29 września 2025

Łukasz Warzecha: O różnych wolnościach

Wolność osobista w klasycznym ujęciu jest dzisiaj w odwrocie. Jej obrońcy mogą mieć coraz mocniejsze poczucie, że prowadzą orkę na ugorze, co doskonale widać choćby w przypadku histerii, jaka wybuchła wokół alkoholu w ciągu ostatnich miesięcy. Pisałem o tym szerzej w wielu miejscach, nie będę więc swoich argumentów powtarzać – to tylko przykład starcia agresywnego etatyzmu, epatującego pretekstem z dobra wspólnego, z postawą wolności i – bardzo ważne – odpowiedzialności za własne czyny.

Skąd ta defensywa? Przyczyn jest wiele. Jedną z nich jest zmiana pokoleniowa. Ludzie, którzy urodzili się już po upadku komunizmu, a w dorosłość wchodzili w XXI wieku, nie mają punktu odniesienia – przynajmniej z własnego doświadczenia – jakim dla poprzedniego pokolenia jest PRL. Niektórzy z nich nie mają też doświadczenia stopniowo zaciskającej się pętli państwowej kontroli i zniewolenia, ponieważ zaczęli rozumieć otaczającą ich rzeczywistość zaledwie kilkanaście lub nawet kilka lat temu, gdy proces ten był już na tyle zaawansowany, że wydaje im się niestety naturalny.

Inna przyczyna to postępy technologii. Te mają dwojaki skutek. Po pierwsze – media społecznościowe wzmacniają efekt komory echa, który sprawia, że każdy poszczególny przypadek wydaje się zwielokrotniony i odbiorca ma wrażenie, że ma do czynienia nie z pojedynczymi zdarzeniami, jak jest w istocie – na przykład z wypadkami drogowymi z udziałem kierowców w stanie nietrzeźwości, których w istocie jest niewielki odsetek w relacji do wszystkich wypadków – ale z ogromną liczbą zdarzeń. Stąd narastająca panika (również w sensie socjologicznego pojęcia paniki moralnej, po raz pierwszy zastosowanego przez południowoafrykańskiego socjologa i kryminologa Stanleya Cohena w 1972 r.) oraz odczucie, że dzieje się apokalipsa, podczas gdy w istocie nie dzieje się nic alarmującego. Po drugie – za sprawą nowych technologii państwo zyskuje znacznie doskonalsze narzędzia do kontrolowania każdego naszego kroku. Władza zaś ma to do siebie – i leży to w naturze wszystkich współczesnych odmian emocjokracji – że jeśli pojawia się narzędzie, dające większą kontrolę nad obywatelami – zostanie użyte.

Wesprzyj nas już teraz!

Są też jeszcze inne zjawiska, już na polu ideowym. Po prawej stronie trwa moda na tak zwane polityki społeczne, które w znacznej części są po prostu bezzasadnymi interwencjami państwa w sfery, w które nie powinno się mieszać (to oczywiście pewna generalizacja, ale uzasadniona). Na prawicy zaczęła się także w końcu debata o zakresie wolności, w której po przeciwnych stronach stoją zwolennicy prądu konserwatywno-liberalnego, a po drugiej stronie patriotycznie nastawieni socjaliści albo narodowcy. To ostatnie spięcie dobrze ilustruje polemika między Damianem Adamusem a mną, opublikowana na portalu „Nowego Ładu”. Mieliśmy także okazję skonfrontować się podczas kongresu „Wielka Polska 2.0” z okazji 5-lecia „Nowego Ładu” (nagrania z tego wydarzenia za jakiś czas będą dostępne). Niestety, postawa akceptująca, a nawet entuzjastyczna wobec głębokiego państwowego interwencjonizmu staje się w młodym pokoleniu polskiej prawicy coraz powszechniejsza, podczas gdy postawa konserwatywno-liberalna jest uznawana za anachronizm. Ja sam czuję się dumnym reprezentantem tego „anachronizmu”.

Na niezrozumienie istoty wolności wpływa jednak również fakt niezrozumienia podstawowych pojęć z samym pojęciem wolności na czele. Nie jestem nawet w stanie powiedzieć, ile razy miałem okazję czytać, gdy przyszło mi bronić wolności przed kolejnymi jedynie słusznymi ograniczeniami: „A co z moją wolnością do…”. Na przykład w przypadku dyskusji o nocnych ograniczeniach sprzedaży alkoholu duża liczba wyrażających swoje zdanie twierdzi, że nocna sprzedaż ogranicza ich „wolność do ciszy nocnej”, a, dajmy na to, gdyby zrezygnować z odgórnego zakazu palenia w lokalach gastronomicznych, naruszałoby to ich „wolność do niewdychania dymu”. Pojawia się przy tym nieodmiennie formułka „granicą twojej wolności jest moja wolność”. Wszystko to jest pomieszanie z poplątaniem i gwałt na logice oraz klasycznych pojęcia z historii myśli politycznej i doktryn politycznych.

