13 stycznia 2020

Macron przebuduje Europę ramię w ramię z Putinem?

(Fotograf: Grigory Dukor Archiwum: TASS / FORUM)

Idea wielkiej Europy od Atlantyku po Ural kołatała jużw głowie gen. Charlesa de Gaulle’a. Sięgało po nią też kilku kolejnych prezydentów. Uwarunkowania geopolityczne robiły jednak swoje.

 

Wygląda na to, że teraz takie pomysły odrodziły się w głowie Emmanuela Macrona i to w formie dość niebezpiecznej. „Oczytany” prezydent powołuje nawet przykłady Piotra Wielkiego, czy Katarzyny II, aby pokazać, że Rosja i Europa Zachodnia mają wspólne korzenie. Cóż, Astolphe’a de Custine raczej jednak nie czytał…

Wesprzyj nas już teraz!

 

Francuskie fascynacje Kozakami

Rosja od zawsze pasjonowała Francuzów i to jeszcze przed epoką wyprawy Napoleona. Po II wojnie usiłowali grać na utrzymywanie pewnej równowagi pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem, co miało wzmacniać ich pozycję niezależności. Tak było u de Gaulle’a, tak jest i u… Macrona. W dodatku francuski prezydent ma ambicje przemodelowania całej Europy w oparciu o Rosję. Brexit, spodziewane odejście Angeli Merkel, działania prezydenta Trumpa popychają go do wzięcia na ramiona „ciężaru całej Europy”.

 

Urzeczywistnienie tego planu może się odbyć tylko w zbliżeniu i współpracy z Rosją.  

 

Francuz „za”

Zadanie ma ułatwione. O ile jego polityka wewnętrzna trafiła na duży opór społeczny, to w polityce zagranicznej można mówić o pełnym poparciu niemal wszystkich grup politycznych. Dla francuskiej prawicy, Rosja Putina na tle zlaicyzowanej i brnącej w otchłań promocji LGTB i innych dewiacji Europy, to niemal „defensor fidei”. Kiedy np. Rosja została skazana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka za odmowę rejestracji w swoim kraju kilku stowarzyszeń LGBT, stała się w prawicowej prasie francuskiej niemal symbolem oporu wobec „tęczowego” totalizmu. Putin kolejny raz wyrósł na obrońcę wiary i moralności. Z nadzieją na Rosję patrzą suwereniści francuscy, od „narodowej” Marine Le Pen, po Philippe’a de Villiersa i nawet niektórych polityków centroprawicy. Nakłada się na to antymodernizm prawicy francuskiej, ale też jej antyamerykanizm. Błąd zachodnich suwerenistów polega na tym, że Rosji po prostu nie znają, a podzielając krytykę  demoliberalizmu ze strony Putina, biorą ją za dobrą monetę. Rosja jest tymczasem alternatywą dla cywilizacji zachodniej fałszywą i fatalną, a „wspólne korzenie cywilizacyjne” z Piotrem i carycą Katarzyną są mocno naciągane. Dawał się wpuszczać w kanał Wolter, to czego spodziewać się po Macronie…

 

Politycy centrum podzielają antyamerykanizm prawicy. Wciąż żywe są wśród nich mrzonki de Gaule’a o Europie od Atlantyku po Ural. Wreszcie na lewicy sympatia do Rosji jest dodatkowo uzupełniona starymi ciągotami przyjaźni francusko-sowieckiej i unoszącymi się np. nad lewicową partią Zbuntowanej Francji Melenchona miazmatami starych wpływów komunizmu.

 

Niemal pod każdym artykułem o Rosji można znaleźć jakiś prorosyjskie wpisy. Niedawno po informacji o pożarze jedynego rosyjskiego lotniskowca, jakiś internauta napisał, że Rosja ma tylko jeden tego typu okręt, bo… nie prowadzi polityki imperialnej. Inny rusofil pod artykułem o manewrach NATO w Polsce, pytał – „a co by powiedzieli Amerykanie, gdyby to Rosjanie zorganizowali manewry wojskowe na ich granicy z Meksykiem?”. Ot, codzienna troska Francuzów o image Rosji (choć może wcale nie Francuzów?).

 

Do tego typu przyzwolenia społecznego i ogólnej rusofili – zapewne dobrze przygotowanej przez rosyjskie służby – dołączyć trzeba niezadowolenie Francuzów z obecnej formy UE. W „Le Journal du Dimanche” François Clemenceau przypomina, że Europa w 2050 r. będzie stanowić tylko 8 proc. populacji i może być skazana na wybór pomiędzy hegemonią Chin lub Ameryki. Wspólną architekturą bezpieczeństwa byłaby więc „wielka Europa, o jakiej marzył generał de Gaulle”. A więc Europa idąca ramię w ramię z Rosją…

 

Macron ma plan

Na istnienie planu otwarcia Europy na Rosję francuskie media wskazują nie od dziś. W „Le Figaro”  była korespondentka gazety z Moskwy Laure Mandeville pisze, że „Macron twierdzi, iż absurdem jest uważać Rosję za przeciwnika”. Jej zdaniem Macron chce „sprowadzić Rosję z powrotem do Europy, wierząc, że jej interes jest tutaj, a nie w Chinach”. Dodaje, że „Francuzi są w lepszej pozycji niż inni, aby rozpocząć dialog z wielkim rosyjskim sąsiadem, biorąc pod uwagę nasze stare i głębokie więzi”.

 

W tym samym tekście czytamy że Francuzi „są jedynymi, którzy potrafią zrozumieć syndrom postimperialny doświadczany przez Rosjan”. Zresztą Rosja umiejętnie podsyca te francuskie resentymenty, a publicysta Aleksiej Wenediktow na łamach tego samego „Le Figaro” wmawiał niedawno francuskim czytelnikom, że „Ukraina to nasza Algieria!”

 

W co naprawdę gra Macron?

Jeszcze dalej idzie intuicja szefa działu zagranicznego „Valeurs Actuelles” Antoine Colonny, który stawia tezę, że Emmanuel Macron prowadzi przemyślane działania w kierunku całkowitej rekonstrukcji idei europejskiej. Ma to być „wielka Europa” z udziałem w jej strukturach Rosji i zarazem Europa zdolna do podjęcia wyzwania konkurencji. Przede wszystkim z… USA. A więc zamiast idei transatlantyckiej – idea eurazjatycka.

 

Colona twierdzi, że taka rusofilska grupa w Pałacu Elizejskim ma coraz większe wpływy na politykę zagraniczną Macrona. Do tej nieformalnej grupa zwolenników polityki „równowagi” pomiędzy USA i Rosją należeć mają m.in. wpływowa członkini Akademii Francuskiej Hélène Carrère d’Encausse, były szef MSW Jean-Pierre’a Chevènement, czy były szef MSZ Hubert Védrine. To tłumaczyłaby przy okazji dość negatywne nastawienie Macrona do Polski, jako najbardziej „rusofobicznego” kraju UE, który może być przeszkodą do realizacji takich planów.

 

Hélène Carrère d’Encausse , z domu Zourabichvili, to francuska politolog i historyk specjalizująca się w zagadnieniach związanych z Rosją, członkini Akademii Francuskiej, była eurodeputowana.

 

Chevenement to senator i… narodowy socjalista. Były MSW, działacz Partii Socjalistycznej, ale też np. przeciwnik europejskiego systemu walutowego i antyamerykański lewicowy suwerenista.

 

Z kolei Hubert Vedrine był szefem MSZ w socjalistycznym rządzie Jospina. Jest krytykiem „hypermocarstwowości” USA, wielokrotnie chwalił i tłumaczył politykę zbliżenia Macrona z Putinem. Jego zdaniem jest to „bardzo przydatna próba Francji wyprowadzenia, jeśli to możliwe, Europy z impasu”. Vedrine uważa, że „mamy dziś sytuację strategicznego absurdu: gorsze stosunki z Rosją niż niegdyś z ZSRR”.

 

Francja gra solo

Także ostatnie działania Emmanuela Macrona układają się w pewną logikę, łącznie z atakami na Polskę. Francuski prezydent wysłał swojego ministra spraw zagranicznych Jean-Yvesa Le Driana do Moskwy na początku września bez konsultacji z Brukselą i to w tym samym czasie, gdy w Europie pojawił się Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo. Później było kilka utarczek z Trumpem, które mogły jeszcze bardziej zachęcić Macrona do flirtu z Putinem.

 

Flirt na dobre zaczął się od spotkania polityków w letniej rezydencji Brégançon 19 sierpnia. Następowało też rozluźnianie więzi transatlantyckich. W przemówieniu Macrona do ambasadorów z 27 sierpnia padła już bezpośrednia zachęta do podjęcia takiej strategii wysokiego ryzyka. Macron wystąpił z mocno z destrukcyjnymi pomysłami i autorytarnym tonem wezwał do polityki zbliżenia z Rosją. Potępił nawet wprost postawę niechęci niektórych dyplomatów wobec ocieplania relacji z Rosją. „Ci, którzy na Quai d’Orsay (siedziba MSZ) lub w Ministerstwie Obrony postrzegają Władimira Putina bardziej jako niszczyciela ładu międzynarodowego i zagrożenia dla Europy niż wiarygodnego partnera, proszeni są o zmianę kursu” – Macron wzmacniał w ten sposób kontrolę Elysee nad polityką zagraniczną Francji i narzucał nowy kurs.

 

Niektórzy widzą w tym nawiązanie do epizodu z czasu wojny w Iraku (2002-2003), kiedy to Chirac nie podporządkował się Amerykanom i krytykował np. Polskę, która „miała szansę siedzieć cicho”. Dla niektórych był to „jeden z ostatnich wielkich momentów francuskiej polityki zagranicznej”. Teraz Macron ów epizod jest gotowy powtórzyć i będzie w tym miał poparcie wielu rodaków.

 

Przekraczanie Rubikonu

Jednak swoiste „przekroczenie Rubikonu dyplomacji” miało miejsce 7 listopada, kiedy to w wywiadzie dla brytyjskiego tygodnika The Economist francuski prezydent wygłosił szeroko komentowane zdanie o „śmierci mózgu” NATO. Tutaj też nie było przypadku.

 

W tym samym czasie Macron nadal rozwijał bowiem po cichu relacje z Rosją i starał się usuwać przeszkody przygotowujące koncepcje „wielkiej Europy”. Można tu przypomnieć wznowienie rozmów w „formacie normandzkim” na temat wschodniej Ukrainy. Dziennik „Le Parsien” pisał, że to „nowa oznaka starego pragnienia Emmanuela Macrona – zbliżenia się do Kremla”. Dodawał, że Kreml to „strategiczny i bardziej niezawodny sojusznik niż Trump”, a samo spotkanie „oprócz rozwiązywania sporu między Ukrainą a Rosją, potwierdza prorosyjski zwrot zapoczątkowany przez francuską dyplomację kilka miesięcy temu”. Można tu dodać, że znany dyplomata Pierre Vimont został wyznaczony do pilnowania relacji pomiędzy Paryżem a Moskwą.

 

W tym największy jest ambaras, aby dwoje chciało naraz

Osobny problem to sama Rosja i to, na ile poważnie postrzega ona umizgi Macrona. Tymczasem francuski prezydent chcący uchodzić za „wizjonera” i „rekonstruktora Europy” wcale nie musi być przez Kreml postrzegany poważnie. Ale dla Putina atrakcyjne może wydawać się już samo zniesienie izolacji jego kraju – jeśli jednak Kreml zagra do końca w grę Macrona, może być dość ciekawie, ale Europę czeka nie tyle nowa Unia Eurazjatycka, co głęboki podział na część euroatlantycką i euroazjatycką. Jak na ironię, Francja znajdzie się wtedy wobec unii atlantyckiej na… Wschodzie.

 

Osobny problem to na ile owe umizgi prezydenta Francji wobec Moskwy ośmieliły Putina do rewizji polityki historycznej i dość bezczelnego ataku na Polskę. Polska, która zna Rosję od podszewki, jest jednym z krajów, które stoją na przeszkodzie potencjalnej rekonstrukcji UE z włączeniem do niej Rosji. Warto zauważyć, że nad Sekwaną głosy krytykujące rewizjonizm historyczny Putina były wyjątkowo słabe. A osłabienie Polski i całej grupy Wyszehradu jest na rękę również Paryżowi.

 

Bogdan Dobosz

 

Już 21 stycznia 2020 zapraszamy na konferecję

Rosja Putina fałszywą nadzieją dla chrześcijaństwa

 

W debacie wezmą udział:

prof. Andrzej Nowak,

prof. Mieczysław Ryba,

prof. Henryk Głębocki,

red. Grzegorz Górny,

red. Piotr Doerre.

Prowadzenie red. Łukasz Karpiel.

 

Termin:

21 stycznia 2020 roku, godz. 18.30 – 21.30

Miejsce:

Centrum Prasowe Foksal, Dom Dziennikarza

Warszawa, ul. Foksal 3/5, Sala A

 

WSTĘP WOLNY!!!


 

Polecamy również nasz e-tygodnik. Aby go pobrać należy kliknąć TUTAJ.

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie