20 lipca 2024

Mamy to we krwi

(fot. Vivida Photo PC/stock.adobe.com)

Alkohol jest niekoronowanym królem Polski, który niepodzielnie włada liczną rzeszą Polaków. Jest surowym wychowawcą – autorytatywnie dyktuje wzorce zachowań społecznych i indywidualne wybory. A my darzymy go niekłamanym uczuciem – równie gorącym, co niezasłużonym (i zasadniczo nieodwzajemnionym).

Pije Kuba do Jakuba, Jakub do Michała. Pijesz ty, piję ja – kompanija cała. Pijemy zimą i latem, w domu i w pracy, na urlopie i pośród nawału codziennych obowiązków; pijemy w czterech ścianach i na otwartej przestrzeni; pijemy na wesoło i na smutno, na bogato i biednie; pijemy cały zakres mocy (od subtelnego radlerka po gorejącą okowitę) i jakości (od zajzajeru, co to nie ma smaczyć, tylko sponiewierać po whisky dla aniołów); pijemy produkty legalnych gorzelni i pędzone w drugim obiegu samizdaty; pijemy w spodniach i w spódnicy – w dresie, garniturze, mundurze i sutannie.

Po kieliszek sięga ponad osiemdziesiąt procent dorosłych Polaków, a co piąty żyje w otoczeniu ludzi uzależnionych albo pijących nadmiernie i szkodliwie. Według raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) co najmniej 35 procent Polaków upija się raz w miesiącu. Najczęściej pijemy piwo (56 procent) i wódkę (36 procent), rzadziej wino (8 procent). Statystyczny Polak rocznie wypija około 11,7 litra czystego alkoholu (kobiety 5,6 litra, mężczyźni – 18,4 litra) – co zdecydowanie przebija średnią europejską.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Whisky, moja żono…

Nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Alkohol stanowi nieodłączną część każdego aspektu naszego życia, zarówno osobistego, jak i zbiorowego. W kulturę picia wkraczamy jako kilkuletnie brzdące, gdy na kinderbalach strzelają „szampany” – jeszcze bezalkoholowe, ale już skutecznie uczące modelu „dorosłej” (czyli standardowej) zabawy, podobnie jak bezalkoholowe piwko, które pociągamy sobie przy rodzinnych grillach w starszej podstawówce za zgodą rodziców, bo to przecież „bez procentów”. W ten sposób już u zarania naszego życia społecznego nabieramy niewykorzenialnego przekonania, że bez kieliszka nie ma dobrej zabawy.

I trwamy w tej postawie przez całe życie – bez alkoholu nie umiemy się cieszyć ani smucić; towarzyszy nam od urodzenia do śmierci: na urodzinach, chrzcinach, imieninach, weselach i stypach. Więcej, on nas w istocie definiuje: bez niego nie jesteśmy sobą – w szerokim wachlarzu sytuacji nie potrafimy się odnaleźć bez etylowego wspomagania.

Pijemy, bo lubimy czy pijemy, bo musimy? Jedno i drugie naraz. Pijemy kompulsywnie, nie bacząc na koszty: ekonomiczne, społeczne, ba, nawet zdrowotne. Nadużywanie alkoholu dotyczy ponad dwóch i pół miliona Polaków; w rodzinach z problemem alkoholowym żyje ich trzy do czterech milionów (w tym półtora do dwóch milionów dzieci); liczba uzależnionych od alkoholu w naszym kraju sięga miliona.

Jak to śpiewał kiedyś Jan Wołek?

Pozwól do domu iść wódko,

Pozwól się z żoną przywitać.

Mówiłaś, że wpadniesz na krótko;

Patrz, knajpę już chcą zamykać.

