15 stycznia 2024

Marsz do władzy. Alternatywa dla Niemiec szybko rośnie w siłę. Co to oznacza dla Polski?

(Fot: WOLFGANG RATTAY / Reuters / Forum)

Rok 2024 będzie dla niemieckiej polityki powojennej rokiem historycznym: po raz pierwszy antyimigrancka, antyunijna i nacjonalistyczna partia, jaką jest Alternatywa dla Niemiec, wygra wybory landowe – i to aż w trzech landach. Niemieckie elity polityczne zastanawiają się, jak powstrzymać AfD, myśląc nawet o zakazie jej działalności. Partia jednak z miesiąca na miesiąc rośnie w siłę i wkrótce poważnie zagrozić liberalnemu estabilishmentowi. Dla Polski może to oznaczać nowe, trudne wyzwania.

Alternatywa dla Niemiec zwycięży w tym roku wybory w trzech niemieckich landach. Sondaże nie pozostawiają wątpliwości: wygra w Turyngii, Saksonii i Brandenburgii. To może oznaczać punkt zwrotny: pokaże niezdecydowanym, że AfD jest zdolna do osiągania prawdziwych sukcesów. Co więcej, w żadnym z wymienionych landów AfD nie przejmie władzy: bo nikt nie chce wejśc z nią w koalicje. To tylko umocni narrację Alternatywy o zakłamanym estabilishmencie, który boi się prawdziwej zmiany. Tymczasem już dziś w całym kraju AfD jest już drugą siłą polityczną – w sondażach ma od 21 do 23 procent, ustępując tylko chadeckiej koalicji CDU/CSU. Alternatywa dystansuje wszystkie inne ugrupowania: socjaldemokratyczną SPD, Zielonych, liberalną FDP i mieszczańskich Wolnych Wyborców. Trend jest wyraźny: partia cały czas rośnie w siłę i za kilka lat może zwyciężyć już nie w tym czy innym wschodnim landzie, ale w całym kraju. Wybory do Bundestagu odbędą się tymczasem już w 2025 roku – i AfD może naprawdę wiele namieszać.

AfD może się podobać

Wesprzyj nas już teraz!

Nie można się dziwić, że Niemcy chcą głosować na Alternatywę (AfD). Ta założona w 2013 roku partia pod wieloma względami prezentuje po prostu normalność. Partia jest kojarzona przede wszystkim z ostrym sprzeciwem wobec migracji; to rzeczywiście jej główny motor napędowy. W miarę, jak narastają problemy z przestępczością migrantów oraz z rosnącymi kosztami ich utrzymania, popularność AfD rośnie. Jednak ugrupowanie ma zdrowe pomysły w wielu innych obszarach. Wymienię tylko kilka najważniejszych postulatów: przywrócenie poboru powszechnego; zerwanie z polityką utrudniającą dostęp do broni palnej; całkowite odrzucenie ideologii gender na uniwersytetach i w polityce państwa; promowanie dzietności poprzez ulgi podatkowe dla rodzin wielodzietnych; powiązanie emerytury z liczbą dzieci; wycofanie jakiegokolwiek państwowego wsparcia dla aborcji; wzmocnienie klasy średniej poprzez obniżenie podatków; zerwanie z ideologiczną polityką klimatyczną…

Do tego dochodzi kwestia unijna. AfD sprzeciwia się rozbudowie struktur europejskich, chce zlikwidować strefę euro (sic) i budować UE wyłącznie jako wspólnotę suwerennych państw.

Problem w tym, że tej szerokiej palecie zdroworozsądkowych i godnych poparcia poglądów towarzyszą też pomysły o wiele bardziej kontrowersyjne – przynajmniej z polskiej perspektywy.

Wyrzucić wojska USA, wejść w sojusz z Rosją

Chodzi przede wszystkim o politykę międzynarodową i historyczną. W swoim programie Alternatywa deklaruje się jako ugrupowanie popierające członkostwo w NATO – ale na zmienionych zasadach. Partia odrzuca obecność „wojsk sojuszniczych” na swoim terytorium, a zwłaszcza utrzymywania w Niemczech broni atomowej. W Bundesrepublice stacjonuje obecnie około 35 tysięcy żołnierzy amerykańskich. Amerykanie trzymają też w Niemczech broń nuklearną. Teoretycznie służy to ochronie całej Europy przed Rosją. Jednak wojska amerykańskie nie pojawiły się w Niemczech na zaproszenie Berlina; ich obecność, nawet jeżeli pod wieloma względami realizuje niemieckie interesy bezpieczeństwa, wiąże się ściśle z przegraniem przez III Rzeszę wojny.

Trzymając w RFN swoje wojska Amerykanie po prostu kontrolują niemieckiego partnera. AfD zdaje sobie z tego sprawę, dlatego dążąc do usunięcia tej obecności chce zwiększyć niezależność własnego kraju – i postawić na zbliżenie z Rosją. W programie Alternatywa pisze: „Zimna wojna minęła. USA pozostają naszym partnerem. Rosja powinna się nim stać. AfD popiera zakończenie sankcji i poprawę stosunków z Rosją”. Chęć bliskiej współpracy z Rosjanami nie jest dla Niemców niczym zaskakującym, w końcu to nie Alternatywa zbudowała Nord Stream i Nord Stream 2. Jednak formułowanie takich strategicznych wizji zwłaszcza w kontekście trwającej wojny na Ukrainie wskazuje dość wyraźnie na inną jakość współpracy, o której myślą politycy Alternatywy. Wycofanie wojsk amerykańskich z RFN i bliższa współpraca za Rosją może być odczytywany jako mało zawoalowany projekt budowy niemiecko-rosyjskiej dominacji gospodarczo-militarnej na kontynencie, a przynajmniej w jego części wschodniej.

Polityka wobec Polski

Wobec Polski Alternatywa nie formułuje żadnych roszczeń. W ugrupowaniu do niedawna istotną rolę odgrywały jednak środowiska prezentujące dość poważny rewizjonizm: może nie tyle graniczny, co przynajmniej narracyjny. Powszechnie podaje się przykład Alexandra Gaulanda, który w 2018 roku bagatelizował okres rządów III Rzeszy jako nieistotny dla niemieckiej tysiącletniej historii, a rok wcześniej postulował uznanie wojskowych dokonań Wehrmachtu. Gauland był wówczas przewodniczącym AfD; stracił jednak tę funkcję. Problem rewizjonizmu nie dotyczy jednak wyłącznie jego: w AfD przez kilka lat formalnie funkcjonowała frakcja Der Flügel (pol. Skrzydło) związana tożsamościowo ze środowiskami neo-narodowego socjalizmu, którą kierowali politycy AfD Björn Höcke i Andreas Kabitz. W związku z oskarżeniami formułowanymi pod adresem Der Flügel przez niemiecki kontrwywiad kierownictwo AfD postanowiło o rozwiązaniu frakcji. Nie zostało to jednak dokonane, bo frakcja formalnie nigdy nie istniała; jej członków nie usunięto z partii. Z ugrupowania wyrzucono jedynie Andreasa Kabitza, który miał szczególnie silne związki z neo-narodowosocjalistycznym środowiskiem. Wokół partii funkcjonuje też środowisko protestanckich historyków, którzy negują albo relatywizują odpowiedzialność III Rzeszy za wywołanie II wojny światowej, chętnie krytykując politykę polskich władz międzywojennych i to właśnie Polsce przypisując prowadzenie agresywnych działań destabilizujących wówczas Europę. Przykładowo w 2019 roku, z okazji 80. rocznicy wybuchu wojny, obszerny artykuł na temat jej genezy opublikował hołubiony przez środowiska AfD historyk Karlheinz Weißmann. Weißmann cytował notatki angielskich dyplomatów z 1939 roku, chcąc pokazać, że Polska przygotowywała się rozbicia Niemiec w wojnie i aneksji Prus Wschodnich. Weißmann pisał też o tym, że Polacy tworzyli „obozy, które z łatwością wytrzymałyby porównanie z obozami koncentracyjnymi”. To narracja bliska bardzo wielu wyborcom AfD, nawet jeżeli w kampanii wyborczej temat nie odgrywa żadnej roli, wracając ewentualnie tylko przy okazji dyskusji o reparacjach.

Problem imigrancki

AfD formułuje też niekiedy niezwykle kontrowersyjne postulaty w sprawie imigrantów. O ile takie idee jak zamykanie granic zewnętrznych UE czy restrykcyjna polityka azylowa nie budzą większych wątpliwości, to na tym się nie kończy. W 2016 roku ówczesna wiceszefowa Alternatywy Beatrix von Storch proponowała strzelanie do migrantów, którzy nielegalnie przekraczają europejskie granice i nie chcą się zatrzymać – zarówno do mężczyzn jak i kobiet (nie należałoby strzelać tylko do dzieci). W 2023 roku w Poczdamie odbyło się z kolei niejawne spotkanie środowisk prawicowych, zarówno z AfD jak i z ruchu identytarystów oraz z najbardziej prawicowego skrzydła CDU. Politycy i działacze planowali program przymusowego przesiedlenia migrantów z Niemiec do Afryki Północnej. Niemcy miałyby podpisać umowę z którymś z państw afrykańskich, tak, by wybudować specjalne miasto dla przesiedleńców. Niemiecka prasa liberalna uznała te idee za czysto nazistowskie (III Rzesza planowała przesiedlić Żydów na Madagaskar), ale politycy uczestniczący w spotkaniu nie odcięli się od tych planów. W Poczdamie był obecny między innymi osobisty referent szefowej AfD, Alice Weidel. Jak twierdził, „prywatnie”.

Kordon sanitarny

Czy Alternatywa ma jednak realną szansę przejąć kiedyś w Niemczech władzę? To będzie bardzo trudne – z dwóch zasadniczych przyczyn. Po pierwsze, AfD musiałaby stać się partią ogólnokrajową. Obecnie jest ugrupowaniem głównie Niemców Wschodnich – a to teren o wiele słabiej zaludniony, stąd nie jest rozstrzygający w wyborach do Bundestagu. Gdyby wybory odbywały się wyłącznie w landach zachodnich, AfD otrzymałaby 16,5 proc. głosów. Owszem, jej poparcie rośnie nawet tam – w trzech landach zachodnich przekracza nawet 20 procent. Dynamika wzrostu popularności AfD w tej części kraju jest jednak o wiele słabsza; żeby to się zmieniło, Niemcy musiałyby popaść w ogromny kryzys. To oczywiście możliwe, ale – dopiero w perspektywie wyborów w 2029 roku, bo te w roku 2025 prawie na pewno wygra chadecja. CDU/CSU będzie wolała zbudować koalicyjny rząd z jakąkolwiek inną partią, byleby nie wchodzić we współpracę z AfD.

To właśnie drugi powodów, dla którego Alternatywie jest trudno przebić się do władzy. Partia jest otaczana swoistym „kordonem sanitarnym”. Niemiecka powojenna scena polityczna jest bardzo stabilna i poniekąd przypomina status quo panujący w rzymskiej republice, gdzie ludziom spoza ustalonej elity było bardzo ciężko się przebić, a pogardliwe określenie homo novus towarzyszyło im bardzo długo. Jednak w 1980 roku powstała partia Zielonych, w 2006 Partia Piratów, w 2009 roku – partia Wolnych Wyborców. Wszystkie te nowe ugrupowania akceptują jednak w pełni liberalny porządek demokratyczny, zgłaszając jedynie różnorodne zastrzeżenia szczegółowe dotyczące mechaniki funkcjonowania tego porządku. AfD uważa się wprawdzie, podobnie jak tamte ugrupowania, za partię liberalną i demokratyczną (tak definiuje się we własnym programie). Jest jednak istotna różnica: demokratyczny liberalizm niemieckiego mainstreamu jest zasadniczo unijny i globalistyczny, to znaczy: jest niechętny albo zgoła wrogi państwu narodowemu.

Alternatywa dla Niemiec jest za to ugrupowaniem jednoznacznie nacjonalistycznym: jej właściwym punktem odniesienia nie są „zasady liberalnego świata zachodniego”, ale niemiecka tradycja i niemiecka państwowość. Partia proponuje szereg zmian w prawie wyborczym, które miałyby – między innymi na wzór szwajcarski – zwiększyć możliwości demokracji bezpośredniej, co w oczywisty sposób ogranicza możliwość odgórnego wpływania na sprawy państwowe przez zakulisowe działania globalnych elit.

W ten sam sposób AfD podchodzi do Unii Europejskiej. W Polsce UE jest przedstawiana często jako instrument niemieckiej polityki. To w dużej mierze prawda, ale trzeba poczynić zasadniczą uwagę: UE jest instrumentem w rękach niemieckich liberalnych elit sprzymierzonych z globalistami. Z perspektywy AfD oznacza to, że UE w obecnym kształcie nie realizuje interesów niemieckiego narodu; dlatego powinna zostać radykalnie zmieniona. „Podniesienie ręki” na UE to jednak w Niemczech prawdziwa rewolucja: a przed rewolucją estabilishment, co oczywiste, będzie bronić się każdym dostępnym sposobem. Dlatego w kraju rozważa się nawet… delegalizację Alternatywy jako partii mającej jakoby godzić w porządek konstytucyjny.

Wszystko wskazuje na to, że rok 2024 przyniesie Alternatywie duże sukcesy i pozwoli na znakomity start w kampanię wyborczą w roku 2025, kiedy Niemcy wybiorą nowy skład Bundestagu. Ze względu na to, że wszystkie inne ugrupowania odrzucają koalicję z AfD, partii trudno będzie przebić próg potrzebny do stworzenia rządu. Rzecz jednak w tym, że rząd, który powstanie po nowych wyborach, nie będzie zdolny do rozwiązania najpoważniejszych problemów kraju, takich jak migracja: ze względu na relatywnie niską popularność chadecji, CDU/CSU będzie musiała wejść w koalicję z którąś z partii lewicowych, a to oznacza zgniłe kompromisy. Dlatego politycy Alternatywy przygotowują się na długi marsz, mając nadzieję, że w 2025 roku osiągną po prostu znakomity wynik – a władzę przejmą w roku 2029. Niemiecki estabilishment liberalny zrobi wszystko, by do tego nie dopuścić. Zobaczymy, kto w tej bitwie wygra.  

 

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij