Zgodnie z przewidywaniami Marine Le Pen została w niedzielę 4 lipca wybrana po raz czwarty na szefową Zjednoczenia Narodowego (RN). Jesienią ma tymczasowo zrezygnować z obowiązków partyjnych i skupić się na wyborach prezydenckich w 2022 r. W tym czasie zastąpi ją wiceprzewodniczący Jordan Bardella.
17 Kongres Zjednoczenia Narodowego (dawniej: Frontu Narodowego) odbywał się w Perpignan i wybrał nowe władze. Marine Le Pen była jedyną kandydatką na przewodniczącego. Otrzymała 98,35 proc. głosów delegatów. Barometrem wpływów w partii było głosowanie na jej zastępców. Jordan Bardella, szef listy RN w ostatnich wyborach do PE wyprzedził tu mera Perpignan Louisa Aliota oraz mera miasta Henin-Beaumont Steeve’a Briois. Kolejne miejsca zajęli Nicolas Bay, David Rachline, Sébastien Chenu, Wallerand de Saint-Just, Bruno Gollnisch, Stéphane Ravier i Jean-Lin Lacapelle.
Bardella ma 26 lat. To były szef młodzieżówki narodowej. Należy do „prawicy umiarkowanie postępowej”. Podobnie jak jego mentorka Marine Le Pen, Bardella jest „pragmatykiem”. Sprzeciwiał się małżeństwom osób tej samej płci, ale kiedy ustawa o homozwiązkach przeszła, w 2019 r. zapewniał, że uważa „jak większość Francuzów, że małżeństwo dla wszystkich jest teraz rzeczą oczywistą”. Podejmuje tematy ekologii, nie deklaruje sprzeciwu wobec aborcji, a w czasie kampanii w eurowyborach mówił nawet, że jego partia nie kwestionuje „prawa do aborcji”. Ogłosił także, iż „nie będzie demonstrował przeciwko in vitro dla wszystkich” i ustawie bioetycznej.
Wesprzyj nas już teraz!
Wracajmy jednak do Perpignan, gdzie Kongres miał poprawić nastroje członków partii, która przegrała wybory regionalne i nie zdobyła żadnego z regionów Francji (najbliżej byli w Prowansji-Alpach-Lazurowym Wybrzeżu). Porażkę tłumaczono bojkotem wyborów przez zwolenników Le Pen, czy „diabolizacją” tej partii w mediach. To raczej słabe tłumaczenie, bo okazuje się, że to straszenie społeczeństwa Zjednoczeniem jest jednak ciągle skuteczne, a nad Marine Le Pen wisi „szklany sufit” przekroczenia progu 50%.
Na pocieszenie dodawano, że „przegrali też inni”, zwłaszcza partia prezydencka Republika w Drodze (LREM). W skali kraju miała znacznie słabszy wynik, niż RN. „La République En Marche!” odnotowała spadek o 15 punktów proc. Zjednoczenie straciło tylko 3 punkty – pocieszali się jego działacze. Najważniejsze są jednak przyszłoroczne wybory prezydenckie i Kongres był rozpoczęciem kampanii wyborczej.
Przed Marine Le Pen rysują się jednak nienajlepsze perspektywy. Po wyborach regionalnych wiatru w żagle nabrali politycy centroprawicowych Republikanów. Jeśli uda się im scalić partię naruszoną wyborem Macrona na prezydenta (klęska ich kandydata Fillona) i wystawić wspólnego kandydata, to może on mieć szanse na drugą turę kosztem Le Pen. Dodatkowy zgryz dla narodowców to możliwość pojawienia się pozapartyjnego kandydata prawicy. Wysuwano tu już np. kandydaturę zdymisjonowanego przez Macrona szefa sztabu armii gen. Pierre’a de Villiersa, a ostatnio bardzo popularnego publicysty Erica Zemmoura. Obydwaj zbierali w sondażach dwucyfrowe poparcie i to kosztem sporej części tradycyjnego elektoratu Zjednoczenia Narodowego.
Politycy RN przedstawiali porażkę w wyborach regionalnych jako „wypadek przy pracy”, ale zaufanie do możliwości wygrania przez Le Pen wyborów prezydenckich zostało nadszarpnięte. Nawet na samym Kongresie w Perpignan niektórzy nie mieli zaufania do szans Marine Le Pen w 2022 r. Dziennik Le Parisien przeprowadził kilka rozmów z delegatami, którzy mówili, że mogą „nie dotrzeć do celu”. Cytowany przez dziennik Antoine, profesor uniwersytetu z Isère, mówił, że „partia płaci za chroniczną niestabilność ideową” i to, że „chce iść we wszystkich kierunkach”. Chodziło m.in. o wystawianie jako liderów list regionalnych np. byłych polityków centroprawicy, ale też lewicowej Zbuntowanej Francji (Andre Kotarac). W partii w ciągu ostatnich kilku miały miejsce pewne czystki, których ofiarami byli lokalni działacze o profilu bardziej konserwatywnym i prawicowym. Wyścig do Pałacu Elizejskiego w 2022 może być dla Marine Le Pen nawet trudniejszy, niż w poprzednich wyborach…
Bogdan Dobosz