Znany z postawy pro-life europoseł Marek Jurek zwrócił uwagę na skrajnie odmienne reakcje obozu rządzącego wobec obecnych protestów opozycji oraz tak zwanych czarnych marszów sprzed kilku miesięcy.
W wieczornym programie Polsat News były marszałek Sejmu został poproszony o skomentowanie słów Jarosława Kaczyńskiego o okupacji Sejmu jako „próbie puczu”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Myślę, że te słowa powinny paść parę miesięcy wcześniej. Kiedy mieliśmy manifestacje „wieszakowców” jawnie kwestionujących polski dorobek prawny w zakresie ochrony życia, premier Kaczyński nie mówił: „To była rewolucja. To jest atak na fundamenty moralne polskiego porządku prawnego”. Za to pani premier kazała wówczas ministrowi Waszczykowskiemu przepraszać za nie dość rewerencyjne uwagi na temat tamtych ataków – mówił europoseł.
– Tymczasem protest „wieszakowców” był jawnym atakiem na fundamenty polskiego porządku prawnego. Tam, gdzie trzeba było ratować nie władzy, tylko niewinnych i porządku społecznego, takich ostrych słów nie było. Więc nie bardzo rozumiem tego paradygmatu, że w jednych sprawach bardzo ostro, w drugich nagle bardzo delikatnie. Powinno być odwrotnie, że najpierw bronimy zasad, porządku społecznego, a swojej władzy na końcu, bo władza jest służebna w stosunku do zasad, których powinna bronić – podkreślał polityk.
Marek Jurek nie żałował też słów krytyki dla anarchicznych działań opozycji. Nazwał je „syntezą strategii: ulica i zagranica”, polegającej m.in. na zorganizowaniu „drastycznej awantury” na skalę krajową.
– Co powiedziałby Donald Tusk, gdyby przedstawiciele opozycji w Parlamencie Europejskim zajęli stół prezydialny dlatego, że przewodniczący Martin Schulz, któremu zdarza się to bardzo często, wykluczył posła z posiedzenia? – zastanawiał się lider Prawicy Rzeczypospolitej.
W przekonaniu Marka Jurka, eskalowanie konfliktu rządzący-opozycja jest na rękę obu stronom sporu, zgodnie atakującym umiarkowaną opozycję, która nawołuje do porozumienia.
Źródło: ipla.pl
RoM