Berlin zdecydował w niedzielę na częściowe zamknięcie granic z Czechami i austriackim Tyrolem z powodu „niepokojącego wzrostu mutacji koronawirusa”. To wbrew kluczowej zasadzie unijnej swobody przepływu ludzi i towarów. Interweniowała Komisja Europejska.
U naszego zachodniego sąsiada zmobilizowano tysiące funkcjonariuszy policji w celu przeprowadzania „ścisłych kontroli granicznych”. W południowej Bawarii funkcjonariusze w żółtych kamizelkach odblaskowych i kominiarkach skrupulatnie zatrzymywali każdy pojazd wjeżdżający z Austrii.
Wesprzyj nas już teraz!
Zgodnie z wytycznymi, obowiązującymi do 17 lutego Niemcy lub mieszkańcy spoza Niemiec mogą wjechać do kraju z negatywnym testem na koronawirusa.
Przewidziano wyjątki jedynie dla pracowników kluczowych sektorów takich, jak: zdrowie i transport, a także z „pilnych powodów humanitarnych”. Niemieckie przedsiębiorstwo kolejowe Deutsche Bahn zawiesiło usługi do i z terenów dotkniętych ograniczeniami. Na lotnisku we Frankfurcie policja federalna, sprawdzała w niedzielę pasażerów przylatujących z Wiednia i Pragi.
Władze przekonują, że dodatkowe ograniczenia mają spowolnić rozprzestrzenianie się nowych, bardziej zaraźliwych wariantów koronawirusa, które po raz pierwszy pojawiły się w Wielkiej Brytanii i RPA. Nowe hotspoty zmutowanego wirusa miały pojawić się wzdłuż granicy z Czechami oraz w austriackim regionie Tyrolu.
Komisja Europejska potępiła najnowsze restrykcje Niemiec i wezwała do ułatwienia ruchu granicznego osobom dojeżdżającym do pracy.
– Strach przed mutacjami koronawirusa jest zrozumiały, ale prawda jest taka, że wirusa nie można powstrzymać, zamykając granice – stwierdziła unijna komisarz ds. zdrowia Stella Kyriakides. Według niej zadziałają jedynie szczepionki i przestrzeganie zasad higieny. Podkreśliła, że nie chce powrotu do sytuacji z marca ub. roku.
Niemiecki minister spraw wewnętrznych Horst Seehofer strofował KE, zarzucając unijnemu organowi, że nie ma prawa ich pouczać, bo „popełnił wystarczająco dużo błędów” przy powolnym wprowadzaniu szczepionek. – Walczymy ze zmutowanym wirusem na granicy czeskiej i austriackiej. Komisja Europejska powinna nas wspierać … zamiast rzucać kłody pod nogi – odparł.
Rząd kanclerz Angeli Merkel podjął decyzję o przedłużeniu blokady Niemiec do 7 marca, argumentując konieczność utrzymania ograniczeń ryzykiem stwarzanym przez nowe mutacje koronawriusa, chociaż dzienna liczba infekcji spadła w ciągu ostatnich tygodni.
W Republice Czeskiej surowe restrykcje wprowadzono w trzech regionach, w tym w dwóch na granicy niemieckiej ze względu na rozpowszechnienie brytyjskiego wariantu wirusa.
W Austrii każdy, kto opuści Tyrol musi przedstawić negatywny wynik testu na koronawirusa z powodu odnotowania przypadków zarażenia afrykańską mutacją. Do górzystego regionu wciąż przybywają turyści, mimo że teoretycznie Tyrol jest otwarty jedynie dla miejscowych narciarzy.
Premier Bawarii Markus Söder straszy „drugim Ischglem”, nawiązując do austriackiego ośrodka narciarskiego, który w zeszłym roku stał się hotspotem Covid-19 i miał przyczynić się do rozprzestrzeniania się wirusa w Europie.
Niemieckie władze zastanawiają się nad wprowadzeniem kontroli na granicy z regionem Mozeli na granicy z Francją.
Mimo nowych restrykcji, kanclerz Merkel nakreśliła plan wychodzenia z „lockdownu.” W wywiadzie dla niemieckiego nadawcy ZDF w piątek stwierdziła, że jeśli uda się ograniczyć dzienną liczbę nowych zakażeń poniżej 35 przypadków na 100 tys. mieszkańców w ciągu siedmiu dni, to będzie można stopniowo znosić restrykcje.
– Zawsze, gdy będziemy utrzymywać się na stabilnym poziomie (częstość występowania) 35 zakażeń przez 14 dni, a poprzedni etap otwarcia nie doprowadzi do wzrostu liczby przypadków, będzie można zrobić następny krok – mówiła.
W pierwszej kolejności „odmrażanie” polegałoby na otwarciu szkół dla starszych roczników, szkół zawodowych i uniwersytetów. Następnie poluzowano by restrykcje dotyczące kontaktów prywatnych (określono by liczbę osób, które mogłyby się spotykać jednorazowo), a w trzecim etapie otwarto by dostęp do kultury, „sportów grupowych,” restauracje i hotele.
– Musimy teraz politycznie zdecydować, jakie kroki przedsięwziąć, gdzie chcemy teraz pójść dalej – mówiła. Szczegółowe decyzje miałyby zapaść podczas spotkania z przedstawicielami landów 3 marca.
Wcześniej władze Berlina uznały, że „odmrażanie” gospodarki i życia publicznego rozpocznie się w ciągu 7 dni od utrzymywania się na stałym poziomie liczby 50 nowych infekcji na 100 tys. osób. Niedawno cel ten zmieniono na 35. Dlaczego?
Nowa liczba jest „zapobiegawcza” jak określiła Merkel. – Jeśli spadniesz poniżej tej liczby, możesz pomyśleć o podjęciu większych kroków w celu otwarcia systemu. Dlatego połączyliśmy to z handlem detalicznym, galeriami i muzeami – tłumaczyła.
Teraz – jej zdaniem – kraj musi być „szczególnie czujny” ze względu na bardziej zaraźliwe warianty koronawirusa i walczyć o to, aby nie rozwinęła się trzecia fala „pandemii”.
– To zależy od nas i sprytnych kroków otwierających, czy przebrniemy przez pandemię bez trzeciej fali na dużą skalę, czy też będziemy zbyt nieostrożni i być może znowu będziemy mieli rosnącą liczbę przypadków, czego chciałabym uniknąć – puentowała kanclerz.
– Mamy teraz za sobą trudny okres i nadal jesteśmy w jego trakcie, chociaż zmniejszyliśmy co najmniej o połowę liczbę przypadków nowych zakażeń w ciągu ostatnich trzech i pół tygodni. To oznacza, że mamy tendencję spadkową – zauważyła.
Szefowa niemieckiego rządu jest przekonana, że pozytywne zmiany nastąpią już 1 marca.
Źródło: thelocal.de
AS