Klasyczna myśl polityczna wyróżnia dwa podstawowe rodzaje wolności, przy czym jeden z nich jest fundamentalny, pierwotny i podstawowy: to wolność negatywna, czyli „wolność od”. W anglosaskiej nauce – a klasyczny liberalizm wywodzi się właśnie ze świata anglosaskiego – rozróżnia się na dodatek dwa pojęcia: liberty oraz freedom. Wolność w tym pierwszym, podstawowym i fundamentalnym znaczeniu wolności negatywnej może być w zasadzie wymiennie określana tymi oboma słowami. Ta wolność to jedyne znaczenie tego słowa, które ma pełny i niekwestionowalny wymiar – jest to wolność od nadmiernych ograniczeń, a więc zakazów i nakazów. Jej granicą nie jest nie wolność innej osoby, bo pomiędzy tak rozumianymi „wolnościami” poszczególnych obywateli nie może zachodzić konflikt – chyba że mówimy o wolności rozumianej całkowicie dosłownie, a więc jako wolność fizyczna, zniewolenie. Inaczej mówiąc – granice tej kategorii wolności wyznacza naruszenie czyjejś fizyczności. Na straży stoi tutaj państwo ze swoimi prawami, które jest nam niezbędne choćby z tego powodu (ale jest też wiele innych). W tym sensie fraza „granice twojej wolności wyznacza moja wolność” jest prawdziwa, ale tylko jeśli wolność rozumiemy tutaj w najbardziej wąski sposób – właśnie jako wolność fizyczną.

Druga kategoria wolności, nowsza i określana już jedynie jako liberty, to wolność pozytywna, a więc „wolność do”. W teorii ma to być wolność polegająca na tworzeniu takiego samego pola gry dla wszystkich i wyrównywaniu miejsca startu, czyli „wolność do realizacji własnych aspiracji”. Już tutaj pojawiają się jednak wątpliwości: czy faktycznie tego typu działalność państwa można zakwalifikować do kategorii wolności? Tak czy owak, w ten sposób rozumiana wolność pozytywna mieści się wciąż w klasycznym politologicznym opisie.

Nie mieści się w nim natomiast w żaden sposób to, co powtarzają moi oponenci. Nie ma czegoś takiego jak „wolność do ciszy”, „wolność do braku dymu” czy „wolność do braku pijaków”. Takie frazy pojawiają się wskutek nieuprawnionego zastąpienia słowa „prawo” czy właściwie „uroszczenie do” przez „wolność”. Prawdopodobnie stosującym ten zabieg wydaje się, że będą retorycznie skuteczniejsi, używając pojęcia wolności w dyskusji o wolności. W istocie nie domagają się oni jednak wolności, ale stawiają żądania dostosowania się innych do ich preferencji, co musiałoby skutkować faktycznym ograniczeniem wolności. Mało tego – gdyby rozumieć wolność w taki sposób, okazałoby się, że nieuchronne jest natychmiastowe zderzenie tych różnych wolności, a w istocie żądań, postulatów i uroszczeń. Każdy ustanowi sobie zakres swojej fałszywie rozumianej wolności wedle własnych kryteriów i natychmiast okaże się, że te „wolności” są ze sobą całkowicie niekompatybilne. Tak naprawdę nie są to bowiem wolności, ale postulaty, a te z samej swojej natury są z sobą sprzeczne.

Wolność negatywna natomiast nie może nikomu wchodzić w drogę, skoro jest brakiem restrykcji. Brak restrykcji w oczywisty sposób nie może kolidować z wolnością innych – może najwyżej budzić u nich dyskomfort, bo może im się nie podobać, że ktoś ma możliwość robienia czegoś, czego nie pochwalają. Na przykład dla osób przewrażliwionych na punkcie alkoholu źródłem dyskomfortu może być fakt, że ten wciąż można by kupić przez całą dobę – ale to ich problem i uroszczenie. Podobnie z paleniem w restauracjach czy kawiarniach – brak ograniczenia i pozostawienie decyzji właścicielowi lokalu nie wkracza w niczyją wolność, bo nikt nie jest przymuszany do korzystania z konkretnego lokalu, a żaden jego właściciel – do zgody na palenie bądź do jego zakazywania.

Wszystko to jest wykładem rzecz jasna mocno teoretycznym, bo w prawdziwym życiu nic nie jest takie proste czy zero-jedynkowe. Pewne rzeczy mimo to pozostają pewne. Jedną z nich jest fakt, że podstawową kategorią wolności jest ta negatywna.

Łukasz Warzecha

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(22)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie