Robert D. Kaplan, amerykański dziennikarz, analityk polityczny, który przez wiele lat mieszkał w Izraelu i wstąpił do tamtejszej armii, był m.in. korespondentem wojennym podczas wojny iracko-irańskiej i wojny sowiecko-afgańskiej, próbuje usprawiedliwiać izraelskie bezwzględne działania wobec Palestyńczyków i obecnie Libańczyków. Przekonuje, że na Bliskim Wschodzie – mimo postępu technologicznego – wciąż panuje starożytność. Nie ma moralności, jest bezwzględna walka o dominację, a Tel Awiw musiał dostosować swoje działania do barbarzyńskiej aktywności przeciwników.
„Netanjahu wie, że nie ma współczesnego świata. Na Bliskim Wschodzie istnieje tylko kontynuacja starożytności. Pomimo rozwoju technologicznego, ludzkość nie dokonała postępu moralnego (…). Żyjemy w epoce totalnej wojny, od dezinformacji po cyberataki, eksplodujące pagery i reakcję łańcuchową oddzielnych bomb, które zabiły Nasrallaha w jego bunkrze. Poruszanie się po tym świecie oznacza dostosowanie swojej wizji moralnej, tak jak robi to Izrael, a nie całkowitą jej utratę, jak dawno temu zrobili to jego wrogowie” – pisze Kaplan w artykule pt. „Israel’a new rules of war” zamieszczonym 2 października na łamach „The National Interest”.
Autor komentarza zwrócił uwagę, że wcale „moralnie znaczącym wydarzeniem” nie było masowe opuszczenie przez dyplomatów sali Zgromadzenia Ogólnego ONZ 27 września, gdy zaczął przemawiać premier Izraela Benjamin Netanjahu. To była jedynie „pokazówka” członków globalnej elity.
Wesprzyj nas już teraz!
„Moralnie znaczącym wydarzeniem było użycie przez Netanjahu bezpiecznej linii telefonicznej z jego nowojorskiego pokoju hotelowego do zatwierdzenia ataku, w wyniku którego zabito Nasrallaha, przywódcą libańskiego Hezbollahu. Zdaniem Kaplana, „ten akt” ma „większe szanse doprowadzić do pokoju”.
Izraelski przywódca miał wykazać się heroizmem, podejmując decyzję o wypowiedzeniu wojny totalnej swoim wrogom. Chociaż „odpieranie takiej wojny na wyniszczenie nie jest przyjemne, zwłaszcza dla demokracji rządzonej za zgodą rządzonych, która jest zatem obciążona przez swoich obywateli obowiązkiem ochrony ich fizycznego i materialnego dobrobytu. W rzeczywistości, demokracja pociąga za sobą obowiązki, które nie zawsze są przyjemne. Prowadzi to naturalnie do zmian w wojskowych zasadach zaangażowania”. Pamiętać jednak należy, że „istnieje głęboka różnica między wyobrażaniem sobie najgorszego, co twój wróg może ci zrobić, a następnie namacalnym doświadczeniem tego”.
Palestyński atak z 7 października 2023 r. – zdaniem analityka – miał być tak brutalny, że „nie pozostawił niczego wyobraźni”. Dlatego też – argumentuje Kaplan – „byłoby to zarówno niemoralne, jak i nieodpowiedzialne, gdyby w konsekwencji izraelskie myślenie wojskowe nie ewoluowało”.
Do 7 października Izrael rzekomo kierował się poglądem o potrzebie oszczędzania życia cywilów i robienia wszystkiego, co w jego mocy, aby odzyskać zakładników i jeńców wojennych. Świadczyć o tym miało używanie najmniejszych możliwych bomb do atakowania „najbardziej bezwzględnych przywódców terrorystycznych”. To się jednak skończyło i „Izrael nie jest już czysty, ale pozostaje sprawiedliwy”.
W 2011 r. Izrael zgodził się na wymianę ponad 1000 więźniów palestyńskich, w tym „głównego sprawcy ataku z 7 października, Yahyi Sinwara” w zamian za powrót Gilada Szalita, izraelskiego żołnierza pojmanego przez Hamas pięć lat wcześniej. Obecne demonstracje izraelskich rodzin, których krewni zostali pojmani i są zakładnikami palestyńskimi, w świetle wojny totalnej nie mają żadnego znaczenia. Kaplan podkreśla, że „przywódca państwa, obciążony moralną i biurokratyczną odpowiedzialnością za całą populację i jej przyszłość, nie ma takiego luksusu”, by się nimi przejmować.
Zdaniem Kaplana, nawet źle się stało, iż izraelskie siły od razu nie wykorzystały większych bomb w celu likwidacji „palestyńskich terrorystów”, ba – decydenci mogą mieć nawet wyrzuty sumienia w przyszłości, że za bardzo chcieli chronić arabską ludność cywilną.
Analityk uważa, że Izrael teraz już nie cofnie się przed niczym, by zabić kluczowych terrorystów. „I to również jest głęboko moralne”. Przywołał przykład wojny secesyjnej w USA i decyzję prezydenta Abrahama Lincolna o atakowaniu krytycznej dla cywilów infrastruktury na południu, aby skrócić wojnę domową i wygrać ją. „W strategii wojennej Lincolna nie było nic czystego. Była ona ewidentnie krwawa, a w jej wyniku zginęło wielu cywilów z południa. Bombardowanie przez aliantów miast cywilnych w Niemczech w końcowych etapach II wojny światowej jest powszechnie znane i regularnie spotyka się z krytyką ze strony intelektualistów i innych moralistów. Ale było to częścią strategii pokonania nazistowskich Niemiec tak szybko, jak to możliwe. Każdy dzień, w którym Hitler i jego machina zagłady pozostawali u władzy, oznaczał utratę kolejnych istnień ludzkich. Oczywiste jest również, że użyto bomb atomowych, aby rzucić imperialną Japonię na kolana. Podobnie, każdy dzień, w którym reżim duchowno-faszystowski w Iranie pozostaje u władzy, jest, pod względem straconych istnień, większą moralną ohydą niż cokolwiek, co Izrael zrobił lub robi” – pisze Kaplan.
Analityk jest przekonany, że tylko wojna totalna, bezwzględna, dopuszczająca ogromne straty pośród cywilów „pozbawi Iran, Hezbollah, Hamas i radykalnych terrorystów na Zachodnim Brzegu największego strategicznego atutu, (…): zdolności do ukrywania się za kobietami, dziećmi i osobami starszymi”.
Kaplan przestrzega, że „terroryści”, którzy okazują się być nadzy bez ochrony żywych tarcz, źle ocenili sytuację. Teraz, gdy Netanjahu porzucił cywilizowane metody prowadzenia wojny, wracając do starożytnej moralności, można spodziewać się wszystkiego.
Źródło: nationalinterest.org
AS