Zwolennicy niczym nieskrępowanej swobody obyczajowej, entuzjaści prawa do zabijania dzieci nienarodzonych, działacze i wyborcy opozycji, celebryci, ofiary syndromu postaborcyjnego – wszyscy oni spotkali się w środę na demonstracjach organizowanych w ramach tzw. międzynarodowego strajku kobiet.
Manifestacje zapowiedziane przez organizatorów nawet w parudziesięciu miastach Polski, w kilku największych były dość liczne – szczególnie ta warszawska, co najmniej kilkunastotysięczna, której kulminacja nastąpiła na placu Konstytucji. Wśród tych spośród głoszonych tam haseł, których znaczenie było w miarę zrozumiałe, dominowały zdecydowanie proaborcyjne. Głównym motywem uczestniczek i uczestników demonstracji były zatem tak zwane prawa reprodukcyjne, czyli żądanie pełnej swobody seksualnej, nieograniczonej nawet prawem do życia dzieci, które poczynają się wskutek rozwiązłości.
Wesprzyj nas już teraz!
W kwestii praw kobiet nie ma i nie będzie żadnego kompromisu – głosili „strajkujący”. O 18:00, nazwanej dwuznacznie „Godziną K.”, manifestanci pokazali rządzącym symboliczne czerwone kartki, tak jak gdyby sprawujące niepodzielną władzę Prawo i Sprawiedliwość czymkolwiek – poza retoryką – naraziło się środowiskom feministycznym.
Chociaż, jak wszyscy pamiętamy, większość parlamentarna nie zrobiła niczego w kierunku poszerzenia prawnej ochrony życia poczętego, zablokowania hodowli ludzi metodą in vitro ani zakazu sprzedaży środków o działaniu wczesnoporonnym, uczestnicy środowych demonstracji sprawiali wrażenie przekonanych, że polityka PiS w sprawach moralnych i tzw. światopoglądowych czymkolwiek różni się od postawy poprzedników z PO.
Szumnie nagłośniony protest aborcjonistów zgromadził, oczywiście celebrytów. Reporterzy relacjonujący warszawską odsłonę „strajku” odnotowali obecność m.in. aktorek Krystyny Jandy i Pauliny Młynarskiej, piosenkarki Kayah, podróżniczki Martyny Wojciechowskiej, międzynarodowej modelki Anji Rubik.
„Populizm niszczy”, „Klauzula bez sumienia”, „Równe płace”, „Moje prawa nie są na receptę”, „Radziwiłłek na zasiłek”, „Myślę, czuję, decyduję”, „Solidarność naszą bronią”, „Solidarność jest kobietą”, „Chcemy wyboru, nie Salwadoru”, „Chodźcie dziewczyny, pora na czyny”, „Żarty się skończyły, kobiety się wkurzyły” – to tylko niektóre spośród haseł obecnych na warszawskiej demonstracji.
„Obecna władza jedynie potęguje przemoc wobec kobiet, bo tego od niej wymagają hierarchowie Kościoła katolickiego i ich wyznawcy – poddani polskich hierarchów katolickich” – przekonywała liderka protestu, Ewa Borguńska.
Źródło: wPolityce.pl
RoM