Niemiecki Kościół coraz bardziej otwiera się na ideologię gender. Choć ideologia ta w jawny sposób przeczy nie tylko Magisterium, ale i samemu porządkowi stworzenia, niektórzy biskupi i teologowie witają ją z otwartymi ramionami. Dlaczego?
W ubiegłym tygodniu odbyło się w Niemczech spotkanie pt. „Czy gender jest ideologią?”. Wziął w nim udział biskup pomocniczy Essen, Ludger Schepers. Jak mówił Schepers, podczas niedawnego zebrania plenarnego episkopatu Niemiec ujawniły się ogromne różnice między biskupami w podejściu do genderyzmu. Sam bp Schepers, jak relacjonował na spotkaniu, polecał innym hierarchom swobodne i otwarte podejście do tematu dodając, że „strach jest zawsze złym doradcą”. Według relacji niemieckiej „Katolickiej Agencji Informacyjnej” biskup miał powiedzieć, iż trzeba sobie uświadomić, że jest coś więcej niż tylko mężczyzna i kobieta.
Wesprzyj nas już teraz!
Stanowisko samego bp. Schepersa i przekazane przez niego informacje o dużych podziałach w episkopacie wywołały spore poruszenie w katolickich niemieckojęzycznych mediach. Jak pisze publicysta i działacz Mathias von Gersdorff, poruszenie to nie jest bezzasadne.
„W Kościele katolickim w Niemczech jest wielu, którzy od dawien dawna z sympatią patrzą na każdą modną ideologię, o ile tylko przeczy ona katolickiemu Urzędowi Nauczycielskiemu. Katolicy ci działają jak prawdziwa piąta kolumna, która systematycznie próbuje zmniejszyć opór Kościoła względem jego wrogów. Gdy chodzi o gender, to ta piąta kolumna jest aktywna już od dłuższego czasu. I to nie bez sukcesu” – pisze autor.
Von Gersdorff jako przykład sukcesu genderystów wskazuje na niedawną broszurę wydaną przez niemiecki episkopat, która przedstawia gender jako rzecz nie będącą złą samą w sobie. Źli mają być tylko ekstremiści – skrajni jej sympatycy i skrajni przeciwnicy. Publicysta przekonuje, że jest to przejaw typowego dla Niemców myślenia, według którego prawdziwe i dobre jest tylko to, co nie jest „skrajne”. Dzięki tej dialektyce z powodzeniem stosuje się „taktykę salami”, szerząc w niemieckim Kościele akceptację dla „osiągnięć” rewolucji seksualnej: środków antykoncepcyjnych, związków pozamałżeńskich, związków jednopłciowych.
„Wypowiedzi papieży i katolicki Urząd Nauczycielski tylko na krótką metę mogą powstrzymywać to rozmiękczanie katolickiego nauczania. Czy inaczej miałoby być z ideologią gender, prawdziwą arcyherezją, zaprzeczającą nie tylko tej czy innej części nauczania, ale całemu porządkowi stworzenia? […] Cały batalion teologów jest już gotowy, by zakotwiczyć gender jako uprawnioną część składową Kościoła katolickiego w Niemczech, z całą pewnością z poparciem niektórych biskupów” – ostrzega publicysta.
Von Gersdroff zastanawia się dalej, dlaczego podobne rzeczy dzieją się akurat w Kościele niemieckim. Jak wskazuje, już całe dziesięciolecia temu niemiecki progresywizm porzucił katolickie nauczanie oparte na prawie naturalnym. W konsekwencji wykształcono „etykę sytuacyjną”, która zakłada, że żaden czyn nie jest z góry zły albo dobry, bo wszystko zależy od szczegółów. „W związku z tym mogą pojawić się na przykład takie sytuacje, które usprawiedliwiają zastosowanie sztucznej antykoncepcji” – pisze autor.
Skutkiem tego myślenia, dodaje, jest oddzielenie aktu seksualnego od powoływania nowego życia. Wszystko zależy od indywidualnej sytuacji życiowej, wpływów kulturowych, sytuacji materialnej. Znalazło to swój mocny wyraz w tak zwanej „Deklaracji z Königstein”. W 1968 niemieccy biskupi zakwestionowali papieskie nauczanie wyrażone w encyklice „Humanae vitae”. Według von Gersdorffa całkowicie podkopało to w Niemczech „autorytet prawa naturalnego i ułatwiło w ten sposób akceptację szalonych ideologii, na przykład gender”.
„Ideologia gender, twierdząca, iż płeć jest konstruowana kulturowo, a zatem samowolna, jest w gruncie rzeczy radykalizacją odrzucenia nauki o prawie naturalnym: Człowiek nie jest albo mężczyzną albo kobietą z natury (albo czymkolwiek innym), ale jest tym, czym się sam czuje. Jaką funkcję ma jednostka przy ewentualnym akcie płciowym jest całkowicie nieistotne. Zasadniczo to wyobraźnia powinna stwierdzać, za co uważa się człowiek” – pisze publicysta.
„W ten sposób staje się jasne, dlaczego niemieccy progresiści przyjmują gender z otwartymi rękami: Oczekują pełnej swobody dla swoich fantazji, by móc rozwijać najdziksze teologiczne pomysły. Każde sprecyzowanie [nauczania] przez papieża lub katolicki Urząd Nauczycielski odczuwają jako despotyczne lub samowolne. Odrzuca się nawet fundamentalne wypowiedzi o naturze człowieka. Tym, co wyradza się z takiego duchowego braku hamulców, jest gender” – tłumaczy von Gersdorff.
Dla niektórych teologów to szczyt marzeń: Sposób myślenia, w którym nie ma niczego pewnego; wszystko jest niedefiniowalne, zawsze jest płynne, pisze autor. Jak dodaje, tak pojmowana teologia jest kompletnie bezproduktywna, ale nie dość na tym: „To, że taka teologia nie pasuje do wiary katolickiej, jest oczywiste. Absurdalna religia zastępcza genderystów kończy się w panteizmie i jest buntem przeciwko porządkowi stworzenia” – kończy Mathias von Gersdorff.
Źródło: mathias-von-gersdorff.blogspot.de
Pach