Świątynie katolickie przez długie wieki, zwłaszcza przed epoką druku, były „Biblią dla ubogich”. To w nich dochodziło do przekazania wiary ludziom, którzy w zdecydowanej większości byli po prostu analfabetami. To w kościołach i klasztorach wierni patrząc m.in. na witraże, posągi etc. poznawali historię Starego i Nowego Testamentu. Reformatorzy zdawali sobie z tego sprawę i dlatego postanowili je zniszczyć i okraść – mówi prof. Grzegorz Kucharczyk, autor książki „Kryzys i destrukcja”.
Wesprzyj nas już teraz!
Dlaczego Marcin Luter i jego naśladowcy aż tak bardzo nienawidzą Najświętszej Maryi Panny?
Ponieważ protestanci nieprzerwanie od XVI wieku uważają, że kult maryjny to papistowski zabobon.
To znaczy?
Już samym swoim istnieniem Najświętsza Maryja Panna przypomina, jedno z sześciu chrześcijańskich prawd wiary: Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia.
Odrzucenie Matki Bożej pozwoliło protestantom na faktyczne podważanie dogmatu o inkarnacji (wcieleniu) Drugiej Osoby Trójcy Świętej, a to z kolei na odrzucenie dogmatu o realnej obecności Syna Bożego w Sakramencie Ołtarza pod postacią chleba i wina. Wszystko to odbywało się w czasie. Wiara katolicka jest jak gobelin – wyrwiesz jedną nitkę, spruje się cały obraz. Destrukcja nie nastąpi od razu, ale nastąpi niechybnie.
To, że Jezus Chrystus „narodzony z Maryi Dziewicy” żył, nauczał, umarł i zmartwychwstał uderza w całą protestancką naukę. Między innymi dlatego w kolejnych wiekach „teologia protestancka” ulegała nieustannej począwszy od czasów Lutra radykalizacji, w efekcie czego heretycy najpierw poszukiwali „historycznego” Jezusa, żeby w końcu orzec, że tak naprawdę nigdy on nie istniał. A skoro nie istniał, to nazywanie Najświętszej Maryi Panny Matką Bożą jest dla protestantów bluźnierstwem.
Porównują Jezusa Chrystusa – Syna Bożego i „protestanckiego Chrystusa” widać wyraźnie, że mamy do czynienia z dwoma różnymi osobami. Protestancki Chrystus zezwala na aborcję i nie ma nic przeciwko „małżeństwom” homoseksualnym, antykoncepcji, eutanazji etc.
To prawda. Początku nowego, „protestanckiego Jezusa” należy szukać w XVI wieku, kiedy to reformatorzy nawoływali, żeby iść śladem „czystej Ewangelii”. Wydawało się im, że mogą „korygować” niektóre fragmenty Pisma Świętego, inne odrzucać, jeszcze inne dopisywać, dzięki czemu wyeliminują „papistowskie błędy”, co z kolei pozwoli wrócić do „korzeni chrześcijaństwa”.
Protestantyzm to również ogromna pogarda do niemal wszystkiego co katolickie. Skąd to się wzięło?
Z najważniejszego założenia reformacji, czyli odrzucenia Kościoła. Lutrowi i innym heretykom nie chodziło o to, że wspólnota katolicka znajdowała się w kryzysie, spowodowanym niemoralnym trybem życia jej hierarchów. Przecież Kościół zmagał się z różnymi bolączkami przez niemal całe średniowiecze. Zawsze jednak każda odnowa Kościoła, że wspomnę tylko reformy gregoriańskie, czy wcześniej ruch kluniacki, opierała się na założeniu że Kościół jest dobrem i nie podlega to jakiejkolwiek dyskusji.
W pewnym momencie przyszedł ks. Marcin Luter i ogłosił „nowe prawdy wiary” a następnie spalił bullę papieża Leona X nawołującą do zaprzestania dalszego szerzenia herezji. Mało tego: Luter spalił wówczas również kodeks prawa kanonicznego. Tym aktem odrzucił Kościół Chrystusa i jego naukę i dał do zrozumienia, że nie interesuje go, czy zostanie on uzdrowiony czy nie. Tutaj przede wszystkim doszukiwałbym się korzeni późniejszych zbrodni protestanckich. Jak można wierzyć w Jezusa Chrystusa, jednocześnie odrzucając Jego Mistyczne Ciało, czyli Kościół? Pamiętajmy, że Zbawiciel całkowicie utożsamia się z Kościołem katolickim i apostolskim. Na drodze do Damaszku spytał się Szawła, jadącego w celu prześladowania tamtejszego Kościoła: „Szawle, dlaczego mnie prześladujesz?”. Mnie, czyli Kościół mój.
A co z protestanckim wandalizmem?
Świątynie katolickie przez długie wieki, zwłaszcza przed epoką druku, były „Biblią dla ubogich”. To w nich dochodziło do przekazania wiary ludziom, którzy w zdecydowanej większości byli po prostu analfabetami. To w kościołach i klasztorach wierni patrząc m.in. na witraże, posągi etc. poznawali historię Starego i Nowego Testamentu. Reformatorzy zdawali sobie z tego sprawę i dlatego postanowili je zniszczyć i okraść.
Można powiedzieć, że wandalizm był wręcz protestanckim rytuałem. Po pierwsze aktów zniszczenia dokonywało zazwyczaj późno w nocy, co stanowiło swego rodzaju publiczną lekcję „nowego, nadchodzącego porządku”. Po drugie: dla tych, którzy niszczyli kościoły i katedry, była swego rodzaju transgresja – przekroczenie granicy, po której już nie ma powrotu. Jak inaczej bowiem nazwać dawanie konsekrowanej hostii psu do pożarcia, tak jak miało to miejsce to w protestanckiej Genewie?
Czy wtedy właśnie rozpoczęła się cała antykatolicka propaganda, która trwa do dziś?
Tak. Zwrócił na to uwagę w pierwszej połowie XX wieku G. K. Chesterton. Napisał on, że właściwie z protestantyzmu wszystko wyparowało poza jednym – samym protestem, czyli anty-katolicyzmem. To właśnie anty-katolicyzm stanowi dziś wspólny mianownik pomiędzy różnymi odłamami protestantyzmu.
To jednak na temat katolików głoszone są „czarne legendy” na temat rzekomej nienawiści do protestantów i utopienia we krwi wszystkich „dzieci” reformacji…
Prawda jest taka, że przemoc została wprowadzona właśnie przez protestantów głoszących „odnowioną Ewangelię”. To oni prześladowali i mordowali ludzi występujących w obronie „wiary ojców”. W Szwecji na przykład, w drugiej połowie XVI w. mieliśmy do czynienia z całą serią chłopskich powstań przeciwko odgórnemu narzucaniu protestantyzmu. Podobnie było w Anglii, gdzie prosty lud występował w obronie niszczonych ołtarzy Pańskich. Wszystkie te ludowe powstania, będące prefiguracją Wandei, zostały stłumione „żelazną ręką”, co bez wątpienia można nazwać protestanckimi prześladowaniami religijnymi.
Nieporozumienia – mówiąc eufemistycznie – dotyczą również ostatniego Jagiellona„ Zygmunta Augusta. W połowie XVI wieku, gdy w Rzeczypospolitej protestantyzm osiągnął swoje apogeum i nie-katolicy mieli większość w Senacie doradzano mu, żeby wzorem Anglii ogłosił w Polsce kościół narodowy. Król powiedział wówczas: „Ja nie będę królem waszych sumień”.
„Postępowi historycy” próbują dziś wmawiać nam, że Zygmunt August powiedział te słowa do katolików, którzy przyszli do niego z nożami w zębach i zażądali pozwolenia na wyrżnięcie wszystkich protestantów. NIE, było całkowicie inaczej! To protestanci domagali się zwołania w Polsce synodu krajowego i ogłoszenia niezależności od Rzymu. Król wiedział, że będzie to pierwszy krok do wszczęcia prześladowań katolików, co się stało w Anglii, kiedy Henryk VIII ogłosił się głową tamtejszego kościoła w 1534 roku.
Jaką rolę w rewolucji Lutra odegrała mamona?
Przypomnijmy sobie, który z apostołów „trzymał kasę”. Bardzo troszczył się on o ubogich i był zgorszony, że drogocenny olejek jest wylewany na stopy Chrystusa, a nie sprzedawany, dzięki czemu można by zdobyć pieniądze na pomoc ubogim. To właśnie on… okazał się zdrajcą.
Pieniądze z całą pewnością stanowiły najważniejszy środek umożliwiający rozprzestrzenianie się reformacji. Opowiedzenie się przez niemieckich książąt po stronie Lutra pozwoliło byłemu mnichowi uniknąć losu poprzedników – innych heretyków. Dlaczego dla wielu władców religia Lutra stanowiła „apetyczny kąsek”? Ponieważ pozwalała im na konfiskatę ruchomego i nieruchomego mienia kościelnego. Przyzwolenie Lutra i innych przywódców rewolucji protestanckiej na okradanie katedr, kościołów i klasztorów wpisywało się w „taktykę” polegającą na zdobyciu jak najszerszego frontu poparcia. W końcu ci, którzy nabędą ukradzione mienie oraz ich potomkowie, siłą rzeczy związani będą z reformacją. Złodzieje i paserzy zawsze trzymają się razem.
Można nawet powiedzieć, że w tym działaniu Luter nie różnił się ani od swoich poprzedników, ani od swoich następców – najpierw skok na kasę, a dopiero potem powolne wprowadzanie zmian doktrynalnych.
Czy to podobieństwo do innych rewolucji nie oznacza, że protestantyzm w rzeczywistości jest przede wszystkim nurtem politycznym?
Używając języka profesora Feliksa Konecznego, protestantyzm w relacjach Kościół-państwo wprowadził w sam środek Europy cywilizację bizantyjską, czyli przewagę państwa nad Kościołem, co w rzeczywistości oznaczało likwidację głównego rdzenia cywilizacji łacińskiej, czyli równowagi między władzą świecką a władzą kościelną.
To z kolei uruchomiło kolejne procesy destrukcyjne. Wystarczy zobaczyć, co działo się w XVII i XVIII wieku wraz z postępującym wzrostem kompetencji państwa: najpierw absolutyzm oświeceniowy, potem państwa rewolucyjne. Z kolei w XIX wieku rozpoczął się proces wprowadzania „postępu i wolności” w postaci laicyzacji, a każdy kto się temu sprzeciwiał musiał się liczyć z surowymi konsekwencjami.
Skoro tzw. reformacja wyrządziło tyle zła, to dlaczego Luter jest dzisiaj „niemieckim towarem eksportowym”?
Niedawno przeczytałem na jednym z katolickich portali niemieckich informacje na temat jednej z nieznanych mi wcześniej wypowiedzi ojca reformacji.
Luter zabrał głos na temat niepełnosprawnych dzieci. Nazwał je „diabelskim pomiotem”, który należy wytępić.
Dlaczego?!
Ponieważ jego zdaniem były one na początku zdrowe, ale diabeł podmienił je na inne i dlatego trzeba je jak najszybciej zlikwidować.
Niemalże to samo mówią dzisiaj feministki i różnorodni protagoniści cywilizacji śmierci. To oni głoszą, że tzw. aborcja eugeniczna stanowi ratunek dla kobiet i ludzkości, ponieważ pozwala wyeliminować ze społeczeństwa elementy niepotrzebne.
Inny przykład: Luter całkowicie wypaczył pojęcie sumienia. Jego zdaniem każdy chrześcijanin powinien sobie rozsądzić w swoim własnym sumieniu, co tak naprawdę Pismo Święte do niego mówi. A co z właściwą formacją sumienia? Tej nie ma, skoro został odrzucony Kościół.
Dzisiaj podobne głosy słyszymy od ważnych hierarchów m.in. kościoła w Niemczech: małżonkowie w swoim sumieniu powinni rozstrzygnąć czy mogą stosować antykoncepcję czy nie i nawet jeśli stwierdzą, że tak, to nie można im odmówić zaproszenia do Komunii Świętej. Podobnie osoby rozwiedzione żyjące w nowych, niesakramentalnych związkach. Mogą iść do komunii, jeśli „głęboko w swoim sumieniu” stwierdzili, że to przysłuży się trwałości ich „związku”.
Dlaczego więc tak „postępowy człowiek renesansu” jak Luter nie miałby – wraz ze swą ideą nowego, wspaniałego świata – być propagowany również i dziś?
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Tomasz D. Kolanek
Polecamy książkę prof. Grzegorza Kucharczyka „Kryzys i destrukcja. Szkice o protestanckiej reformacji” – dostępna w Księgarni „Polonia Christiana”.