Dzisiaj

Według najnowszego, szczegółowego raportu Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej (Kiel Institut für Weltwirtschaft), Polska w liczbach bezwzględnych znajduje się na trzecim miejscu w rankingu pomocy udzielonej Ukrainie. To dane łączące pomoc bezpośrednią, w tym militarną, oraz pomoc dla uchodźców, a więc wydatki polskiego państwa na przebywających w Polsce Ukraińców. Wyprzedziły nas tylko Stany Zjednoczone oraz Niemcy. Polska wydała 34 mld euro, czyli ponad 140 mld złotych. A to oczywiście nie koniec.  

W rankingu wydatków jako odsetka PKB z 2021 r. jesteśmy zdecydowanie na pierwszym miejscu: 5,46 proc. Następna po nas jest dość daleko w tyle Estonia: 4,33 proc. Rekordziści w liczbach bezwzględnych są daleko, daleko: Niemcy – 1,33 proc., USA – 0,53 proc.

Nie jest rzecz jasna tak, że cała ta pomoc była bezzasadna albo daremna. Bynajmniej. Zwłaszcza da się bronić pomocy, której Polska udzieliła Ukrainie bezpośrednio po inwazji Rosjan na ten kraj. Nie sposób już jednak bronić całości uprawnień socjalnych, jaki otrzymali Ukraińcy w Polsce – które nie były konieczne w świetle unijnej regulacji, na podstawie której do UE trafili uchodźcy z Ukrainy. Nie sposób też bronić bezwarunkowego udzielania pomocy w kolejnych pakietach, w miarę jak wychodziły na jaw kolejne sprzeczne z naszymi interesami działania ukraińskiego państwa oraz jak coraz jaśniejsze stawało się, że banderyzm okazuje się stanowić świadomie umacniany fundament ukraińskiej tożsamości – wbrew nadziejom wielu, w tym autora tego tekstu, na zmianę optyki, tak aby w jej centrum znaleźli się aktualnie bohaterowie. Polska pomoc począwszy od przynajmniej drugiego roku wojny, a może i wcześniej, powinna była być warunkowana spełnieniem przez Ukrainę konkretnych warunków.

Wesprzyj nas już teraz!

Te 140 mld złotych to oczywiście tylko część całości kosztów tej wojny. Musimy do tego doliczyć straty wynikające z obniżonego poziomu bezpieczeństwa – nawet jeśli wyraźnie tego nie widać, takie po stronie inwestycji są z pewnością. Trzeba również doliczyć koszt sankcji, których 16. pakiet został dopiero co uchwalony przez UE. Z sankcjami problem jest taki, że miały Rosję doprowadzić do upadku, a jedynie trochę ją osłabiły – na ile naprawdę, nie wiemy, bo statystyki są bardzo niejednoznaczne. Prognoza OECD wskazuje co prawda na spadek wzrostu PKB Rosji w kolejnych latach – 1,1 proc. w tym roku i jedynie 0,9 proc. w 2026 r., nie jest to jednak wciąż recesja ani tym bardziej zawalenie się systemu. Dla porównania – Niemcy w tym samym okresie to 0,7 proc. oraz 1,2 proc.

Sankcje nigdy nie zostały zweryfikowane pod kątem wywieranego wpływu. W Polsce przynajmniej część publiczności uznaje je za instrument jakiejś sprawiedliwości międzynarodowej, podczas gdy powinno się je traktować wyłącznie jako praktyczny instrument prowadzenia polityki. Sankcje mają w określonym czasie zaszkodzić sankcjonowanemu bardziej niż nakładającemu sankcje. Jeśli tak się nie dzieje i jeśli to nakładający sankcje traci bardziej albo ma tu miejsce równowaga, znaczy to, że sankcje są bez sensu. Przy czym brak sankcji nie oznacza oczywiście przymusu prowadzenia wymiany z innym państwem. Oznacza jedynie brak blokady takiej wymiany. Na przykład brak sankcji na rosyjski gaz nie oznaczałby, że musielibyśmy ani powinniśmy kupować nadal gaz z Rosji.

Trzecia rocznica rozpoczęcia wojny sprawiła, że można się było poczuć, jakby człowiek odmłodniał o blisko trzy lata, przynajmniej na portalach społecznościowych. Wiele wpisów wyglądało tak, jakby zostały skopiowane z pierwszych miesięcy 2022 r. i nie uwzględniały wydarzeń, które od tego czasu miały miejsce. A więc również przynajmniej pół miliona ofiar (zabitych i rannych) pośród ukraińskich żołnierzy oraz niewiadomej liczby ofiar cywilnych, finansowego zniszczenia Ukrainy, jej dramatu demograficznego. Takie głosy pokazują całkowity brak racjonalności. Ukraina jest dla nas cenna, póki pozostaje państwem funkcjonalnym – niestety już nie samodzielnie – w stopniu wystarczającym, aby stanowić barierę pomiędzy nami a Rosją. Z tego punktu widzenia użyteczność państwa ukraińskiego obniża się w radykalnym tempie. Wszak kraj wyludniony, z fatalną demografią, z którego ludzie uciekają i będą uciekać, staje się strategiczną próżnią, a nie skuteczną zaporą przed ewentualnym rosyjskim wpływem. Choćby z tego powodu w polskim interesie jest zakończenie działań zbrojnych. A także dlatego, że im dłużej one trwają, tym większe jest ryzyko niekontrolowanego rozwoju wypadków. Choć od momentu wejścia na scenę nowej amerykańskiej administracji to akurat wydatnie zmalało. Na szczęście i paradoksalnie, bo niektórzy uznają, że to właśnie Donald Trump wprowadza do tej gry nieprzewidywalność. Jeśli jednak chodzi o działania stricte militarne, jest inaczej. Perspektywa porozumienia ogranicza, nie wzmacnia potencjał nagłego i przypadkowego katastrofalnego rozwoju wypadków.

Tu przypomnieć trzeba nielogiczność frakcji wojennych podżegaczy, na którą wskazywałem od dawna: co prawda pauza w działaniach zbrojnych może być wykorzystana przez Rosję do wzmocnienia swojego potencjału, ale przecież tak samo może być wykorzystana przez Ukrainę i Zachód, czego podżegacze już nie dostrzegali. To zależy tylko od nas. Piłka jest po naszej stronie. A pamiętajmy, że nawet Władimir Putin – choć umierać miał już według „ekspertów” ze 143 razy – nie jest wieczny. Dzisiaj rosyjski prezydent ma 73 lata. Po jego śmierci, która może nastąpić w trakcie pauzy, system może się zreplikować, ale nie musi. A jeśli nawet tak się stanie, priorytety mogą się nieco zmienić.

Wreszcie weźmy pod uwagę, że jesteśmy w trakcie głębokiego przewartościowania strategicznego. W Polsce komentowane są – i to z nieznośnie moralizujących pozycji – głównie słowa liderów. Nie na nich się jednak skupiajmy. Jeśli faktycznie jednym z celów Waszyngtonu – a wszystko na to wskazuje – jest przejęcie kontroli nad znaczną częścią naturalnych złóż Ukrainy, to co prawda oznacza to dla Ukraińców rodzaj kolonizacji, ale oznaczać też musi ochronę, przed którą Amerykanie całkowicie nie będą mogli się uchylić. Można także założyć, że lepiej być amerykańską kolonią pod ochroną imperium niż krajem atakowanym przez Rosję, gdzie ludzie kryją się przed poborem.

Czy my będziemy mieć w tym jakiś interes? Wątpię, a doskonałym tego probierzem było „spotkanie” (bez cudzysłowu pisać się tego nie da) pana prezydenta Dudy z Donaldem Trumpem, które – trzeba to powiedzieć wprost – było dla głowy polskiego państwa kompromitujące. Jednocześnie wskazało, w którym rzędzie sojuszników nowa administracja ustawia Polskę. I nie jest to pierwszy rząd. Dlatego dobrze byłoby zacząć wreszcie mierzyć siły na zamiary. Po trzech latach zacząć dbać o swój interes, nawet wąsko rozumiany. Pogodzić się, że Polski przy wielkim stole nie będzie – mimo podanych na początku statystyk pomocy. I naprawdę pretensję możemy mieć jedynie do siebie.

Łukasz Warzecha

[OSTRA DEBATA] PARAFIANOWICZ, WARZECHA, MACIEJEWSKI, KARPIEL: POLSKA NA WOJNIE – BILANS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(6)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie