Proces demontażu Kościoła wchodzi w decydującą fazę – coraz głośniej mówi się o konieczności pozbawienia papieża osobistych prerogatyw oraz o demokratyzacji trybu podejmowania decyzji. Rozpisana na długie lata realizacja planu progresistów doby Vaticanum II trwa i zyskuje nowych zwolenników. Na polskim rynku ukazał się właśnie ich manifest, promowany przez „Gazetę Wyborczą” i „Tygodnik Powszechny”.
Nakładem Wydawnictwa WAM, reklamującego się jako najstarsze wydawnictwo katolickie w Polsce, ukazała się pozycja „Nowa wizja zarządzania Kościołem”. Jezuici opublikowali pracę księdza Damiana Wąska z krakowskiego Uniwersytetu Papieskiego, kapłana diecezji bielsko-żywieckiej.
Wesprzyj nas już teraz!
Nowy kształt wiary i demokratyczna rewolta
Co proponuje ksiądz Wąsek? Otóż przygotował on „uzasadnienie” dla demokratycznej rewolty w Kościele Chrystusowym! Władza papieska została zaatakowana już podczas obrad ostatniego Soboru. Proponowano wówczas większą kolegialność w zarządzaniu Kościołem, większą rolę synodu biskupów i krajowych episkopatów. Mimo, iż najbardziej radykalne postulaty ojców soborowych nie uzyskały akceptacji, współcześni nam moderniści traktują je już niemal jako oczywistość, ich realizację nazywając „kwestią czasu”. Duch posoborowego reformatorstwa unosi się zresztą nad każdą kartą książki księdza Wąska.
Duchowny słusznie zauważa, że „nowy kształt wiary” zaproponowany po Soborze Watykańskim II „przekłada się na podejście do liturgii i sakramentów”. Duchowny nie postuluje jednak, oczywiście, powrotu do „kształtu wiary” sprzed Soboru, czyli, na przykład, prezentowania bardziej pobożnego podejścia do liturgii i sakramentów i kształcenia tej cnoty u wiernych. Pisze natomiast, że „niewystarczające jest jedynie akcentowanie potrzeby regularnego przystępowania do spowiedzi świętej, udziału w Eucharystii czy nabożeństwach, ale wierni oczekują łączenia dogmatycznego aspektu tych rytów z egzystencjalnym”. Ta „mentalna zmiana” ma dotyczyć „sposobu funkcjonowania struktur kościelnych na wszystkich odcinkach życia eklezjalnego”. Potrzeba dokonania rewolucji w zarządzaniu Kościołem wynikać ma więc z rzekomego „oczekiwania wiernych”.
Pomysły heretyków i schizmatyków
Na kogo powołuje się w swym wywodzie duchowny? Lista autorytetów wzywających do zmiany widzialnej i wynikającej z Objawienia formy Kościoła jest porażająca. Otwiera ją Hans Küng, o którym Kościół orzekł iż odszedł od integralnej wiary katolickiej i dlatego nie może być uważany za teologa katolickiego. Księdzu Wąskowi to jednak nie przeszkadza. Wśród autorów, którzy inspirowali duchownego do rozpisania celów rewolucji w Kościele znaleźli się także: autorytet środowiska lewicy laickiej, ojciec Ludwik Wiśniewski oraz… byli duchowni – Tadeusz Bartoś oraz Tomasz Węcławski.
Ksiądz Wąsek wydaje się również wielbicielem myśli kardynała Waltera Kaspera, stojącego dziś na czele postępowej frakcji wśród duchownych. To właśnie jego referat przyczynił się do wywołania gorszącego zamętu podczas ubiegłorocznego synodu biskupów – niemiecki duchowny zaproponował bowiem „debatę nad udzielaniem Komunii Świętej” rozwodnikom żyjącym w nowych związkach. Autor „Nowej wizji…” zresztą się z tym postulatem zgadza.
Jakby tego było mało, kształt papieskiej władzy ksiądz Wąsek podważa cytując dziesiątki razy… prawosławnego teologa Oliviera Clementa, sprowadzającego Namiestnika Chrystusa do bliżej nieokreślonej roli „strażnika obiegu miłości”.
Magisterium „nie koresponduje z oczekiwaniami wiernych”
Co proponuje więc tak ukształtowany ksiądz z diecezji bielsko-żywieckiej? Po pierwsze, za kardynałem Kasperem powtarza, że Duch Święty może działać na sposób demokratyczny – „to, że biskupi mają obowiązek wsłuchiwania się w opinie oddolne i poważnego ich traktowania, wynika nie tyle z szacunku dla ludu Bożego, którym kierują, ile z akceptacji faktu, że Duch Święty nie jest zastrzeżony dla określonego stanu w Kościele, ale działa w sercach wszystkich ochrzczonych” – czytamy. Asystencja Ducha Świętego towarzyszy więc nie tylko papieżowi czy kardynałom podczas konklawe, ale każdej grupie wiernych, choćby nie wiem co myślała. Jeśli wierni nie są jednak z jakiegoś powodu jednomyślni, zapewne powinni wyrażać swoje zdanie w głosowaniu – być może Duch Święty akurat asystuje większości? Trudno nie postawić takiej tezy czytając pochwały księdza Wąska dla coraz liczniejszych pomysłów na różnego rodzaju ankiety, mające służyć rozpoznawaniu „powszechnego zmysłu wiernych”.
Autor powtarza także stary argument modernistów, wedle których Kościół, jeśli jest niedopasowany do świata, musi – dla swojego dobra – czym prędzej się doń upodobnić. Duchowny zastanawia się więc, co zrobić by „wiarygodność Kościoła” względem świata się zwiększała. To postulat szlachetny tylko, jeśli wziąć pod uwagę, że chcemy kogoś nawracać i nie mylimy wiarygodności z aprobatą światowości. „Nowa wizja…” proponuje nam jednak zmianę czegoś znacznie ważniejszego niż tylko stylu posługi pasterzy Kościoła. „W wielu sytuacjach widać, że wrażliwość Magisterium nie koresponduje z oczekiwaniami wiernych (…), biskupi zbyt rzadko słuchają głosu laikatu (…), system zarządzania wiernymi nosi znamiona układu mocno zhierarchizowanego” – twierdzi ksiądz Wąsek. Sprawa wydaje się więc jasna – należy usunąć hierarchię, zdemokratyzować zarządzanie wiernymi oraz… wpływ na kształt Magisterium.
Idea zaangażowania wszystkich wiernych w rządzenie Kościołem jest kluczem do zrozumienia postawy opcji intelektualnej reprezentowanej przez księdza Wąska. Kolegialność, którą postulowali ojcowie soborowi, to dla dzisiejszych progresistów za mało. Autor pisze bowiem, że to „procedury demokratyczne stanowią najdojrzalszą formę sprawowania władzy, więc właśnie tam Kościół powinien szukać inspiracji”. A więc kolegialność zostaje tym samym postulatem zaprzeszłym. Dziś toczy się walka o formalną i realną demokrację w Kościele.
Dla papieża? Diecezja Watykańska!
Demokratyzacja u „dołów” Kościoła nie może się jednak wiązać z niezmiennością prerogatyw „góry”. Ksiądz Wąsek wzywa więc do bardziej kolegialnego zarządzania Kościołem poprzez apel o stworzenie osobnych diecezji rzymskiej i watykańskiej. Tą drugą pozostawiono by papieżowi, jako wspomnianemu „strażnikowi obiegu miłości”. Następca świętego Piotra miałby teraz stanowić już wyłącznie symbol potwierdzający decyzje permanentnego synodu biskupów, o którego to powołanie stara się od jakiegoś czasu szef niemieckiego episkopatu kardynał Reinhard Marx (ciekawe czy zastanawiał się przy tym, czy w przypadku wcielenia w życie jego innego postulatu, mówiącego o możliwości mianowania biskupów przez wiernych – kiedykolwiek uzyskałby sakrę?). Dodajmy, że ksiądz Wąsek oczywiście ciepło wyraża się o wizji demokratycznych „wyborów biskupa”.
W myśl autora „Nowej wizji…”, papież, oprócz utraty najważniejszych uprawnień, sprowadzony miałby zostać do roli formalnego przywódcy na stanowisku z cenzusem wieku. Po osiągnięciu 75 lat musiałby przymusowo odchodzić na emeryturę. Propozycja ta doskonale obrazuje skrajną niechęć rewolucjonistów do jakichkolwiek obecnych w Kościele widzialnych oznak monarchizmu. Co ciekawe, gdyby taki zapis wprowadzono po pontyfikacie Piusa XII, połowa soborowych i posoborowych papieży nie mogłaby zostać wybrana na urząd Piotrowy.
Demokracja demokracją, ale ktoś to musi jednak kontrolować – chciałoby się strawestować klasyka czytając o kolejnym postulacie księdza Wąska. Papieża trzeba by wybierać, ale z góry ustalone miałoby być, z jakiego kontynentu nowy przywódca Watykanu ma pochodzić. Autor domaga się bowiem „rotacyjności kontynentalnej” podczas konklawe.
Chwalą w „Tygodniku” i „Gazecie”. Przypadek?
Wydaną w listopadzie pracę księdza Wąska do tej pory zauważyły dwa – choć może właściwie jedno – środowisko – „Tygodnik Powszechny” i „Gazeta Wyborcza”. Ksiądz Adam Boniecki w tekście zatytułowanym „Utopia do zastosowania” (sic!) chwali „ten typ myślenia o reformie Kościoła”, określając go mianem wnikliwego, trzeźwego i twórczego. Zastanawia się przy tym, czy papież Franciszek (pierwszy po Soborze papież, który nie uczestniczył w Vaticanum II) spełni tę „soborową misję” do końca?
Jan Turnau („Niech się kuria nie szarogęsi”) chwali wydaną przez WAM publikację z nieco mniejszym entuzjazmem. O ile podoba mu się perspektywa demontażu hierarchiczności i pomysł decentralizacji, o tyle „przeniesienie maksymalnej ilości kompetencji na jak najniższe szczeble struktur kościelnych, pozwalając poszczególnym biskupom na daleko idącą swobodę w kształtowaniu życia pastoralnego” budzi już jego wątpliwości. Nie wszyscy biskupi mogliby bowiem prowadzić lokalny Kościół zgodnie z wizją modernistów! I co wtedy?
Postulat demokratyzacji Kościoła określany jest przez autora „Nowej wizji…” mianem umiarkowanego. Może to świadczyć albo o braku rozsądku, albo o sprycie reprezentowanej przezeń frakcji ideowej. Przypomnijmy bowiem, że w ciągu ostatniego wieku zmian w Kościele nie przeprowadzały wcale grupy pozostające na pozycjach skrajnych, ale tak zwana „trzecia partia” – a więc hierarchowie określający siebie mianem umiarkowanych, dążących do dialogu między oboma skrzydłami, a na koniec i tak przyjmujący niemal wszystkie postulaty skrzydła lewego. Próba ustawienia się osób postulujących pełną demokratyzację Kościoła na pozycjach umiarkowanych zakrawa jednak na co najwyżej niezbyt udany żart. To oni jednak będą najsilniej wpływać na rzeczoną „trzecią partię”.
Ksiądz Wąsek zapytuje czytelników „w jakim kierunku modyfikować sposób funkcjonowania struktur i urzędów kościelnych, by katolicyzm był bardziej przekonujący dla własnych wyznawców i stanowił wiarygodną ofertę dla niewierzących oraz wierzących trochę inaczej?”. Wygląda na to, że dramatyczne posoborowe doświadczenia niczego nie nauczyły grupy sądzącej, iż Kościół będzie bardziej przekonujący dla świata tylko wtedy, gdy stanie się taki jak ów świat. Moderniści wydają się wyrażać pragnienie nie tylko (niemożliwej przecież) utraty przez Kościół nadprzyrodzonego charakteru. Chcieliby również zniszczyć jego niepowtarzalną ziemską formę.
Krystian Kratiuk