Przy okazji kanonizacji Matki Teresy słyszeć będziemy o jej bohaterskim zaangażowaniu na rzecz ubogich, chorych i cierpiących. O jej wyniesieniu na ołtarze poinformują zapewne nie tylko media katolickie, ale i świeckie – postać Agnes Gonxha Bojaxhiu znana jest bowiem całemu światu i przez wielu bardzo szanowana. Ale nie wszystko co robiła i mówiła Matka Teresa zostało uszanowane przez świat.
Naznaczony niepojętym wręcz poświęceniem dla drugiego człowieka żywot Matki Teresy z Kalkuty prezentowany jest jako przykład nie tylko chrześcijanom. I bardzo dobrze, pragniemy wszak, by świat brał przykład z katolickich świętych. Nie zapominając ani na chwilę o wszystkich dziełach charytatywnych podejmowanych przez dzielną zakonnicę, nie możemy jednak nie podkreślić i innych jej postaw – takich, których dzisiejszy świat naśladować nie chce.
Wesprzyj nas już teraz!
Otóż warto uzmysłowić sobie, że miłość Matki Teresy do drugiego człowieka, nie wynikała z popularnej dziś ideologii dobro-człowieczyzmu, nie wzrastała dzięki studiowaniu Marksa i nie promieniowała na cały świat z powodu światopoglądowego pędu do „wyrównywania nierówności społecznych”. Jej troska o ubogich wynikała z głębokiej miłości do Jezusa Chrystusa i Jego Ojca. Zakonnica ta wiedziała, że konieczność spełniania uczynków miłosierdzia pojawiła się wraz z coraz to nowszymi odczytywaniami Objawienia, ograniczającymi całą religię wyłącznie do oddawania jałmużny. Matka Teresa doskonale zdawała sobie sprawę, że cierpienie biednych (jak i każde inne cierpienie!) jest wynikiem grzechu pierworodnego, a troska o słabszych od zawsze wszczepiona jest w duszę człowieka stworzonego przecież na wzór i podobieństwo Jedynego Boga. To on natchnął przecież proroków, by już w Starym Testamencie przekazali chociażby te słowa:
„Kto ciemięży ubogiego, lży jego Stwórcę, czci Go ten, kto się nad biednym lituje” (Prz 14,31).
„A wszystkim, którzy postępują sprawiedliwie, dawaj jałmużnę z majętności swojej i niech oko twoje nie będzie skąpe w czynieniu jałmużny! Nie odwracaj twarzy od żadnego biedaka, a nie odwróci się od ciebie oblicze Boga. Jak ci tylko starczy, według twojej zasobności dawaj z niej jałmużnę! Będziesz miał mało – daj mniej, ale nie wzbraniaj się dawać jałmużny nawet z niewielkiej własności!” (Tb 4, 7-8).
„Synu, nie odmawiaj biedakowi rzeczy niezbędnych do życia i oczu potrzebującego nie męcz zwlekaniem!” (Syr 4,1)
„Nie będziesz niesprawiedliwie gnębił najemnika ubogiego i nędznego, czy to będzie brat twój, czy obcy, o ile jest w twoim kraju, w twoich murach. Tegoż dnia oddasz mu zapłatę, nie pozwolisz zajść nad nią słońcu, gdyż jest on biedny i całym sercem jej pragnie; by nie wzywał Pana przeciw tobie, a to by cię obciążyło grzechem” (Pwt 24,14-15).
Matka Teresa znała te słowa doskonale, podobnie jak dziesiątki innych cytatów z Pisma, które traktują o ubogich. Wiedziała więc, że uczynki miłosierdzia – dziś zbyt wąsko nazywane „działalnością charytatywną” – nie są odkryciem Kościoła drugiej połowy XX wieku. Wiedziała też, że jako zakonnica uczestniczy w odwiecznym dziele miłosierdzia pełnionym przez Kościół, który od zawsze (również w okrytym ciemną legendą średniowieczu) przychodził z pomocą materialną do chorych, ubogich i opuszczonych. Nieszczęście, jakim są wszelkie obserwowane dziś przez nas próby zredukowania działalności Mistycznego Ciała Chrystusa jedynie do działań charytatywnych, stanowią efekt utraty zmysłu wiary wielu jego prominentnych członków. Zmysłu, którego Matka Teresa nie utraciła.
Zakonnica z Kalkuty powtarzała bowiem, że źródłem miłosierdzia okazywanego przez człowieka drugiemu człowiekowi, jest Chrystus. Dlatego mawiała: Wszystko zaczyna się od modlitwy. Naucz się kochać modlitwę. Zapragnij częstej modlitwy w ciągu dnia i zadaj sobie trud, by się modlić. Jeśli chcesz się modlić lepiej, módl się częściej. Im częściej będziesz się modlił, tym łatwiej Ci to będzie przychodzić. Doskonała modlitwa nie polega na wypowiadaniu wielu słów, ale musi w niej być zapał, który wzniesie Twoje serce do Jezusa.
Nieobce jej były tradycyjne formy pobożności, związane z podstawowym elementem wiary katolickiej – wiary w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, od której wyraźnie odstąpiło dziś tak wielu z nas. Od chwili, gdy rozpoczęłyśmy codzienną adorację, nasza miłość do Jezusa stała się głębsza. Natomiast nasza miłość do ludzi stała się bardziej rozumiejąca, nasza miłość do ubogich bardziej współczująca. Poza tym liczba powołań zwiększyła się dwukrotnie – deklarowała Matka Teresa. – Mamy wielką łaskę daną nam przez Jezusa: Eucharystię. Otoczcie ją miłością. Zatroszczcie się o to, aby przynajmniej jedną godzinę w tygodniu spędzić przed Najświętszym Sakramentem – apelowała kiedy indziej.
Matka Teresa codziennie stykała się z ogromnym cierpieniem. Rozumiała, że daje ono „możliwość upodabniania się do Jezusa i stawania się jednością z krzyżem”. – Jest to najwspanialszy sposób przybliżania się do Boga – twierdziła. A sama, nagrodzona tak wieloma odznaczeniami za pomoc ubogim deklarowała: – Moim największym wyróżnieniem jest kochać Jezusa. On jest dla mnie wszystkim, On jest moim życiem, moją miłością, moją nagrodą.
Również ateistyczny świat podziwiał dzieło albańskiej zakonnicy i rzeczywiście od czasu do czasu dawał temu wyraz. Był to jednak podziw iście faryzejski. W tym samym czasie bowiem, gdy nagradzano Matkę Teresę Pokojową Nagrodą Nobla rozpoczynano ogromną kampanię na rzecz „prawa do aborcji”. Zbrodni, którą Agnes Gonxha Bojaxhiu nazywała „największym zagrożeniem dla pokoju na świecie”!
O tym aspekcie świętości Matki Teresy usłyszymy zapewne w komentarzach znacznie mniej niż o jej opiece nad chorymi i ubogimi. A sprawę aborcji przeżywała przecież bardzo mocno. – Smutny jest fakt, że wiele dzieci nie ogląda świata z powodu jakiegoś widzimisię swoich rodziców. I dodawała: – Jeśli możemy zaakceptować to, że matka zabija swoje dziecko, to jak możemy mówić innym ludziom, by nie zabijali drugiego człowieka? Zakonnica nagrodzona najsłynniejszą nagrodą świata za walkę z ubóstwem bezskutecznie wołała: – Do najbiedniejszych należą ludzie i narody niszczący życie przez aborcję lub eutanazję. Żadna bowiem ręka ludzka nie powinna odbierać niewinnego życia, bowiem jest ono życiem Boga w nas, nawet w nienarodzonym dziecku.
Świętą Matkę Teresę za patronkę mogą więc obierać obrońcy życia i rodziny, którzy na całym świecie starają się walczyć ze zbrodnią ludobójstwa nienarodzonych i z nowym zagrożeniem – genderową wizją człowieka. Zakonnica z Kalkuty powtarzała, że „rodzina która modli się razem, pozostaje razem”. To może nawet nie przeszkadzałoby dzisiejszemu światu, gdyby nie wizja rodziny według Matki Teresy – wizja bardzo tradycyjna. Dość powiedzieć, że mawiała, iż „siłą mężczyzny jest jego charakter, a siłą kobiety… mężczyzna z charakterem”.
Nagradzający niegdyś Matkę Teresę świat słuchał jej wybiórczo. Nic dziwnego, skoro mawiała, że katolicy „nie mogą się bać być wobec tego świata znakiem sprzeciwu”.
Krystian Kratiuk