Po sekularyzacji państwa Zakony Krzyżackiego trzeba było nadać nazwę nowemu bytowi politycznemu, jaki powstał w jego miejsce. Tenże byt został nazwany Księstwem Pruskim, ponieważ chciano w jakiś sposób nawiązać do tego, że kilkaset lat wcześniej ziemie te były zamieszkiwane przez Prusów – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Grzegorz Kucharczyk, autor książki „Prusy. Pięć wieków”.
Większość osób po kursie historii w polskich szkołach mówiąc „Prusy”, ma na myśli „Niemcy”. Czy słusznie?
Wesprzyj nas już teraz!
Nie wiem czy teza zawarta w pierwszej części Pana pytania jest prawdziwa, ponieważ ja na przykład mówiąc Prusy, myślę o Prusach właśnie, a nie o Niemcach i mam nadzieję, że nie jestem w tym odosobniony.
Wyjaśnijmy jednak. Po pierwsze: Niemcy to zdecydowanie szersza kategoria niż Prusy.
Po drugie: Prusy nie są tożsame z plemionami pruskimi.
Mieszkańcy Księstwa Pruskiego, które powstało w wyniku sekularyzacji państwa Zakonu Krzyżackiego to Prusacy. Byli wśród nich żyjący jeszcze potomkowie dawnych ludów pruskich, czyli Prusowie, ale ci stanowili zdecydowaną mniejszość. Dominowali za to osiedleńcy z różnych części podzielonych wówczas politycznie Niemiec.
Kogo więc chciał ewangelizować święty Wojciech pod koniec X wieku, kiedy udał się na ziemie pruskie?
Święty Wojciech chciał ewangelizować Prusów – pogan mieszkających w średniowieczu nad Bałtykiem etc. Prusów, nie Prusaków! Tych pojęć nie można używać wymiennie!
W związku z tym czy Prusacy to Niemcy?
Jeżeli przez termin Prusacy rozumiemy poddanych królów pruskich, to nie wszyscy Prusacy byli Niemcami, ale większość z nich tak.
A skąd pochodził pierwszy władca Prus Książęcych Albrecht Hohenzollern?
Wywodził się on z frankońskiej linii Hohenzollernów, ale gdyby Pan zapytał, jakiej był narodowości, to powiedziałbym, że Niemcem, mimo że XVI wieku kategorie etniczne nie były wyostrzone. Przyjmując jednak obecnie obowiązujące kryteria Albrecht był Niemcem.
Skoro był Niemcem, to dlaczego tytułował się jako książę pruski, a nie władca kolejnego terytorium, kolejnego elementu, żeby nie powiedzieć kolejnej prowincji Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego?
Odpowiedź jest prosta: bo Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego nigdy nie sięgało do tamtych obszarów. Księstwo Pruskie czy też dawne państwo Zakonu Krzyżackiego nigdy nie leżało w obrębie cesarstwa i to pomimo faktu, że Krzyżacy mogli liczyć na liczne przywileje ze strony cesarzy.
Druga sprawa: po sekularyzacji państwa Zakony Krzyżackiego trzeba było nadać nazwę nowemu bytowi politycznemu, jaki powstał w jego miejsce. Tenże byt został nazwany Księstwem Pruskim, ponieważ chciano w jakiś sposób nawiązać do tego, że kilkaset lat wcześniej ziemie te były zamieszkiwane przez Prusów.
Dlaczego podjęto decyzję o sekularyzacji państwa Zakony Krzyżackiego? Przecież sam zakon istnieje do dziś i ma swoją siedzibę w Wiedniu…
Ponieważ doszło do masowej apostazji wśród krzyżackiej elity, która już właściwie od końca XV wieku przechodziła głęboki kryzys duchowy i moralny. Taki kryzys przechodziło również duchowieństwo w państwie Zakonu Krzyżackiego, przede wszystkim biskupi, którzy w większości dołączyli do Albrechta i porzucili wiarę katolicką.
Czy można więc powiedzieć, że Księstwo Pruskie było swego rodzaju mutacją Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego zbudowanego na ideałach chrześcijańskich?
Katolickich, Panie redaktorze! Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego przez cały okres swego istnienia wprost nawiązywało właśnie do tradycji katolickiej i jak wiadomo od XV wieku nieprzerwanie cesarzami rzymskimi byli przedstawiciele katolickich dynastii, głównie Habsburgów.
No właśnie! Cesarstwo Rzymskie zostało zbudowane na nauce Jezusa Chrystusa – Syna Bożego. Księstwo Pruskie na nauce Marcina Lutra – człowieka i zdrajcy Kościoła…
Trzeba tutaj rozdzielić dwie kwestie: Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego i Kościół Rzymskokatolicki.
Jeśli chodzi o Cesarstwo to ważny element państwa, który będziemy nazywać Prusami, czyli Marchia Brandenburska była częścią Cesarstwa. Elektorzy brandenburscy każdorazowo brali udział w elekcji cesarza rzymskiego. Do XVI wieku byli oni również katolikami.
Jeśli zaś chodzi o Kościół Rzymski, to stało się to samo, co w wielu innych przypadkach, gdy reformacja wygrywała. Ona wygrywała przede wszystkim przez słabość lokalnych struktur Kościoła, a Kościół w państwie Zakonu Krzyżackiego na przełomie XV i XVI wieku przeżywał, jak już wspominałem, duchowy kryzys. Skoro biskupi, którzy byli w państwie Zakonu Krzyżackiego bez żadnych oporów, tortur i przymuszeń opowiadali się po stronie luteranizmu i utwierdzało to w decyzji Albrechta o tym, żeby porzucić wiarę katolicką.
A czy można powiedzieć, że gdyby nie reformacja to Księstwo Pruskie nigdy by nie powstało?
Tak można domniemywać. Na pewno nie powstałoby w takiej konfiguracji, w jakiej powstało. Ważniejsza dla powstania Księstwa Pruskiego była zgoda Korony Polskiej.
Dlaczego Korona po wygraniu z Krzyżakami na wszystkich możliwych frontach nie wchłonęła ich państwa tylko zgodziła się na hołd lenny w 1525 roku?
To była jedna z wielu niewykorzystanych przez nas okazji, które nie tylko w sporcie, ale i w polityce się mszczą.
Zasmucony Stańczyk na obrazie Jana Matejki „Hołd pruski” miał w oczach projekcję przyszłości i widział cały cykl zmarnowanych okazji, gdzie rzeczywiście mogliśmy, mówiąc trywialnie „dobić gadzinę”. Tego dobicia jednak nie było i ta narośl w postaci Księstwa Pruskiego potem złączonego w jednym ręku z Marchią Brandenburską rozrastała się niczym szczęka rekina nad Polską. Szczęka, która w końcu w wyniku rozbiorów się zamknęła i wchłonęła, ile mogła.
Polskie elity popełniały błąd za błędem w stosunku do Księstwa Pruskiego. Marnowaliśmy okazję za okazją mając naprawdę duże instrumenty oddziaływania na to, co działo się w Księstwie Pruskim.
Jak Księstwo Pruskie wykorzystywało polskie błędy, że ostatecznie to ono wchłonęło zachodnią Polskę? A przecież miało być odwrotnie…
Błędy były popełniane nie tylko przez ostatnich Jagiellonów. Zygmunt August – syn Zygmunta Starego – zezwolił na rozszerzenie dziedziczenia w Księstwie Pruskim po tym jak okazało się, że jedyny syn Albrechta Hohenzollerna – Albrecht Fryderyk – jest umysłowo chory i nie będzie mieć potomków. Normalny władca w państwie, które dba o swoje interesy z miejsca wystąpiłby z kuratelą i sprawował ją w interesie swojego kraju. Tutaj jednak do czegoś takiego nie doszło. Mało tego: kiedy okazało się, że Opatrzność sprzyja Polsce, bo nie dość, że wygasł ród apostaty Albrechta, to jeszcze jego dopuszczeni do dziedziczenia bracia również umierali bezpotomnie.
Można więc powiedzieć, że był to albo dar Opatrzności, albo dar losu. Niestety nie wykorzystaliśmy go, tylko w 1563 roku Zygmunt August zezwolił na korektę Traktatu Krakowskiego z 1525 roku i dopuścił do dziedziczenia kolejnych Hohenzollernów w Księstwie Pruskim w tym kolejnych przedstawicieli linii frankońskiej, którzy panowali w Marchii Brandenburskiej.
Tak oto doszło do połączenia Berlina, czyli Marchii Brandenburskiej z Królewcem, czyli Księstwem Pruskim. Na to wstępnie zezwolił nie byle kto, tylko sam Stefan Batory – król, którego trudno posądzać o to, że był słabym władcą. A potem ostateczną zgodę wydał Zygmunt III Waza uznawany za władcę ultrakatolickiego.
I tak oto doszło do sytuacji, kiedy w 1618 roku ta sama gałąź dynastii Hohenzollernów, jeden i ten sam władca panuje i w Berlinie, i w Królewcu. Dziwne, że nie znalazł się nikt, kto by spojrzał na mapę i powiedział: między Królewcem a Berlinem są nasze ziemie.
W efekcie celem polityki Prus było dążenie do „zaokrąglenia granic”.
Nasi dygnitarze nadal jednak nie patrzyli na mapę. W 1740 roku, kiedy Prusacy Fryderyka II zajęli austriacki Śląsk mieliśmy do czynienia z okrążeniem nie tylko polskiego Pomorza, ale i Wielkopolski. Rozbiory były więc tylko kwestią czasu.
Dodam tylko, że przez wiele lat w Prusach Książęcych istniała silna opozycja przeciwko brandenburskim Hohenzollernom. Istniała ona również po potopie szwedzkim, kiedy to Hohenzollernowie uzyskali suwerenność w Księstwie Pruskim.
To jest właśnie w tym wszystkim najbardziej przerażające. Potop szwedzki wygrał Fryderyk Wilhelm Hohenzollern – Wielki Elektor. To on w 1657 roku zrzucił polską zwierzchność. Okazało się jednak, że wielu spośród jego poddanych – szlachta i mieszczaństwo Królewca ciągle tęskniło za zwierzchnością lenną, ponieważ Polska była rajem wolności! Aż do początku XVIII wieku urzędnicy brandenburscy w Królewcu donosili do Berlina, że tutaj wciąż są żywe sympatie dla Polski. Nasi władcy nic jednak z tym nie zrobili.
Oczywiście wielką rolę odegrała w tym również pruska agentura wpływu w Warszawie i ogromnych pieniędzy, jakie zainwestowali w polskich zdrajców. Już wtedy płynęły do nas szeroką strugą tzw. fundusze pomocowe pod płaszczykiem walki o praworządność.
Skąd ta ciągota do Niemiec, skoro tak jak Pan powiedział, poddani chcieli do Polski?
Tak chciał Elektor i koniec. Opór został bardzo krwawo złamany. Pułkownik wojsk koronnych Krystian Ludwik Kalkstein został złapany w Warszawie w 1670 roku i uprowadzony. Wbrew temu, co pokazuje serial „Czarne Chmury” wszystko źle się dla niego skończyło, bo został on osadzony w twierdzy w Kłajpedzie. Tam go torturowano a na koniec dla przykładu ścięto. To samo spotkało wielu innych przywódców opozycji mieszczańskiej.
Warto przypomnieć, kto był namiestnikiem Elektora w Księstwie Pruskim po potopie. Był to niejaki Bogusław Radziwiłł. Zasłużony dla umacniania „europejskiej orientacji Rzeczypospolitej”.
Tłumienie opozycji wynikało z „widzimisię” Elektora; z tego, że miał on władzę absolutną; z tego, że śnił o wielkich Prusach czy też Niemczech?
To co Pan wymienił, to były różne strony tego samego medalu. Elektor zaczął budować ustrój absolutystyczny w Brandenburgii, bo ta została mocno złupiona przez „szwedzkich braci w wierze”, w czasie wojny trzydziestoletniej. Wtedy to Szwedzi występowali jako obrońcy braci protestantów w Cesarstwie Rzymskim, ale musieli jakoś żywić swoje wojska, co czynili kosztem m.in. Brandenburczyków.
Brandenburgia była strasznie zniszczona. Stany, głównie szlachta, zgodziły się na propozycję nie do odrzucenia złożoną przez Elektora, czyli: „Macie pełne władztwo nad chłopami, a w zamian dajecie mi wolność, jeśli chodzi o ustanawianie podatków”. Ten deal został przyklepany jeszcze przed potopem dzięki czemu elektor miał pieniądze, których nie zmarnował na głupoty, tylko zbudował za nie solidną armię zaciężną.
W momencie rozpoczęcia potopu szwedzkiego Elektor w Księstwie Pruskim miał około 20 tys. żołnierzy zależnych tylko od siebie, a nie od stanów. Później liczba ta wzrosła do 60 tysięcy. To był argument z którym liczył się i król Szwecji, zwłaszcza w momencie, kiedy karta wojenna się odwróciła, i król Polski, i opozycja stanowa. W tym ostatnim przypadku, jeśli szlachta w Księstwie Pruskim nie chciała nowych podatków, to przyjeżdżał do niej regiment dragonów i „robił porządek”.
Kiedy Rzeczpospolita toczyła boje z Kozakami, Rosjanami, Szwedami etc. Elektor dokonywał sukcesywnej brandenburgizacji Księstwa Pruskiego, czyli przenoszenia tam wzorców władzy absolutnej.
Dlaczego więc ostatecznie powstało Królestwo Prus, a nie Królestwo Brandenburgii?
Myli Pan pojęcia. Formalnie mieliśmy na początku do czynienia nie z Królestwem Prus, tylko z Królestwem w Prusach. Pierwszy król dynastii Hohenzollernów Fryderyk III koronowany w 1701 roku miał tytuł króla w Prusach. Takie nazewnictwo ustalał traktat koronny zawarty z cesarzem Józefem Habsburgiem, który zgodził się na tę tytulaturę, ponieważ potrzebował, mówiąc brutalnie, mięsa armatniego. Elektor obiecał mu wojska w toczącej się wojnie o sukcesję hiszpańską i w zamian usłyszał: możesz się koronować, ale nie jako król Brandenburgii, bo formalnie jest to lenno Cesarstwa, tylko poza Cesarstwem. Jedynym miejscem było Księstwo Pruskie wolne już wtedy od zależności lennej Polski. Stąd Królestwo w Prusach i król w Prusach.
Od kiedy istnieją oficjalnie Niemcy?
Do 1806 roku istniało Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Potem był okres napoleoński, w którym cesarz Francuzów zrobił bardzo wiele, żeby zjednoczyć Niemcy. Tworzy na przykład Związek Reński w 1806 roku. Kongres Wiedeński w 1815 roku powołuje zaś do życia Związek Niemiecki, czyli luźny federacyjny związek właściwie nawet nie państw, tylko dynastii niemieckich, który istnieje do 1866 roku z krótką przerwą na Wiosnę Ludów, gdzie panuje swoiste kondominium Austrii i Prus. Austria zachowuje swój status mocarstwa, ale Prusy rosną bardzo szybko i dynamicznie się rozwijają pod każdym względem i ostatecznie kładą kres Związkowi Niemieckiemu pokonując Austrię i jej niemieckich sojuszników właśnie w 1866 roku w bitwie pod Sadową.
W 1867 roku powstaje Związek Północnoniemiecki, którego kanclerzem jest Otto von Bismarck, a w 1871 roku mamy ogłoszone powstanie Rzeszy Niemieckiej. Uwaga nie Cesarstwa Niemieckiego, tylko Rzeszy. To był zresztą taki dziwny czas. Był wprawdzie cesarz niemiecki, ale nie było cesarstwa niemieckiego.
Powstaje Rzesza, a czy Prusy istnieją nadal?
Prusy zostały formalnie zlikwidowane w 1947 roku przez Międzysojuszniczą Radę Kontroli Niemiec.
Trwa ciągle dyskusja, ile było Prus w Niemczech, a ile Niemiec w Prusach…
Trzeba pamiętać, i jest to chyba kluczowe do odpowiedzi na to pytanie, że Prusy, które jednoczyły Niemcy w okresie Bismarcka, to nie były tylko Prusy Junkierskie: Brandenburgia, Pomorze czy Prusy Wschodnie. To były też Prusy, które stały się po 1815 roku, czyli Nadrenia i Westfalia. Już wtedy mieliśmy więc do czynienia z mini-zjednoczeniem Niemiec, które zostało dokonane przy zgodzie wszystkich wielkich mocarstw i właściwie tylko kwestią czasu było to, żeby postawić kropkę nad „i”.
I tutaj postawiłbym tezę, że Prusy przestały być wówczas komukolwiek potrzebne.
Pozwoli Pan, że zamienimy się na moment rolami i to ja Pana zapytam, skąd ta teza?
Ostatnio przeczytałem sporo materiałów na temat II Wojny Światowej, zwłaszcza bitwy pod Stalingradem. Wielu autorów twierdzi, że Niemców udało się pokonać przede wszystkim dlatego, że Stalin powrócił do retoryki sprzed rewolucji październikowej – nie rzucał już sloganów komunistycznych, tylko zaczął mówić o narodzie, jego obronie etc. Czytając Pana książkę o Prusach odniosłem wrażenie, że porzucenie narracji o Prusach było koniecznością do budowy niemieckiej potęgi…
To nie jest kwestia narracji, tylko faktów. Fakty są takie, że Rzesza Niemiecka, która powstała w 1871 roku była daleka od unitarnego charakteru. Jak mówimy w uproszczeniu „zjednoczenie Niemiec”, to myślimy kategoriami XX czy XXI wieku. Rzesza, którą stworzył Bismarck to był federacyjny związek państw niemieckich. Saksonia miała swojego posła w Berlinie, a Bawaria w Dreźnie także po 1871 roku. To było państwo dalekie od unitarności.
Kolejne etapy wewnętrznego jednoczenia Niemiec i tym samym rozpływania się Prus czy ich obumierania, to I Wojna Światowa i Republika Weimarska, która wprowadza przewagę Rzeszy nad Prusami. Przecież do 1914 roku na przykład nie było niemieckiej policji, nie było niemieckich podatków etc. To wszystko było w gestiach państw członkowskich. To się zmieniło dopiero po 1918 roku. Dzieło zakończyli narodowi socjaliści, którzy jak wiadomo prowadzili politykę ujednolicania, której ofiarą padły ostatecznie Prusy. Nie było bowiem w państwie Hitlera miejsca na odrębność, skoro chciano budować jednolitą, 1000-letnią Rzeszę.
Czy to właśnie dlatego „szlachta pruska” z czasów III Rzeszy jest postrzegana jako wzór do naśladowania, jako „porządni monarchiści”, jako „antynaziści” etc.?
To taka sama legenda jak mówienie o rycerskim Wermachcie, który spełniał żołnierskie obowiązki w przeciwieństwie do bandytów z Waffen-SS czy Gestapo. Albo taka sama bajka jak ta o biednych, zatroskanych żołnierzach niemieckich, którzy przypadkiem znaleźli się gdzieś w granicach środkowej Wołgi na wschodzie, gdzie musieli samotnie bez rodzin spędzać Boże Narodzenie.
To zwykłe mitologizowanie. Zdecydowana większość dawnej pruskiej szlachty już w czasach Bismarcka pożegnała się z jakimikolwiek resztkami konserwatyzmu. Potęga sukcesów gospodarczych, militarnych i politycznych Bismarcka była tak oszołamiająca, że już mówienie o wartościach dawno tam odeszło w niebyt, ponieważ liczyły się tylko sukces i potęga państwa.
Wiadomo, że uwarunkowania potęgi państwa zmieniają się w czasie. Od 1933 roku podstawowym uwarunkowaniem był akces do ideologii i ustroju narodowosocjalistycznego i ten akces 99,9 proc. dawnej pruskiej elity dokonało i wiernie III Rzeszy Niemieckiej aż do 1945 roku służyło.
Skąd więc ten mit?
To już temat na zupełnie inną dyskusję na temat zręczności i konsekwencji polityki propagandowej czy historycznej państwa niemieckiego.
Częścią tej polityki jest reinterpretacja dziejów Prus jako państwa nowoczesnego, ukierunkowanego na modernizację, postęp i otwarcie się na Zachód. Temu służą takie inicjatywy jak odbudowa zamku królewskiego Hohenzollernów w Berlinie czy wielkie obchody jubileuszu 600-lecia urodzin Fryderyka II przedstawianego jako wielkiego przyjaciela Woltera, mówiącego po francusku, grającego na flecie Europejczyka, który w wolnych chwilach budował piękne zamki.
Bóg zapłać za rozmowę
Tomasz D. Kolanek