13 października 2025

Łukasz Warzecha: PiS i imigracja

(Fot. PAP/Leszek Szymański / Oprac. PCh24.pl )

Z dużej chmury mały deszcz – tak można podsumować protest zorganizowany w Warszawie w sobotę przez PiS przeciwko nielegalnej imigracji, a dodatkowo przeciwko umowie z Mercosur. Najpierw miał to być wielki marsz, zapowiadany od miesięcy, skończyło się zaś na stacjonarnej demonstracji, która zgromadziła prawdopodobnie około 10 tys. osób (takie są szacunki, których chyba nawet organizatorzy nie kwestionują), w większości zwiezionych z terenu działaczy partii.   

To zgromadzenie jest w pewnym sensie symboliczne dla działań PiS po stracie władzy w 2023 r. Programem ugrupowania pana Jarosława Kaczyńskiego, poza – co oczywiste – krytykowaniem działań obecnej władzy stał się tytuł najsłynniejszej piosenki Édith Piaf: Je ne regrette rien – niczego nie żałuję.

Imigracja jest dzisiaj jednym z najważniejszych tematów w Polsce, jednak PiS od początku przejścia do opozycji interpretował ten temat wyłącznie w jeden sposób: jako spór o imigrację nielegalną. Nie zaś o imigrację w ogóle. Powód był oczywisty: PiS prowadził politykę szeroko otwartych drzwi dla imigracji zarobkowej, jednocześnie nie stworzywszy nawet namiastki polityki imigracyjnej. Polska nie miała w latach 2015-2023 takiej strategii, nie miała nawet jej zalążka. Jednocześnie liczby przyznanych zezwoleń na pracę i wiz pracowniczych (jedno nie jest tożsame z drugim) – w dużej mierze także z krajów o wątpliwej reputacji, o wysokich współczynnikach przestępczości, obcych kulturowo – nie pozostawiają wątpliwości, że mieliśmy do czynienia z okresem bezprecedensowego napływu cudzoziemców.

Wesprzyj nas już teraz!

W 2020 r. pan premier Morawiecki chwalił się (tak, PiS uznawał to za powód do chwalenia się), że w 2017 r. przyjęliśmy najwięcej imigrantów na świecie wg OECD: 1,1 mln. W 2017 r. wydano 890 tys. wiz pracowniczych. W samym 2021 r. wydano ponad pół miliona pozwoleń na pracę dla cudzoziemców. W 2022 było to 365 tys. W tym dla mieszkańców krajów takich jak Uzbekistan (ponad 33 tys.), Bangladesz, Turkmenistan (ponad 10 tys.). Według NIK ponad 366 tys. wiz otrzymali w czasie rządów PiS obywatele państw Afryki i muzułmańskich. Na dodatek zliberalizowano zasady wydawania pozwoleń na pracę. Dotyczyło to również obywateli krajów najbardziej kryminogennych, takich jak Gruzja czy Kolumbia.

Strategia PiS – również w tej kwestii – nawiązująca do pieśni Édith Piaf, została chyba najpełniej wyrażona w wystąpieniu pana Kaczyńskiego w Przysusze 28 czerwca tego roku, podczas kongresu, w trakcie którego po raz siódmy został wybrany na szefa partii. Wówczas pan prezes wygłosił przemówienie, w którym wyliczał przyczyny porażki PiS – choć tak wyniku nie nazywał, bo przecież, jak podkreślał, PiS wygrał, nie był tylko w stanie stworzyć rządu.

Jeden z wątków dotyczył właśnie imigracji. Pan Kaczyński oznajmił, że wydawanie wiz do pracy do coś całkiem innego niż nielegalna imigracja, a poza tym – jak wyjaśnił – masowego sprowadzania imigrantów zarobkowych domagali się od rządu PiS przedsiębiorcy. To ostatnie stwierdzenie było o tyle interesujące, że byłby to chyba jedyny przypadek, gdy PiS zadziałał pod dyktando biznesu.

Ważniejsze jednak jest, co pan Kaczyński i inni politycy PiS uważają za problem – a z wypowiedzi w Przysusze i z tematu sobotniego protestu wynika niezbicie, że nie widzą go kompletnie w imigracji legalnej. Lub też widzą, ale ponieważ sami promowali ją na potęgę, uznają, że niedobrze byłoby się do tego przyznawać. To sprawia, że w istocie PiS ustawia się sam na marginesie jednej z kluczowych dziś dla polskiego państwa debat. Dawno już nie dotyczy ona tego, czy powinniśmy pozwolić na nielegalną imigrację – tutaj nie ma kompletnie sporu i nawet przy dużej dozie złej woli trudno byłoby uznać, że obecny rząd nie zrobił kompletnie nic, aby uszczelnić granicę. Oczywiście pozostają kwestie takie jak procedura Zurückweisen, stosowana przez Niemcy, a także sprawa paktu migracyjnego. W tej ostatniej sprawie najnowsze zapowiedzi pana premiera, niezgodne przecież z wcześniejszymi deklaracjami z kręgu Komisji Europejskiej (przypominam: była mowa o tym, że nie zaszło nic, co zwalniałoby Polskę z uczestnictwa w mechanizmie solidarności), muszą poczekać na zweryfikowanie – już w najbliższych dniach powinniśmy się dowiedzieć, czy Komisja potwierdzi rewelacje o tym, że nasz kraj zostaje wyłączony z paktu.

Natomiast główna linia sporu dotyczy dzisiaj czego innego: na jakich zasadach, pod jakimi warunkami, w jakiej skali, a czasami pada nawet pytanie: czy w ogóle – powinniśmy dopuszczać imigrację zarobkową. W tej sprawie PiS w zasadzie nie ma stanowiska poza ogólnikami. Przede wszystkim jednak nie ma mandatu, żeby się wypowiadać, skoro sam nie tylko akceptował, ale nawet napędzał masową imigrację zarobkową, której negatywne skutki są oczywiste, dziś zaś odmawia przyznania się do jakiegokolwiek błędu w tej sferze.

Po demonstracji PiS w sieci pojawiło się wiele głosów – być może znaczna część to troll konta – zarzucających przede wszystkim Konfederacji, że nie wsparła uczestnictwa w referendum, które PiS postanowiło przeprowadzić wraz z wyborami, zadając w nim również pytanie o imigrację. Przypomnijmy, jak to pytanie brzmiało (jedno z czterech):

Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?

Już wtedy ważny był temat imigracji w ogóle, a nie tylko imigracji nielegalnej – PiS oczywiście to zignorował, ograniczając zadawane pytanie do kwestii paktu migracyjnego. W dodatku wyróżnił dwa regiony, właściwie nie wiadomo, dlaczego. Ponadto nie można było tego pytania widzieć w oderwaniu od pozostałych trzech, sformułowanych w tonie mało rzeczowym, za to bardzo propagandowym. To spowodowało, że wiele osób, które potencjalnie wsparłyby sprzeciw wobec niekontrolowanej imigracji – ale każdej, nie tylko nielegalnej – nie miało zamiaru brać udziału w tej farsie i nie pobrało karty referendalnej.

Gdyby jakiejś sile politycznej przyszło jeszcze do głowy postulować przeprowadzenie referendum w sprawie imigracji, powinno ono oczywiście dotyczyć imigracji w ogóle, także zarobkowej. Wątpliwe jednak, żeby do takiego głosowania parło PiS. Zbyt wiele ma w tej sprawie na sumieniu.

Łukasz Warzecha

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(82)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie