mld euro do 5,2 mld euro. Jej eksploatacja ma się rozpocząć w latach 2020-2022. Nowa elektrownia atomowa ma powstać na północy kraju w miejscowości Wisaginia (Visaginas).
Piotr Toboła