Z akt postępowania w sprawie udzielenia azylu dla Norweżki Silje Garmo oraz jej małej córeczki wynika, że polski MSZ wyżej postawił interesy bliżej nieokreślonych spółek skarbu państwa niż ochronę matki i jej dziecka – mówi w rozmowie z PCh24.pl mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris.
Dlaczego polski MSZ zdecydował, że nie udzieli azylu Silje Garmo i jej córeczce? Przecież przez długi czas nic nie wskazywało na taką decyzję…
Wesprzyj nas już teraz!
To prawda. Polskie władze, prawdopodobnie zanim w grę zaczęły wchodzić interesy gospodarcze, szczerze i rzetelnie oceniały sytuację w Norwegii.
Polski Urząd do spraw Cudzoziemców potwierdził, że Norwegowie wciąż poszukują Silje i Eiry. Dokonli w tym celu wpisów w systemie informatycznym strefy Schengen, unieważnili także paszport norweskiej mamy. Jak ujawniono w decyzji Urzędu, Policja w Oslo oficjalnie poinformowała Polskę, że utrzymany jest w mocy nakaz przejęcia opieki nad dzieckiem, a poszukiwania Silje nie zostaną odwołane. To tym bardziej dziwne, że o żadnym takim nakazie władze norweskie nie poinformowały Pani Garmo.
W efekcie, Urząd do spraw Cudzoziemców stwierdził, że „istnieją obiektywne przesłanki, aby zakładać, iż udzielenie azylu Pani Silje Garmo oraz jej małoletniej córce, Eira Garmo, jest niezbędne dla zapewnienia ww. cudzoziemcom ochrony”. Innymi słowy stwierdzono, że w tej sprawie wykazano naruszenie praw człowieka, a przede wszystkim chronionego przez Europejską Konwencję Praw Człowieka życia rodzinnego. Urząd wskazał także winowajcę takiej sytuacji, czyli norweski Barnevernet, który odebrał już pani Garmo starszą córkę i jeszcze przed narodzeniem drugiej córki wyraził gotowość do odebrania jej drugiego dziecka.
Wydawało się, że to stanowisko polskiego urzędu przesądza o konieczności udzielenia Norweżkom azylu.
Okazało się jednak, że stanowisko Urzędu ds. Cudzoziemców tak naprawdę nic nie znaczy, gdy w grę wchodzą interesy…
To niestety prawda. Do przyznania Silje Garmo i jej córeczce azylu w Polsce potrzebna była bowiem jeszcze opinia MSZ, w której urzędnicy resortu z jego szefem – Jackiem Czaputowiczem – na czele, mieli odpowiedzieć na pytanie: czy jest to w interesie Rzeczypospolitej Polskiej.
Instytut Ordo Iuris przekonywał resort, aby zajął stanowisko zgodne z opinią Urzędu ds. Cudzoziemców. Przedstawiliśmy dowody na to, że Barnevernet dopuścił się złamania podstawowych praw człowieka gwarantowanych systemem międzynarodowym oraz Konstytucją RP. Argumentowaliśmy, że w interesie Polski jest stanąć w obronie wartości życia rodzinnego i udzielić stosownej ochrony przewidzianej prawem międzynarodowym matce i dziecku.
Sytuacja wydawała się być więc zupełnie oczywista. Niestety, gdy pod koniec czerwca MSZ udostępniło nam akta tego postępowania, ku naszemu ogromnemu zdziwieniu okazało się, że wewnętrzne notatki i opinie MSZ załączone do tychże akt oscylowały wokół oceny konsekwencji, jakie mogą wyniknąć dla polskich interesów politycznych i gospodarczych, jeśli nasze władze zgodzą się na udzielenie azylu Silje Garmo i jej córce.
Chodzi m.in. o interesy związane z Funduszami Norweskimi oraz ze wspólnymi przedsięwzięciami gospodarczymi polskich spółek skarbu państwa i firm norweskich, przy czym nie wskazywano na żadne twarde podstawy tego typu obaw.
Przeglądając te dokumenty doszedłem do wniosku, że jedynym czego w nich brakuje jest jasne stwierdzenie, że Norwegowie zagrozili Polsce konsekwencjami politycznymi i ekonomicznymi, jeśli zdecydujemy się na udzielenie azylu. Jak bowiem inaczej interpretować tego typu przewidywania i oceny polskiego MSZ gdyby nie byłyby przedstawione bądź wymownie zasugerowane przez stronę norweską? Dlatego aż do końca walczyliśmy o ujawnienie jedynego dokumentu objętego klauzulą poufności. Ostatecznie jego utajnienie przed adwokatami Silje i Eiry zaskarżyliśmy do sądu administracyjnego, co nie przeszkodziło MSZ zakończyć postępowania.
W jaki sposób bezbronna kobieta z małym dzieckiem może zagrozić polsko-norweskim interesom politycznym i ekonomicznym?
Norwegia jest bardzo czuła, co zabrzmi jak ponury żart, na punkcie przestrzegania i ochrony praw człowieka. Jednocześnie od kilku lat jest ona niezwykle mocno krytykowana przez społeczność międzynarodową, międzynarodowe organy ochrony praw człowieka oraz swoje własne środowiska eksperckie za nieludzki system Barnevernet, który prowadzi do masowego odbierania dzieci, separowania ich od rodziców i całkowitego następnie zrywania wszelkich więzi pomiędzy dziećmi a ich biologicznymi rodzicami.
Udzielenie przez Polskę azylu Silje Garmo wpisywałoby się zatem w liczne głosy krytyczne wobec Barnevernet. Odpowiednio, jeżeli polskie władze nie udzielą ochrony Norweżce uciekającej z dzieckiem przed Barnevernet, Norwegowie chętnie przedstawią to jako dowód prawidłowości funkcjonowania tego norweskiego urzędu.
A że zarówno dzieci, jak i ich rodzice są przez Barnevernet krzywdzeni pokazują liczne afery, jakie od lat wybuchają w Norwegii. W styczniu tego roku norwescy dziennikarze śledczy ujawnili, że 25 proc. dzieci przekazywanych przez Barnevernet pieczy zastępczej zniknęło z systemu i nie jest objętych jakąkolwiek kontrolą i nadzorem.
Co to oznacza?
Oznacza to, że 25 proc. dzieci odebranych rodzicom i przekazanych do rodzin zastępczych przez system Barnevernet nie jest potem w żaden sposób objętych ani ochroną, ani opieką publicznego systemu pieczy zastępczej. Nie wiadomo w związku z tym czy odebrane rodzicom dzieci są w rodzinach zastępczych, nie wiadomo gdzie mieszkają, nie wiadomo do jakich szkół uczęszczają. Krótko mówiąc: nie wiadomo, co się z nimi tak naprawdę dzieje.
Norwescy dziennikarze śledczy podjęli ten temat i w styczniu bieżącego roku opublikowali serię artykułów o „znikających dzieciach”. Przyczynkiem do tego była afera pedofilska polegająca na oddawaniu dzieci do domów, w których były one molestowane seksualnie przez swoich opiekunów.
Co znamienne: dopóki dzieci były w swoich biologicznych rodzinach, to Barnevernet niemal codziennie kontrolował, co się z nimi dzieje. Jednak od chwili przekazania dzieci do domów zastępczych, w tym środowisk pedofilskich, takiej kontroli już nie było. Sprawa wyszła na jaw dopiero po bardzo wielu latach i po skrzywdzeniu bardzo wielu dzieci.
Nawet nie wiem, jak to skomentować…
Proszę mi wierzyć, to nie wszystko. W maju tego roku wybuchła afera związana z jednym z głównych psychologów Barnevernet. Okazało się, że ten mężczyzna miał w swoich materiałach tysiące fotografii pedofilskich.
Najgorsze jest jednak to, że pomimo, iż został on skazany prawomocnym wyrokiem norweskiego sądu, to Barnevernet… odmówił weryfikacji wydawanych przez niego opinii, na podstawie których zabierano dzieci rodzicom. Materiał na ten temat, zatytułowany „Cichy skandal Norwegii” wyemituje 7 sierpnia kanał BBC.
To jednak nie wszystko! Przypominam, że miesiąc temu polski konsul podjął interwencję w sprawie dziecka odebranego polskim rodzicom przez norweski system. Korzystając z przepisów międzynarodowego prawa konsularnego zażądał spotkania z polskim dzieckiem. Barnevernet odmówił realizacji międzynarodowych zobowiązań i kontaktu polskiego konsula z polskim obywatelem.
Kiedy pomimo tego polski konsul przybył na miejsce i wykonując swoje konsularne funkcje zażądał dostępu do obywatela RP, żeby sprawdzić, co się z nim dzieje, Barnevernet razem z norweską policją użył przemocy i wyniósł polskiego konsula z tzw. Domu Spotkań Barnevernet. Mamy zatem do czynienia z jednoznacznym incydentem międzynarodowym w relacjach polsko-norweskich. Utrwalenie takiej praktyki doprowadziłoby do pozbawienia skutecznej ochrony konsularnej wszystkich polskich obywateli w Norwegii.
Co gorsza, polski MSZ nie zareagował w tej sprawie…
Jak to nie zareagował?!
Po prostu – nie zareagował. Instytut Ordo Iuris wysłał zapytanie do MSZ w tej sprawie. Do dzisiaj nie uzyskaliśmy odpowiedzi na postawione pytania. Wiadomo tylko tyle, że zdarzenie miało miejsce, o czym poinformowali nas rodzice polskiego dziecka, którzy otrzymali urzędowe pismo o całym zajściu. Wysłał je nie polski MSZ, tylko Barnevernet, przyznając się do zastosowania przymusu bezpośredniego wobec polskiego konsula.
Polski MSZ nie podjął w tej sprawie żadnej interwencji. Kiedy Instytut Ordo Iuris ujawnił informacje na temat tego zdarzenia, MSZ zasugerował, że sprawy dotyczyło spotkanie ministra Czaputowicza z ambasadorem Norwegii.
Do takiego spotkania faktycznie doszło, ale sprawa ataku na polskiego konsula nie została poruszona podczas rozmowy. Pod koniec rozmowy, wyłącznie z inicjatywy ministra Czaputowicza poruszono sprawę Silje Garmo. Szef MSZ wyraził przekonanie, że… strona polska nie mogła szybciej skończyć postępowania ponieważ… pełnomocnik Norweżki wciąż składa nowe wnioski. Podkreślam, bo to bardzo ważne: minister Czaputowicz wypowiedział te zapewnienia sam z siebie, ambasador Norwegii nie pytał o tę sprawę!
To wszystko składa się na niezwykle ponury obraz polityki resortu spraw zagranicznych. Urzędnicy MSZ żyją w odrealnionym przekonaniu o dobrych relacjach polityczno-ekonomicznych między Polską a Norwegią, jednocześnie zamykając oczy na oczywisty koszmar norweskich i polskich rodzin, których podstawowe prawa łamane są Norwegii. Nie pamiętają też, że Fundusze Norweskie, nazywane przez Norwegów instrumentem polityki zagranicznej, nie sprzyjają umocnieniu wartości rodzinnych czy poszanowania dla tradycji narodowej.
Niejednokrotnie podczas rozmów z norweską Polonią słyszałem, że jeśli polski MSZ nie broni czy to polskiego konsula, czy też Norweżki, która wraz z dzieckiem przyjechała do Polski i poprosiła o pomoc, to na jaką opiekę i ochronę mogą liczyć polskie rodziny mieszkające w Norwegii. I czy następnym razem, kiedy jakiś działacz polonijny wystąpi przeciwko państwu norweskiemu w obronie polskich rodzin, to czy również wewnętrzne notatki MSZ nie wskażą, że bardziej opłaca się jednak ubić kolejny interes pomiędzy spółkami skarbu państwa, a norweską branżą wydobywczą, niż udzielić ochrony Polakom w Norwegii.
Czy w Norwegii prowadzone jest obecnie postępowanie prawne przeciwko Silje Garmo?
W rozmowach z MSZ Norwegowie twierdzą, że wygasili wszelkie postępowania w tej sprawie, jakie prowadził ich wymiar sprawiedliwości i Barnevernet. Dlatego w rozmowach z polskim MSZ argumentowali, że nic pani Garmo i jej dziecku z ich strony nie grozi.
Trzeba jednak jasno powiedzieć, MSZ wprowadził w błąd opinię publiczną, twierdząc, że Silje nie będzie już ścigana. Po pierwsze, Norwegia utrzymuje wobec Silje i jej córki status „poszukiwanych” w systemie strefy Schengen. Po drugie, ambasador Norwegii powiadomił ministra Czaputowicza o tym, że wszczęcie przez władze norweskie kolejnych postępowań wobec Norweżek po odmowie azylu nie jest wykluczone. Po trzecie, Policja w Oslo jasno wskazała, że poszukiwania Silje nie zostaną odwołane.
Z doświadczenia wiemy, że Barnevernet zawsze może wszcząć na nowo kolejne postępowanie powołując się na te same, wielokrotnie obalone „zarzuty”.
Wiadomo zatem, że w chwili, kiedy Barnevernet będzie miał pewność, że państwo polskie nie udzieli ochrony Silje Garmo i jej córeczce, to wówczas z miejsca zostaną wszczęte odpowiednie procedury przeciwko nim.
O co Silje Garmo może zostać oskarżona przez Barnevernet?
Z całą pewnością Barnevernet będzie starał się postawić jej zarzuty dotyczące opieki nad dzieckiem. Podejrzewam, że w dalszym ciągu nie będą mieli oporów w posługiwaniu się w tej kwestii zwykłymi kłamstwami. Wystarczy przypomnieć, że kiedy pani Garmo odbierano pierwszą córkę sformułowano zarzut podpalenia przez nią mieszkania, który później został umorzony i nigdy nie trafił do norweskiego sądu. Te kłamstwa wystarczyły jednak do oskarżenia jej o działalność kryminalną i odebrania dziecka. Potem dodano do tego zarzut nadużywania paracetamolu i nieuporządkowany tryb życia, polegający na wyjazdach z dzieckiem do rodziny w Hiszpanii.
Można więc powiedzieć z pełnym przekonaniem, że nie ma działania, po które nie sięgnie Barnevernet by udowodnić, że od początku miał rację zamierzając odebrać Silje małą Eirę zaraz po narodzinach.
Co dałoby Silje Garmo udzielenie azylu przez polskie władze?
Udzielenie azylu nadałoby pani Garmo właściwy status łącznie z możliwością pełnego zatrudnienia oraz bezpieczeństwo pobytu w Polsce, niezagrożone możliwością żądania przez władze norweskie wydania jej, albo jej dziecka do Norwegii, na jakiejkolwiek podstawie.
Przede wszystkim jednak dawałoby jej poczucie stabilności! Byłoby również jasną deklaracją, że państwo polskie stoi po jej stronie i uznaje jej racje!
Pani Garmo jest niezwykle przejęta całą sprawą. Bardzo emocjonalnie reaguje na wszystko, co się dzieje. Nie ukrywa, że bardzo liczyła na to, że dzięki polskim władzom będzie mogła odetchnąć i nie bać się chociażby jakichś nieznanych samochodów przed swoim domem. Istnieje bowiem bardzo duże ryzyko, że jest śledzona przez Barnevernet, który starannie monitoruje jej życie. Nie można się temu dziwić. Sprawa jest dla Norwegów tak ważna, że prowadzone są w tej sprawie rozmowy z udziałem ministra Jacka Czaputowicza!
Instytut Ordo Iuris złoży odwołanie od decyzji szefa MSZ, ale zgodnie z polskim trybem administracyjnym odwołanie od opinii ministra Czaputowicza będzie rozpatrywane przez… ministra Czaputowicza. Cała nadzieja w tym, że Pan Minister usłyszy głos opinii publicznej.
Warto tu dodać jeszcze jeden aspekt całej sprawy. Na początku naszej rozmowy omawiałem bardzo korzystną decyzję Urzędu do spraw Cudzoziemców, zalecającego udzielenie ochrony Silje i jej córce. Szefem tego urzędu jest Rafał Rogala, powołany jeszcze przez premiera Kaczyńskiego w 2007 roku. Z drugiej strony, szokująca opinia MSZ została przygotowania przez zajmującego się sprawą Silje Piotra Stachańczyka, który do resortu Jacka Czaputowicza trafił po ośmiu latach zajmowania stanowiska wiceministra spraw wewnętrznych w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Zobaczymy, czyje wpływy przeważają.
Kilka miesięcy temu zmarł Alfie Evans. Polskie władze prężyły muskuły, politycy obozu rządzącego prześcigały się w twettach w swoim oburzeniu. Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że jeśli tylko rodzice Alfiego zwrócą się do Polski o pomoc, to wówczas zostanie im udzielony azyl i zostanie zrobione wszystko, aby im pomóc i uratować chłopca. Mija kilka miesięcy i ich stanowisko zmieniło się o 180 stopni…
W sprawie Alfiego Evansa polskie władze mogły niezwykle łatwo składać tego typu obietnice, ponieważ od początku było wiadomo, że chłopiec wraz z rodzicami nie mają najmniejszych szans na opuszczenie Wielkiej Brytanii, a nawet o zwrócenie się ze stosownym wnioskiem prawnym o pomoc do polskich władz. Dlatego też polscy politycy tak chętnie grali kartą ochrony rodziny i ochrony dziecka. Nie wiązało się to z żadnymi konsekwencjami, ponieważ wyrok zapadł.
Proszę zwrócić uwagę, że po śmierci Alfiego te zapowiedzi polskich władz nie przybrały żadnego konkretnego kształtu. Nie wystosowano żadnej noty! BA! Nikt nie przedstawił żadnego jasnego stanowiska stwierdzającego, że Wielka Brytania naruszyła prawo dziecka do najwyższego standardu diagnostycznego, gwarantowane Konwencją o prawach dziecka!
W sprawie Silje Garmo rzeczywistość jest o wiele bardziej namacalna. Pani Silje i jej córeczka są w Polsce, można udzielić im ochrony tu i teraz. Mało tego – można dać jasny sygnał władzom norweskim, że tego typu działania z ich strony są sprzeczne z międzynarodowym systemem praw człowieka i „europejskimi wartościami”, o których tak chętnie i często mówią przedstawiciele Norwegii.
Tymczasem mamy sygnały całkowicie przeciwne i dlatego bardzo obawiam się o to, co będzie się działo z Polonią w Norwegii, już nie mówiąc o samych Norwegach, którzy niejednokrotnie dawali wyraz temu, że liczą na Polskę i Polaków jako wsparcie w obronie rodziny w ich kraju.
Najwyraźniej jednak ich nadzieje są płonne…
Podczas kampanii prezydenckiej z 2015 roku w spotach Andrzeja Dudy widzieliśmy rodziny, które zostały ocalone przed rozbiciem dzięki wsparciu i działaniom urzędującej głowy Państwa. Czy prezydent Andrzej Duda nie może pomóc Silje Garmo i jej córeczce?
Prezydent posiada możliwość przyznania Pani Garmo i jej córce polskiego obywatelstwa i nie musi przy tym oglądać się na resort spraw zagranicznych. Wcześniej w historii, w sprawach dużo bardziej błahych, takich jak piłka nożna, dochodziło do ekspresowej polonizacji niektórych sportowców.
Pani Garmo nie wnosiła dotychczas o polskie obywatelstwo…
Ale przecież rodzice Alfiego Evansa też o to nie wnosili, a Andrzej Duda dał do zrozumienia: zgłoście się do mnie, a ja wszystko załatwię…
Otóż to… Rozmawiałem z Panią Garmo i powiedziała mi ona jasno: jeżeli Polska nie udzieli mi ochrony jako obywatelce Norwegii, to dla dobra mojego dziecka złożę wniosek o obywatelstwo Polski!
Prezydent może ją do tego zachęcić i złożyć taką samą deklarację, jak w przypadku rodziców małego Alfiego.
Miejmy nadzieję, że wszystko skończy się pomyślnie, a polscy politycy pójdą po rozum do głowy i pokażą, że dobra zmiana i obrona rodziny nie były tylko przedwyborczym mydleniem oczu, ale zapowiedzią realnej zmiany i realnej obrony chrześcijańskich wartości.
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek