11 stycznia 2019

Manifest z Ventotene – czyli mroczna wizja eurointegracji

(MERKEL,RENZI, HOLLAND NA WYSPIE VENTOTENE fot. REUTERS/Carlo Hermann/Pool /FORUM)

Aktualne władze wiele mówią o walce o polskie interesy w Unii. Zapominają jednak, że unijna „tradycja” – a w każdym razie jej część – neguje istnienie suwerennych narodów. Nic nie pokazuje tego równie dobitnie, jak tak zwany manifest z Ventotene.

 

Manifest powstał w 1941 roku na wyspie Ventotene (stąd też jego nazwa). Tam bowiem przebywali jego autorzy: Altier Spinelli, Ernest  Rossi i Eugenio Colorni. Więzieni przez faszystowski reżim włoscy socjaliści (o ile nie komuniści) przedstawili w nim wizję, ku jakiej powinna ich zdaniem zmierzać Europa po pokonaniu narodowego socjalizmu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Na manifest powołuje się Komisja Europejska w swej „Białej księdze w sprawie przyszłości Europy. Refleksje i scenariusze dotyczące przyszłości UE-27 do 2025 r.” [ec.europa.eu]. Jak czytamy „manifest z Ventotene wzywał do stworzenia wolnej i zjednoczonej Europy, w której znikną dotychczasowe podziały, a byli sojusznicy i wrogowie będą ze sobą współpracować, aby nie dopuścić do powrotu dawnych absurdów Europy. Sześćdziesiąt lat temu członkowie założyciele UE, zainspirowani tą wizją pokojowej wspólnej przyszłości, rozpoczęli przełomowy proces ambitnej integracji europejskiej” [ec.europa.eu]. 

 

Co więcej, w 2011 roku w Parlamencie Europejskim powstała tak zwana Grupa Spinellego. Na jej czele stanęli prominentni lewicowi politycy tacy jak Daniel Cohn-Bendit i Joschka Fischer. Główny budynek europarlamentu w Brukseli nosi właśnie imię Spinellego.

 

W sierpniu 2016 r. na wyspie Ventotene hołd Spinelliemu oddali premier Włoch Matteo Renzi z prezydentem Francji Francois Hollande’em oraz kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Politycy złożyli na jego grobie kwiaty w kolorach UE: żółtym i niebieskim. [FOTO]

 

Manifest z Ventotene (w Polsce spopularyzowany przez Krzysztofa Karonia) wszedł więc do europejskiego politycznego mainstreamu. Przyjrzyjmy się mu zatem z bliska, zaczynając od krótkich statystyk. 

 

Dokument składa się z ponad 16 stron znormalizowanego maszynopisu. Napisany jest językiem trudnym, a nawet bardzo trudnym. Dość powiedzieć, że przeciętne zdanie liczy 28,7 słów, a najdłuższe – bagatela – 99 słów. Tej rozwlekłości nie powstydziłby się nasz Władysław Gomułka, a może nawet Fidel Castro.

 

Nacjonalizm

Autorzy manifestu [dostępny w wersji angielskiej na stronie federalists.eu] sporo uwagi poświęcają kwestii nacjonalizmu. Ich zdaniem na pewnym etapie historii odegrał on pozytywną rolę. Umożliwił bowiem przekroczenie ciasnych granic własnej osady i wzbudził solidarność. 

 

W suwerennych i demokratycznych państwach lud rozprawił się z dawnymi przywilejami, wykorzystując kartę wyborczą do pokonania możnych tego świata. Wkrótce jednak system suwerennych demokratycznych państw okazał się fasadą, konserwującą władzę gospodarczych elit. Garstka uprzywilejowanych, odgrodzona od ludu i obfitująca we wszelkie dobra żyła niczym olimpijscy bogowie, a lud tyrał ku ich uciesze.

 

Panujący powoływali się na ideały demokratyczno-liberalne dla uzasadnienia tego wyzysku. W efekcie utrwaliło się przekonanie, jakoby jedynym rozwiązaniem było pogwałcenie tej wolności i złożenie z niej ofiary na ołtarzu wszechpotężnego państwa. To zaś sprzyjało rozkwitowi totalitaryzmu.

W totalitarnej optyce „[…] naród stał się boską rzeczywistością, organizmem, który musimy postrzegać własną egzystencję, własny rozwój bez najmniejszej dbałości o szkody, jakie inni mogą cierpieć z tego powodu. Absolutna suwerenność państw narodowych doprowadziła do pragnienia każdego z nich do dominacji” oraz do powiększania przestrzeni życiowej.

 

Jest to czytelna aluzja do dążeń Niemców do zapewnienia przestrzeni życiowej dla własnego narodu i niemieckiego nacjonalizmu. Wszak manifest powstawał w mrocznych latach II wojny światowej, gdy niemieckie dążenia do powiększenia własnej przestrzeni życiowej, połączone z narodowym szowinizmem rozpętały globalną hekatombę.

 

Nacjonalizm z ruchu liberalnego stał się totalitarny i skupiony na celach wojennych. „Szkoły, nauka, produkcja, instytucje administracyjne zostały przeznaczone głównie do zwiększania siły wojskowej. […] Oto istota totalitarnego państwa narodowego” – piszą autorzy manifestu.

 

Głównym problemem wymagającym przezwyciężenia jest jednak państwo narodowe, prawdziwa bête noire autorów manifestu. To przeciwko niemu powinni zdaniem Spinellego skierować się rewolucjoniści. Czy jednak słuszne potępienie państwa totalitarnego musi prowadzić do odrzucenia narodowej suwerenności jako takiej? Jest to co najmniej wątpliwe.

 

Autorzy manifestu, podobnie jak jego zwolennicy postulują zatem stworzenie europejskiej federacji. To jest ich główny cel. A jakie są środki? Otóż co ciekawe niekoniecznie są one demokratyczne.

 

Razem z demokratami, razem z komunistami

Autorzy manifestu nie byli bezkrytycznymi demokratami. Zwracali bowiem uwagę, że demokraci nie radzą sobie rady w trudnych, rewolucyjnych czasach. Świadczą o tym przykłady republik w Rosji, Niemczech czy Hiszpanii, które okazały się krótkotrwałe. W momencie, gdy potrzebowano odwagi i wytyczenia jasnego kierunku, demokracja prowadziła do rozpraszania sił i niekończących się dyskusji.

 

Pod względem efektywności w trudnych czasach komuniści dysponują zatem przewagą nad demokratami. Potrafią bowiem powierzyć rządy przywódcom, śmiało realizującym swe postulaty. Problemem komunistów jest jednak fiksacja na punkcie dyktatury proletariatu. W efekcie odsuwają oni na boczny tor inne „postępowe” klasy. Autorzy manifestu z Ventotene zalecają zatem rewolucjonistom współpracę zarówno z demokratami, jak i komunistami oraz innymi postępowymi siłami.

 

Zaraz, zaraz. Teraz wiemy już, że komunizm doprowadził do śmierci około 80-100 milionów osób. W 1941 roku było to mniej, co nie usprawiedliwia jednak całkiem bielma na oczach autorów manifestu. Tym bardziej jednak nieusprawiedliwione jest powoływanie się na manifest teraz, co czyni teraz Komisja Europejska.   

 

Czy szanowny Czytelniku żywisz jeszcze wątpliwości odnośnie do skrajnej lewicowości tych inspiratorów federalnej UE? Oto kolejna próbka słów jego autorów „podczas kryzysu rewolucyjnego na ruchu spoczywać będzie zadanie zorganizowania i kierowania siłami postępu przy wykorzystaniu wszystkich popularnych ciał spontanicznie tworzących jak żarzące się tygle, w których mieszają się rewolucyjne masy […]. Za sprawą dyktatury rewolucyjnej partii powstanie nowe państwo i wokół niego narodzi się nowa, prawdziwa demokracja”.

 

Dalej autorzy przekonują, że realizacja ich wizji nie doprowadzi bynajmniej do tyranii, w co jednak można wątpić. O rewolucyjności ich postawy najlepiej świadczy następujący passus. „Nadszedł czas by pozbyć się starych uciążliwych ciężarów i przygotować się na to, cokolwiek się pojawi, zazwyczaj tak odmiennego od tego, czego oczekiwano, by pozbyć się nieudolnych wśród starych i stworzyć nowe energie wśród młodych”.

 

Gospodarka głupcze? Tak, byle nie wolna

Pod koniec manifestu, Spinelli wyszczególnia cele, do jakich powinni dążyć Europejczycy w kwestiach gospodarczych. Chodzi tu o upaństwowienie niektórych firm, reformę rolą i przemysłową uwłaszczającą robotników, tworzącą kooperatywy et cetera. Autorzy upominają się także o równość szans i zapewnienie podstawowych dóbr.

 

Socjalistyczna euro-federacja na gruzach państw narodowych – oto ponury ideał autorów Manifestu z Ventotene i ich zwolenników.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij