Ponad milion Meksykanów wyszło na ulice, by zaprotestować przeciw proponowanej przez władzę legalizacji tzw. „małżeństw homoseksualnych”. Lokalna prasa uważa protesty za bezprecedensowe i porównuje je do powstania Cristeros z lat 30. XX wieku.
Polemiki na temat legalizacji homo-ślubów trwają w Meksyku już od maja, kiedy prezydent Enrique Peña Nieto zapowiedział wniesienie poprawki do art. 4 meksykańskiej konstytucji, aby w ten sposób umożliwić zawarcie „małżeństwa” jednopłciowym układom.
Wesprzyj nas już teraz!
Propozycję prezydenta ma rozpatrzyć senat. Zaraz po jej wysunięciu ukonstytuował się Narodowy Front na rzecz Rodziny (hiszp. Frente Nacional por la Familia).
Rzecznik prasowy Frontu Rodrigo Ivan Cortes stwierdził, że małżeństwo nie jest kwestią związku uczuciowego, ale trzeba na nie patrzeć od strony dzieci, a one, aby wzrastać, potrzebują środowiska rodzinnego, w którym obecni będą matka i ojciec.
Cortes dodał, że państwo świeckie, jakim jest Meksyk, nie ma prawa naruszać wolności religijnej ani narzucać społeczeństwu ideologii.
Manifestacje przeciw legalizacji tzw. „małżeństw homoseksualnych” odbyły się 10 września w 122 miastach Meksyku. Prasa określiła je jako bezprecedensowe. Podkreśla się, że tak masowych protestów nie było w kraju od lat 30. ubiegłego wieku, czyli od powstania tzw. Cristeros, którzy bronili wiary katolickiej prześladowanej przez lewicowo-masońskie władze.
Na 24 września zaplanowano już krajowy marsz w bronie rodziny, który przejdzie ulicami meksykańskiej stolicy.
KAI
MWł