Sierpień to miesiąc, w którym Polacy obchodzą rocznice wspaniałych zwycięstw oręża i ducha, ale również rocznice martyrologii narodu. Pamiętamy o nich i celebrujemy. Jest jednak sierpniowa zbrodnia popełniona na naszych rodakach i to tych najsłabszych, bezbronnych, o której pamięć jakby się zatarła. Chodzi tu o eksterminację przez Niemców podczas II wojny światowej dziesiątek tysięcy pacjentów polskich szpitali psychiatrycznych. Była to pierwsza zaplanowana i zrealizowana ludobójcza akcja nazistów. Nadano jej kryptonim Aktion T4, od adresu placówki kierującej całą operacją, mieszczącej się w Berlinie przy Tiergartenstrasse 4.
W Polsce pierwszego masowego mordu na osobach chorych psychicznie Niemcy dokonali już pod koniec września 1939 roku na 2,5 tysiącach pacjentów Szpitala Psychiatrycznego w Kocborowie koło Starogardu Gdańskiego. Później ten sam los spotkał m.in. pacjentów szpitali w Owińskach koło Poznania, w Dziekance koło Gniezna, w Kościanie, w Warcie i Kochanówce koło Łodzi, w Gostyninie oraz w Świeciu nad Wisłą. Z danych zebranych przez Instytut Psychiatrii i Neurologii wynika, że okupant niemiecki wymordował około 20 tysięcy pacjentów szpitali psychiatrycznych w Polsce. Natomiast we wszystkich okupowanych krajach około 200 tysięcy.
W Polsce ludobójcza akcja T4 została przeprowadzona przez Niemców w latach 1939 – 1944, nie ma więc jednej daty rocznicowej tej zbrodni. Można jednak za taką przyjąć 25 sierpień, kiedy to rozpoczęto, trwającą dwa dni, egzekucję pacjentów szpitala psychiatrycznego w Choroszczy. Jest to jeden z najstarszych i największych tego typu szpitali w Polsce. W sierpniu roku 1941 pod opieką szpitalną znajdowało się około 700 chorych. Wszyscy oni zostali rozstrzelani przez Niemców w lesie nieopodal wsi Nowosiółki.
Wesprzyj nas już teraz!
Przed wybuchem II wojny światowej szpital w Choroszczy sprawował opiekę nad 2 tysiącami pacjentów, z czego około 900 znajdowało się w samym szpitalu, zaś około 1100 chorych przebywało w opiece rodzinnej pozazakładowej, umiejscowionej w 30 pobliskich miejscowościach. W ostatnich dniach sierpnia i na początku września 1939 roku dodatkowo około 400 chorych umysłowo zostało przewiezionych do Choroszczy ze Szpitala św. Jana Bożego w Warszawie.
Jak wiadomo tereny dawnego województwa białostockiego, a więc i Choroszcz, od września 1939 roku do czerwca 1941 znajdowały się pod okupacją sowiecką. Rosjanie, tak jak Niemcy, osoby chore psychicznie uważali za podludzi. Do tego pastwili się nad lekarzami psychiatrami, których nazywali „burżujami” i „polskimi panami” – osobami niebezpiecznymi dla ustroju komunistycznego. Dlatego NKWD wywiozła na Wschód niemal cały personel medyczny szpitala psychiatrycznego w Choroszczy, łącznie z jego pierwszym wybitnym dyrektorem i organizatorem dr Stanisławem Dereszem. Wielu pracowników szpitala, łącznie z dyrektorem, zostało zamordowanych w sowieckich łagrach i katowniach. Do sowieckich „psychiatruszek” bolszewicy wywieźli też około 1000 pacjentów szpitala w Choroszczy. Większość z nich tam zmarła.
Niemcy zaraz po zajęciu Choroszczy, w sierpniu 1941 roku, przystąpili do eksterminacji pozostałych pacjentów szpitala psychiatrycznego. Gospodarzom, u których w opiece rodzinnej przebywało wielu chorych, kazano przewieźć ich na teren plebani choroszczańskiego kościoła. Nie wszyscy gospodarze to uczynili, wielu z narażeniem własnego życia ukryło chorych, przez co uratowało ich od zagłady. 25 i 26 sierpnia 1941 roku wszyscy pacjenci, zostali przetransportowani na teren lasu w Nowosiółkach. Tam ustawiono ich nad dołami śmierci i rozstrzelano z broni maszynowej. Dokładna liczba zamordowanych nie jest znana. Szacuje się, że zginęło w ten sposób około 700 zupełnie bezbronnych osób.
Po wojnie w miejscu kaźni, w nowosielskim lesie, ofiarom nazistowskiego mordu postawiono pomnik. Przy nim co roku odbywają się uroczystości rocznicowe. Swego czasu uczestniczyłem w takiej uroczystości. Uczestniczyli w niej także m.in. mieszkańcy okolicznych wsi. Niektórzy z nich byli świadkami, tamtych tragicznych wydarzeń.
– Obserwowałam to jako dziecko, z ukrycia na strychu – patrzyłam przez szpary w deskach. To co robili Niemcy było przerażające. Przywiezionych samochodami ludzi ustawiali nad wykopanymi wcześniej rowami. Potem strzelali do nich z karabinów maszynowych – rannych dobijali. Na koniec wojny, kiedy Niemcy uciekali, wykopali z tych rowów szczątki swoich ofiar i palili je, żeby nie było śladu ich zbrodni – opowiedziała mi, drżącym ze wzruszenia głosem, starsza pani, która była świadkiem bestialstwa Niemców.
W dokumentach planistycznych zbrodniczej operacji Aktion T4 jej niemieccy autorzy napisali, iż jest to „eliminacja życia niewartego życia”. Natomiast inną nazwą akcji T4 była E -Aktion. Litera E oznaczała słowo eutanazja, czyli „dobra śmierć”. Naukowym, a tak naprawdę pseudonaukowym, uzasadnieniem zabijania chorych psychicznie miały być opracowania nazistów – psychiatry Alfreda Hoche i prawnika Karla Bindinga, którzy stwierdzili, że „śmierć osób upośledzonych psychicznie może być uznana przez te osoby i społeczeństwo za wyzwolenie, a dla państwa oznacza to pozbycie się ciężaru utrzymania ludzi nieprzedstawiających najmniejszej nawet użyteczności”.
Niestety brzmi znajomo i aktualnie. Obecnie w holenderskim parlamencie rozpatrywany jest projekt ustawy, dotyczącej wprowadzenia programu nakłaniania ludzi chorych, w podeszłym wieku, ale nie tylko, do popełnienia samobójstwa zwanego eufemistycznie eutanazją. Projekt ustawy zakłada, że powinno się tłumaczyć takim obywatelom, że są zawalidrogą dla rozwoju gospodarczego i zwiększania bogactwa państwa. Czyż nie jest to argument tożsamy z założeniem nazistowskiego programu E-Aktion?
W XXI wieku pierwszym krajem, który ustawowo otworzył drzwi „dobrej” śmierci (rok 2001) była właśnie Holandia. Za nią tą zgubną drogą poszły kraje sąsiednie – Belgia, Luksemburg, Szwajcaria.
– Moim zdaniem legalizacja eutanazji w Holandii jest jednym ze złych owoców wcześniejszego odejścia społeczeństwa od religii chrześcijańskiej, która jasno wskazuje, że każde życie ludzkie jest święte. Obserwowałem jak w miarę upływu lat, od czasu legalizacji eutanazji, umierał w Holendrach szacunek do życia. Jest to również śmierć człowieczeństwa – powiedział mi podczas rozmowy Zbigniew Narski, który od czasów powojennych do wiosny 2022 roku żył w Holandii. – Kiedy rozmawiałem z holenderskimi zwolennikami eutanazji, miałem wyraźne przekonanie, że ich mentalność podobna jest to mentalności niemieckich nazistów, z którymi walczyłem jako żołnierz AK podczas wojny – zauważył Zbigniew Narski, żołnierz Kedywu i Powstaniec Warszawski.
Mentalność śmierci, która jak niszczycielski wirus, lęgnie się w społeczeństwach, które godzą się na legalizację aborcji i eutanazji, może również rozwinąć się w naszym kraju. Wiele umysłów Polaków już jest skażona mentalnością eutanazyjną. Aby się o tym przekonać, wystarczy posłuchać co mówią. Trwają próby oswajania nas z „dobrą” śmiercią. Od kilku miesięcy, wyprodukowana w Holandii, tzw. „kapsuła śmierci” – przeznaczona do eutanazji, prezentowana jest w Teatrze Nowym w Poznaniu.
Na szczęście Polska, pomimo aktywności różnej maści piewców śmierci, nadal jest krajem chrześcijańskim i dopóki taka będzie, nie da się zwieść syrenim śpiewom ideologów zagłady. W zdzieraniu masek demonom udającym aniołów, pomagają nam wybitni przedstawiciele naszego narodu – żyjący w naszym Polskim Domu i ci którzy są już w Domu Ojca. Dla mnie jednym z nich jest doktor Tadeusz Borowski, założyciel i dyrektor pierwszego w Polsce hospicjum „Dom Opatrzności Bożej” (założone w roku 1992 w Białymstoku).
Ten szlachetny obrońca życia, jako dziecko był z rodziną wywieziony przez NKWD na Sybir. Pod wpływem tego co na „nieludzkiej ziemi” przeżył, postanowił, że zostanie lekarzem. Tak się stało. Jako psychiatra pomógł bardzo wielu chorym pracując długie lata w Szpitalu Psychiatrycznym w Choroszczy (przez pewien czas był dyrektorem tej placówki). Każdego roku dr Tadeusz Borowski bierze udział w uroczystościach rocznicowych przy pomniku zamordowanych przez Niemców pacjentów choroszczańskiego szpitala. Zawsze też podkreśla w swoich mowach, wygłaszanych nad prochami ofiar „dobrej” śmierci, iż eutanazja jest złem. Podczas ostatniej naszej rozmowy dr Tadeusz Borowski powiedział mi znamienne słowa: „W hospicjum Opatrzności Bożej, które z przyjaciółmi założyliśmy ponad 30 lat temu, zmarło do tej pory ponad 10 tysięcy osób. Wszystkie one były otoczone miłością i żadna z tych osób nie prosiła nas o eutanazję”.
Adam Białous
Zobacz także:
Znów chcą mnie zabić! Powstaniec Warszawski o Niemcach, UB i ucieczce z Holandii przed eutanazją
Zbrodnia w Kobierzynie. Skąd wzięły się eugeniczne praktyki Niemców?
Zbrodnia w Kobierzynie. Skąd wzięły się eugeniczne praktyki Niemców?