 

I jeszcze jeden, i jeszcze raz…

Nie sięgamy po alkohol, aby się rozkoszować smakiem niebiańskiej ambrozji, ale po to, by się wprowadzić w stan odurzenia. A potem żony bijemy, dzieci terroryzujemy, zdradzamy się wzajemnie, rozwodzimy się, kradniemy, zabijamy ludzi na drogach, odruchowo sięgamy po nóż albo po prostu leżymy z głową w rynsztoku, gdy już na wszystko inne brakuje sił – słowem: świnimy się na milion różnych sposobów, bo po pijaku to raczej nie wzrasta się w cnotach…

A najgorsze, że – powiedzmy wreszcie wprost – w ogólnonarodowej skali pasjami to lubimy. Żadna obca siła nie musi nas rozpijać – sami sobie na tym polu doskonale dajemy radę. Mamy to we krwi.

A czy w głowie mamy świadomość wysokiej szkodliwości naszego ulubionego napoju? I tak i nie. Medyczna wiedza jest na wyciągnięcie ręki, ale co z tego, skoro wiemy lepiej i wolimy z rozmysłem nie przyjmować do wiadomości, iż etanol, czyli alkohol etylowy (C2H5OH) jest substancją psychoaktywną – której toksyczności ani o jotę nie zmniejsza fakt jej ogólnej, bezproblemowej dostępności oraz powszechna jej akceptacja społeczna.

Co więcej, alkohol należy do najsilniejszych kancerogenów, czyli czynników wywołujących zmiany w materiale genetycznym prowadzące do rozwoju złośliwego nowotworu – tuż obok promieniowania, azbestu i tytoniu. Nie chcemy o tym pamiętać – wolimy dramatycznie się dziwić, skąd ten rak jamy ustnej, gardła, krtani, przełyku, jelita grubego, odbytnicy, piersi, wątroby…

A przy tym nie istnieje coś takiego, jak bezpieczna dla zdrowia dawka alkoholu. Ot, pierwszy z brzegu przykład: już 10 gramów spożywane codziennie zwiększa ryzyko cukrzycy o 43 procent.

 

Niech po polsku żyje…

Zapijemy się na śmierć? Być może. Naczelna Izba Kontroli ostrzega, że w Polsce stale rośnie liczba osób pijących ryzykownie i szkodliwie, a wskaźnik śmiertelności powodowanej spożyciem alkoholu jest w naszym kraju niebezpiecznie wysoki – wynosi on 15,5 procent, co plasuje Polskę na drugim miejscu w krajach Unii Europejskiej (tuż za Słowenią, gdzie śmiertelność sięga 40 procent obywateli). Dla porównania, dziesięć lat temu staliśmy na dwunastym miejscu tabeli statystycznej (ze wskaźnikiem 6,4 procent). Czyli równia pochyła…

– Dobrze, dobrze, ale to dotyczy tych, co wódę ciągną jak szaleni, a ja tylko piweczko.

Piweczko zawiera ten sam etanol co każdy inny trunek. Pijemy go więcej, bo jest słabsze, ale niewielka zawartość procentowa alkoholu pomnożona przez sporą ilość daje znaczącą dawkę czystego etanolu przyjętą do organizmu. Pół litra jasnego, pięcioprocentowego piwa dostarcza 20 gramów czystego alkoholu (dla porównania: „pięćdziesiątka” wódki to 16 gramów), czyli w pięciu dużych piwach jest go tyle samo co w „ćwiartce” gorzałki – niejednego taka ilość rozkłada. Nie wspominając nawet, że regularne dostarczanie organizmowi piwa (a w istocie masowej produkcji spienionego płynu koloru słomki) również prowadzi do uzależnienia. A ostatnie słowa przed tragicznym zgonem nader często brzmią:

– Potrzymaj mi piwo.

Bo kto nie wypije, tego we dwa kije łupu cupu, cupu łupu. Niech po polsku żyje.

Po polsku – a jakże!

Henryk Matysek

 

Tekst ukazał się w magazynie „Polonia Christiana” – lipiec sierpień 2024 (numer 99) – kliknij TUTAJ i zamów pismo

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij