Trzydziestoczteroletnia Włoszka zaskarżyła szpital San Paolo w Mediolanie, domagając się ponad 200 tys. euro odszkodowania z powodu nieudanej aborcji. Tłumaczy, że to ze względów ekonomicznych i zdrowotnych.
W 2013 r. kobieta poddała się procedurze uśmiercenia dziecka poczętego. Miesiąc po niej okazało się, że wciąż jest w ciąży. Ostatecznie kobieta urodziła dziecko. Domaga się jednak odszkodowania za „nieudany zabieg” z powodu pogorszenia jej stanu zdrowia i braku środków do życia.
Wesprzyj nas już teraz!
– Po prostu nie do przyjęcia jest dla pacjentki udanie się do szpitala, poddanie się aborcji, zapewnienie, że wszystko jest w porządku, a miesiąc później uświadomienie sobie, że jednak wciąż jest się w ciąży – mówił adwokat kobiety Vincenzo Lepre. – To niedorzeczność medyczna – kwitował.
Lepre w imieniu swojej klientki domaga się łącznie 211 tys. euro odszkodowania od szpitala, a także comiesięcznego zasiłku na utrzymanie dziecka.
Kobieta cierpi na chorobę Crohna. Jej adwokat tłumaczył, że dolegliwości związane z chorobą nasiliły się po porodzie, przez co zrezygnowała ona z pracy. Nie ma środków do życia, ponieważ ojciec dziecka, z którym pozostawała w nieregularnym związku (konkubinat), odmówił płacenia na utrzymanie i udziału w wychowaniu potomka.
– Oczywiście kocha swoje dziecko i jest szczęśliwa w pewnym sensie, ale to jest dla niej trudne, bo ma problemy zdrowotne i finansowe, a dla dziecka trzeba wiele poświęcić – wyjaśniła mecenas Valentina Valente z kancelarii Lepre podczas pierwszego przesłuchania w sądzie, które odbyło się we wtorek.
Wyrok może zapaść najwcześniej w 2018 roku.
Włoszki w majestacie prawa mogą uśmiercać swoje dzieci do trzeciego miesiąca ciąży włącznie. Po 90 dniach aborcja jest dozwolona tylko w przypadku uszkodzenia płodu lub zagrożenia życia matki.
Szacuje się, że około 70 procent lekarzy i pielęgniarek we Włoszech odmawia wykonania aborcji. W niektórych regionach 90 procent personelu medycznego nie chce mieć nic wspólnego z aborcją ze względu na ostracyzm społeczny. Kobiety, które dopuszczą się nielegalnie zamordowania dzieci w swym łonie są karane grzywnami od 5 do 10 tys. euro. Kary te zostały wprowadzone w zeszłym roku. Nowe grzywny zastąpiły „symboliczną” karę w wysokości 51 euro.
Włochy od czasu upowszechnienia antykoncepcji w latach 70. odnotowują stały spadek liczby urodzeń. Szczególnie dramatyczna sytuacja utrzymuje się od kilku lat. W ostatnim czasie przyrost naturalny był tam bliski zeru, a wg danych statystycznych za ubiegły rok nawet ujemny.
Jeszcze w 2011 r. oficjalne prognozy przewidywały, że roczna liczba urodzeń spadnie poniżej 500 tys. dopiero w 2065 r. W ubiegłym roku spadek wynosił już 474 tys. W tym samym czasie zgonów było więcej niż narodzin o 134 tys. Ponadto ze względu na pogłębiający się kryzys gospodarczy 115 tys. osób zdecydowało się na emigrację. Oznacza to, że Włochy potrzebują stałego napływu siły roboczej z zewnątrz, ok. 300 tys. imigrantów rocznie.
Kryzys demograficzny w ostatnich dziesięcioleciach przybrał wymiary katastrofalne, co – jak wyjaśnia Francesca Bellettie, prezes Ośrodka Studiów nad Rodziną – wynika z jednej strony z zaniechania wszelkiej polityki prorodzinnej oraz z czynników ideologicznych, które wpajają kolejnym pokoleniom wzorce życiowe wrogie rodzicielstwu i rodzinie. Potwierdzeniem tego jest fakt, że jedynym regionem Włoch, gdzie nie ma kryzysu demograficznego jest Południowy Tyrol, który korzystając z przysługującej mu autonomii, promuje prorodzinny styl życia. Politycy w pozostałych regionach Włoch mają inne priorytety.
Źródło: thelocal.it, radiovaticana.va
AS