17 listopada 2025

Bill Gates całkowicie zmienia front w sprawie zmian klimatu! – można było niedawno przeczytać w wielu internetowych komentarzach. To echa głośnego tekstu założyciela Microsoftu, opublikowanego jako przesłanie przed brazylijskim szczytem klimatycznym COP30. Niestety to nieprawda. Prawdopodobnie powtarzający tezę o kompletnej zmianie kursu przez Gatesa do tekstu nawet nie zajrzeli. Ja natomiast przeczytałem go w całości i wiem, że jest to korekta strategii, bardzo ciekawa, znacząca i dająca do myślenia – ale jednak tylko korekta, a nie totalna przemiana. Najkrócej mówiąc, w artykule nie ma rezygnacji z powiązania ludzkiej działalności ze zmianami klimatu, jest natomiast mocno odmienne niż dotychczas rozłożenie akcentów, gdy idzie o sposób postępowania.

W żadnym miejscu swojego obszernego eseju Gates nie dystansuje się od podstawowego założenia klimatystycznej religii: że to człowiek ma decydujący wpływ na to, jak kształtuje się klimat (bo że ma jakiś wpływ – to raczej nie ulega wątpliwości, a spór dotyczy tego, czy ów wpływ jest istotny, a może nawet właśnie decydujący, czy też pomijalny, a w takim razie polityka klimatyczna w ogóle nie ma uzasadnienia i sensu). Jest nawet wręcz przeciwnie – w wielu akapitach założyciel Microsoftu nawiązuje do tego, że działania człowieka zasadniczo i decydująco wpływają na klimat. Można to odebrać jako gorliwe zapewnienie skierowane do towarzyszy ze światowej elity, że nie ma tu żadnej apostazji i że Bill Gates nie został heretykiem. Przy czym w żadnym miejscu artykułu Gates nie nawiązuje do jakichkolwiek badań, nawet do raportów IPCC (Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu), a już tym bardziej nie wspomina o sporach, jakie się wokół polityki klimatycznej toczą.

Zmiana, a nawet nawoływanie – nieprzesadnie co prawda donośne – do opamiętania dotyczą natomiast skrajnej wersji klimatystycznej narracji. To wobec niej Gates się dystansuje. „Zmiana klimatu jest poważnym problemem, ale nie będzie końcem cywilizacji” – tak brzmi pierwsza z trzech „prawd”, jakie opisuje Gates. Następuje zatem zdecydowane zerwanie z epoką rozhisteryzowanej Greci i jej „How dare you”, a także wyraźna rezygnacja ze wspierania wszelkich kręgów klimatystycznych radykałów, zahaczających w swoich działaniach nawet o terroryzm. Przypominam, że to Thunberg kilka lat temu ogłaszała: „Chcę, żebyście się bali!” oraz była popularyzatorką klimatystycznej psychozy. Gates jednoznacznie oznajmia, że nie chce mieć z takimi postawami nic wspólnego. Cofnięcie poparcia dla radykałów przez jednego z najważniejszych członków globalnej elity i dysponenta olbrzymich pieniędzy jest faktem nie do zlekceważenia.

Wesprzyj nas już teraz!

Jeśli ktoś zna sposób argumentacji duńskiego ekonomisty Bjørna Lomborga, bez problemu odnajdzie w artykule Gatesa echa trzech książek Duńczyka: „The Sceptical Environmentalist” z 2001 r., „Fałszywy alarm” z 2020 r. oraz najnowszej, „Naprawa świata w 12 krokach” z 2024 r. (te dwie ostatnie wydało w Polsce wydawnictwo Warsaw Enterprise Institute). W dwóch pierwszych wspomnianych tytułach Lomborg zajmował się polityką klimatyczną. Sam podkreśla, że uważa, iż człowiek ma istotny wpływ na zmianę klimatu, jest jednak konsekwentnym przeciwnikiem alarmizmu klimatycznego. Uważa, że skupianie się na walce o obniżenie średniej temperatury na ziemi mija się z celem, ponieważ są to bardzo źle i nieefektywnie ulokowane pieniądze. Jego zdaniem fundusze należy kierować głównie na przystosowanie się i złagodzenie skutków zmian klimatycznych. W dodatku – jak wskazuje – skutkiem alarmistycznej polityki byłaby pauperyzacja najbiedniejszych regionów świata, dla których dostęp do taniej energii oznacza awans cywilizacyjny, a nacisk na rezygnację z paliw kopalnych – regres.

W „12 krokach” Lomborg odchodzi od zajmowania się klimatyzmem i opowiada o tym, że na świecie można by bardzo dużo zmienić na korzyść, gdyby kierować się rachunkiem ekonomicznym, czyli tym, ile można osiągnąć za określone pieniądze. Przy takiej optyce, dla przykładu, bardzo efektywne okazują się proste środki walki z malarią, takie jak ufundowanie siatek przeciwko owadom.

Jestem gotów założyć się o minimum 100 złotych, że Gates musiał Lomborga czytać – tak wyraźne są ślady argumentacji Duńczyka w jego artykule. Gates stwierdza, że skupianie się na samej temperaturze jest nieefektywne: „Temperatura nie jest najlepszym sposobem mierzenia naszych postępów w dziedzinie klimatu” – brzmi druga z jego „prawd”. Znacznie większy nacisk powinien zostać położony na to, czy stosowane metody pozwalają wychodzić z biedy najuboższym, a zbyt gwałtowne forsowanie klimatystycznej ortodoksji na pewno w tym nie pomaga.

Tu pojawia się najciekawszy chyba wątek Gatesowego tekstu. Omawiając dziedziny życia winne największym emisjom CO2 – produkcja elektryczności, budownictwo, transport, rolnictwo i przemysł – Gates prezentuje tezę, że we wszystkich tych sferach konieczne jest przedstawienie tanich i „zielonych” alternatyw do istniejących metod, a dopiero wtedy można będzie mówić o prawdziwej zielonej polityce. Co ciekawe, pojawiają się tutaj przykłady konkretnych firm, proponujących „czyste” technologie – niektóre zdaniem Gatesa już tańsze lub kosztujące tyle samo co tradycyjne, większość jednak wciąż jest droższa. Można sobie postawić pytanie, w ilu z nich Gates ma udziały. On sam zresztą pisze otwarcie, że inwestuje w rozwój takich przedsięwzięć. Wprowadza też pojęcie zielonej premii, czyli dodatkowego kosztu, który trzeba ponieść, chcąc zastosować „zielone” technologie w miejsce tradycyjnych. Problem w tym, że większość udzielanych w tym wątku przez Gatesa rad kończy się na typowym dla polityków „trzeba”, „musimy” i „powinniśmy”.

Oto przykład, dotyczący produkcji tak zwanej „zielonej” stali – czyli wytwarzanej przy użyciu elektryczności, a nie węgla. W artykule czytamy: „Zeroemisyjna stal już istnieje. Wytwarza się ją przy użyciu elektryczności, zatem jeśli można mieć wystarczająco tanią czystą energię elektryczną, rezultatem będzie czysta stal, tańsza od konwencjonalnej”. Chciałoby się powiedzieć: genialne! Doprawdy trzeba tęgiej głowy, co najmniej Gatesowej, żeby wpaść na ten niesamowity wniosek: jeśli energia do wytwarzania stali bezwęglowej będzie tańsza od węgla, to produkowana w ten sposób stal będzie tańsza niż wytwarzana tradycyjnie! Jeden drobny kłopot to fakt, że na razie tak taniego prądu w takich ilościach nie ma.

Gates proponuje dwa wnioski. Pierwszy to sprowadzenie „zielonej premii” – czyli dodatkowego kosztu „zielonych” rozwiązań – do zera. Super – niestety, w tekście nie znajdziemy propozycji, jak to zrobić poza ogólnym przekonaniem, że pomogą nam w tym innowacje oraz sztuczna inteligencja. Po drugie – mamy być rygorystyczni w mierzeniu efektów. „Chciałbym, żeby było dość pieniędzy na każdy dobry pomysł dotyczący klimatu. Tak jednak nie jest i musimy iść na kompromisy, aby osiągnąć jak najwięcej przy ograniczonych zasobach” – oznajmia Gates, ewidentnie mówiąc Lomborgiem.

Niezależnie od tego, że artykuł twórcy Microsoftu nie jest aż tak rewolucyjny jak by to mogło wynikać z internetowych wzmianek, jest jednak bardzo istotny. Wycofanie poparcia dla awanturnictwa klimatystycznego to istotne wydarzenie – choć oczywiście nikt rozsądny nie uwierzy, że stoi za tym coś innego niż realizacja własnych interesów Gatesa. Najwyraźniej okazało się, że wachlarz możliwości, jakie tworzą różnego rodzaju „zielone” technologie, daje wielkie sposobności do zarabiania, jednak warunkiem jest odejście od najbardziej szaleńczej wersji ideologii klimatystycznej. Drugie ciekawe spostrzeżenie to całkowite pominięcie w wywodach Gatesa strategii Unii Europejskiej. Oczywiście można powiedzieć, że nie o tym jest tekst. Niemniej bardzo wyraźnie rzuca się w oczy, że na tle rozumowania twórcy Microsoftu unijna polityka klimatyczna jawi się jako kompletnie nieracjonalna.

Łukasz Warzecha

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(19)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie