12 kwietnia 2024

Marsz w Obronie Dzieci – egzorcyzmy w neopogańskiej Warszawie

(Fot. CŻiR/x)

Słynna fotografia Jakuba Szymczuka z procesji Bożego Ciała nieźle oddałaby wymowę i ducha czwartkowego Marszu w Obronie Dzieci. Wczoraj było podobnie jak wówczas, tylko… bardziej.

 Promienne słońce, ksiądz z Najświętszym Sakramentem, grupa wiernych na ulicy, a wokół tłum całkowicie obojętnych ludzi, zajętych rozmową przy kawiarnianych stolikach, bez najmniejszej czci dla Boga Żywego, ani nawet nie wykazujących śladu zainteresowania Jego obecnością. Całości dopełniała górująca nad wszystkimi tęcza, mająca symbolizować rzekomy triumf wynaturzonej ideologii w tak symbolicznym miejscu jak plac Zbawiciela w stolicy Polski – tak było wtedy.

W czwartkowe popołudnie zaś – zgadzał się nawet dzień tygodnia – dużo liczniejszy marsz obrońców dzieci nienarodzonych, z Krzyżem na czele i wieloma świętymi wizerunkami, przemierzał samo centrum stolicy, która w dwóch kolejnych, niedawnych głosowaniach mocnym głosem, demokratycznie opowiedziała się za wprowadzeniem szatańskich praw u siebie i w całej Polsce.

Wesprzyj nas już teraz!

Uczestnikami byli nie tylko warszawiacy. Przybyły grupy z Rzeszowa, Krakowa, Jasła, Szczecina… Przez całą drogę odmawiali Różaniec i śpiewali wymowne pieśni: „Króluj nam Chryste…”, „Z dawna Polski Tyś Królową…”, „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród…” niosły się po ulicach stolicy, pośród przypadkowych przechodniów – zdziwionych, lekko zdezorientowanych, czasem nawet rozbawionych na widok czegoś obcego, nieznanego i tak odmiennego jak z innego świata.

Stający w obronie nienarodzonych nie tylko się modlili i śpiewali, nieśli też hasła i fotografie dzieci poczętych. Taki widok wyrywał z powszechnej obojętności pojedynczych obserwatorów. Ci, kiedy już się odzywali, to raczej po to by zdradzić braki w podstawach biologii. „To nie jest dziecko” – rzuciła nastolatka. „To jest kijanka” – dowodził motocyklista w średnim wieku, zmuszony zatrzymać się na jednym z rond aby przepuścić przechodzących. „Byłeś taką kijanką” – przypomniał ignorantowi ktoś z tłumu.

Spokój i powaga, a także liczba uczestników jaskrawo kontrastowały z tym, co największe miasto w Polsce ogląda co roku czerwcową porą: wielotysięcznymi tłumami hałaśliwych, nieraz rzucających bluźnierstwami zwolenników nowego, tęczowego komunizmu. Jednak tamte nowe „pochody pierwszomajowe” pod przewodnią ręką ambasad i korporacji, bardziej podobają się dzisiejszej Warszawie.

Prawo do życia jest niepodważalne i elementarne, w dodatku gwarantuje je Konstytucja; politycy głosujący za aborcją oraz ci, którzy ich wybrali, odpowiedzą przed Panem Bogiem; krew niewinnych dzieci woła o pomstę do Nieba i przyjdzie nam kiedyś za nią zapłacić; Polską rządzą zdrajcy, którzy dziś wypełniają zadania postawione przed niemiecką administracją okupującą nasze ziemie – te myśli wypowiedziane podczas wystąpień przed pomnikiem Kopernika, a później przed siedzibą Sejmu, mieli okazję usłyszeć parlamentarzyści i przechodnie.

Modlitwa różańcowa mająca moc egzorcyzmu poszła w Niebo. Może też poruszyć żyjących w mieście tak wytrwale pracującym na swoją duchową i fizyczną zgubę. Coraz bardziej przypomina ono neopogańskie metropolie miast skoncentrowanych jedynie na przepychu i doczesności. O ich dawnej, prawdziwej – bo zakorzenionej w wierze – potędze przypominają jeszcze dawne świątynie, zamieniane powoli w muzea i restauracje. Czy czeka to również Warszawę?

Najbardziej donośny dźwięk wyszedł wczoraj od Dzwonu Nienarodzonych, ustawionego przy Sejmie i zarazem przy pomniku poświęconym pamięci bohaterów walczących i ginących za Polskę. Obecni na Marszu posłowie zapewniali, że był dobrze słyszalny także w parlamentarnych gmachach. Obyśmy mogli przekonać się o tym podczas głosowań, które w ogóle nie powinny mieć miejsca – nad prawem najsłabszych do przyjścia na świat.

Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij