7 listopada 2025

Michał Adam Szymański: Pięć lat po wyroku Trybunału Konstytucyjnego – teoria wahadła nie działa

(Oprac. PCh24.pl)

22 października 2020 roku Trybunał Konstytucyjny wydał głośne orzeczenie K 1/20, w wyniku którego wzmocniona została prawna ochrona życia nienarodzonego. Warto, po pięciu latach, spojrzeć ponownie na to, co wydarzyło się przy Alei Szucha.

Są sprawy, które na trwałe zapadają w świadomości społecznej – i z całą pewnością należą do nich, między innymi, sprawy związane z aborcją. Nie ma chyba bardziej znanego orzeczenia Sądu Najwyższego USA niż Roe v. Wade, które na kilka dekad zalegalizowało aborcję w USA. Śmiało można powiedzieć, iż dwoma najważniejszymi, do 2020 roku, orzeczeniami Trybunału Konstytucyjnego były sprawy K 44/07 (w wyniku której, z racji na zachodzące, zdaniem Trybunału, ryzyko naruszenia godności ludzkiej, państwo utraciło możliwość zestrzeliwania samolotów uprowadzonych przez terrorystów, jeżeli w wyniku takiego działania śmierć poniosłyby niewinne ofiary) oraz K 26/96 (czyli pierwsze ważne orzeczenie ograniczające swobodę w przeprowadzaniu aborcji w Polsce – orzeczenie powszechnie kojarzone z zasiadającym wówczas w Trybunale Konstytucyjnym prof. Andrzejem Zollem, znanym, między innymi, także z krytyki liberalnych przepisów aborcyjnych). K 1/20 śmiało można do takich przełomowych wyroków zaliczyć.

Wyrok ten był przedmiotem analiz prawniczych – czy to pozytywnych, czy to krytycznych. Na łamach „Kultury Prawnej” wskazywałem, iż „wbrew głosom krytyków wyroku K 1/20 nie wolno traktować jedynie w kategoriach „politycznej woli” rządów Prawa i Sprawiedliwości” (kontrowersje wokół sposobu funkcjonowania TK są powszechnie znane – nawet gdyby przyjąć oskarżenia wysuwane przez liberałów za słuszne, to nie ma to żadnego znaczenia dla oceny istnienia orzeczenia w porządku prawnym, a już zwłaszcza nie może pociągać za sobą uznania, iż wyrok był nieprawidłowy z punktu widzenia prawniczej interpretacji Konstytucji i przepisów ustawy)[1], gdyż w 2022 roku doszło do „obalenia Roe v. Wade” czyli wydania przez Sąd Najwyższy USA orzeczenia Dobbs v. Jackson Women’s Health Organization. Wzmacnianie ochrony życia nienarodzonego przez sądy konstytucyjne ma szansę stać się pozytywnym trendem, a polski Trybunał rozpoczął ten proces. Twierdzenie, iż polskie orzeczenie jest orzeczeniem wynikającym wyłącznie z politycznej woli polityków Prawa i Sprawiedliwości jest więc wariactwem – musielibyśmy przyjąć, iż Jarosław Kaczyński jest tak potężnym politykiem, iż wpływa nie tylko na orzecznictwo TK, ale także Sądu Najwyższego USA. Bardziej racjonalnym wydaje się więc stanowisko, iż sądy konstytucyjne zaczynają dostrzegać, że życie nienarodzone również zasługuje na prawną ochronę. Zauważmy zresztą, iż na poziomie filozoficzno-prawnym nie jest to rzecz trudna do uargumentowania, nawet posługując się argumentami liberalnymi – gdyby, chociażby, posłużyć się myślą Johna Rawlsa i jego ideą „zasłony niewiedzy”, to z łatwością dojdziemy do wniosku, iż prawo aborcyjne jest sprzeczne z ideami równościowymi.

Wesprzyj nas już teraz!

Przypomnijmy jednak, iż walka o wzmocnienie ochrony życia nienarodzonego toczyła się nie tylko w Trybunale Konstytucyjnym – to także zaangażowanie tysięcy ludzi w zbieranie podpisów, udział w marszach, wysyłanie listów oraz inne formy społecznego zaangażowania. To działania wielu dzielnych polityków, mówiących o tym, iż życie, na każdym etapie, zasługuje na ochronę. I właśnie o politykach, jednak tych nieco mniej dzielnych, chciałbym dziś pomówić.

Fałszywy Kult Świętego Spokoju

Wśród wielu polityków centroprawicy postulaty obrońców życia spotykały się z nierozumieniem – uznawali oni, iż wystarczające są deklaracje o tym, iż „aborcja jest złem”, ale podejmowanie działań mających na celu wzmocnienie prawnej ochrony życia nienarodzonych będzie wiązać się ze spadkiem politycznego poparcia, „radykalizacją” i „polaryzacją” oraz społecznym niezrozumieniem. Byle-jakość i bezideowość części centroprawicy, a wręcz uleganie postulatom lewicy (najbardziej dziś znanym przypadkiem jest, rzecz jasna, forsowanie przez część polityków PiS zakazu hodowli zwierząt futerkowych, gdyż niektórzy młodzi działacze tej partii wierzą, iż w ten sposób zyskają poparcie tzw. „młodego wyborcy”) przez wiele lat były dość skutecznym sposobem „uprawiania polityki” przez mainstreamowe partie prawicowe, jednak ten trend powoli zaczyna dobiegać końca, czego najlepszym przejawem jest postępujący upadek brytyjskiej Partii Konserwatywnej, będącej wręcz symbolem porzucenia jakiejkolwiek prawicowej agendy, a jednoczesny wzrost środowiska którego twarzą jest Nigel Farage. Przykład torysów powinien stać się dla wielu centroprawicowców ostrzeżeniem – elektorat prawicy oczekuje dziś twardej obrony tradycyjnych wartości oraz suwerenności, a nie ulegania oczekiwaniom skrajnej lewicy oraz globalistów.

Jednak najbardziej haniebną, najbardziej obłudną formą przeciwstawiania się postulatom wzmacniania prawnej ochrony życia na poziomie legislacyjnym stał się legendarny wręcz argument, który zwykło się określać mianem „teorii wahadła”. Teoria ta głosi, iż jakiekolwiek działania na rzecz konserwatywnej agendy (np. ograniczenie przesłanek aborcyjnych) w ciągu kilku lat doprowadzą do rezultatu odwrotnego, tj. do „odbicia wahadła” w drugą stronę i wprowadzenia postulatów skrajnie progresywnych, czyli w tym przypadku – wprowadzenia aborcji na życzenie. Obrońcy życia byli więc piętnowani przez takich „dojrzałych” centroprawicowych krytyków jako nierealistyczni romantycy, którzy swoimi działaniami doprowadzą do zwycięstwa lewicy oraz osłabienia prawnej ochrony życia nienarodzonego. Podkreślano, iż wartością jest „kompromis aborcyjny”, a jakiekolwiek działania na rzecz konserwatywnej zmiany doprowadzą nie tylko do zburzenia owego „kompromisu”, ale i wprowadzenia w Polsce przepisów rodem z Holandii.

„Kompromis homoseksualny” nie przeszkadza aktywistom w działaniach

„Konserwowanie” sytuacji z lat 90. XX wieku, kiedy to doszło do swoistego konsensusu społecznego pomiędzy postkomunistami i „lewicą laicką” a Kościołem katolickim i postsolidarnościową prawicą, nie przeszkadza wcale lewicy w walce o swoje postulaty.

Najlepszym przykładem jest tutaj, oczywiście, ofensywa środowisk mniejszości seksualnych – w Polsce w wyniku owego „kompromisu” mającego sprawić, iż Polska nie będzie ani prymusem progresywizmu jak (niegdyś) Holandia czy (aktualnie) Wielka Brytania, ani krajem takim jak Austria Dolfussa czy Hiszpania Franco, tj. opierającym swoje prawodawstwo i politykę o tradycyjne wartości oraz zasady katolickiej nauki społecznej, lecz krajem środka, małżeństwo i rodzina pozostają, na poziomie konstytucyjnym i ustawowym, rozumiane w sposób tradycyjny, jednak nikt nie zabrania lewicowym aktywistom działań, które miałyby w przyszłości ten fakt zmienić. Czy ktokolwiek z Państwa spotkał się z argumentem wypowiedzianym przez polityka lewicy, iż aktywiści LGBT może powinni jednak zaprzestać swojej działalności, gdyż dalsze organizowanie marszów równości doprowadzi do tego, iż zostanie zerwany „kompromis homoseksualny” a prawica wprowadzi penalizację praktyk homoseksualnych?

W 1997 roku zwolennicy usunięcia z Kodeksu karnego kary śmierci (której przywrócenia, rzecz jasna, w racjonalny sposób, jestem zresztą przeciwnikiem – skądinąd warto tu zauważyć inną rzecz: czy w latach 90. XX wieku, gdy usuwano karę główną z polskiego prawa karnego, podnoszono, iż w tak ważnej sprawie jedynie zmiana na drodze referendalnej byłaby akceptowalna, a każda inna będzie politycznym czy prawniczym dyktatem, narzuconym społeczeństwu?) nie spotykali się z zarzutem, iż ich działania doprowadzą do tego, że w ciągu kilku lat sądy będą wymierzać ją wręcz hurtowo, niczym w Chinach czy Arabii Saudyjskiej.

Wreszcie, po wydaniu Roe v. Wade na amerykańskiej lewicy nie pojawiła się obawa o to, iż w ciągu kilku lat w USA aborcja zostanie całkowicie zakazana. Owszem, Roe v. Wade zostało cofnięte – jednak musieliśmy na to czekać kilkadziesiąt lat, a i tak w niektórych stanach obowiązuje liberalne prawodawstwo aborcyjne. Z nieznanych nikomu przyczyn teoria wahadła miała zadziałać tylko w jednym przypadku – w przypadku wzmocnienia ochrony życia nienarodzonych, gdyż ta, w krótkim czasie, miałaby przynieść odwrotny rezultat i doprowadzić do legalizacji „aborcji na życzenie”.

Środowiska lewicowe bez większych obaw prowadzą działania na rzecz wdrażania swojej agendy i ciężko byłoby znaleźć analogiczną postawę, tj. artykułowane publicznie przekonanie o tym, iż walka o wprowadzanie progresywnych postulatów w życie oraz działania ustawodawcy, miałyby doprowadzić do „wahnięcia w prawo”, którego skutkiem będzie nie tylko cofnięcie lewicowych reform, ale wręcz wprowadzenie bardziej konserwatywnego prawodawstwa.

Wahadło nie zadziałało

Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie, które następnie opublikowano w Dzienniku Ustaw, przesłanka eugeniczna została usunięta z ustawy. Trzy lata później PiS stracił władzę – czy to przez ten wyrok? Faktem jest, że partia ta straciła kilka procent społecznego poparcia, jednak z, z drugiej strony, Konfederacja (której stanowisko w sprawie ochrony życia nienarodzonego jest zdecydowanie bardziej stanowcze niż w przypadku Prawa i Sprawiedliwości) może liczyć na poparcie ok. 15% Polaków, a próg wyborczy, prawdopodobnie, za dwa lata przekroczy także Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna, którego stanowisko w sprawie przerywania ciąży jest jednoznacznie negatywne. Oznacza to, iż zdecydowana większość Polaków popiera partie, które bądź są jednoznacznie wrogie aborcji (Konfederacja oraz Konfederacja Korony Polskiej), bądź pozostają zwolennikami status quo i nieporuszania ponownie tematu aborcji (Prawo i Sprawiedliwość).

Z łatwością można wskazać szereg grzechów Prawa i Sprawiedliwości, które wpłynęły na to, iż zarazem wybory wygrał (zajął, po raz trzeci, w wyborach parlamentarnych, pierwsze miejsce, co było skądinąd bardzo dużym sukcesem tej formacji), ale jednak przegrał (bo powstał koalicyjny liberalno-lewicowy rząd Donalda Tuska): nieskuteczna, toporna propaganda Telewizji Polskiej, imigracja (oraz tzw. „aferę wizową” – bez względu na to, jak ocenić jej faktyczny przebieg i na ile dochodziło do nieprawidłowości w MSZ, a na ile był to fakt medialny), zmęczenie władzą i typowymi dla życia politycznego nadużyciami w obszarze finansów publicznych czy państwowego biznesu, „piątka dla zwierząt” (która zniechęciła wieś do rządzących), inflacja (choć ta była wynikiem pandemii oraz rosyjskiej inwazji na Ukrainę), kontrowersyjne działania w trakcie pandemii to tylko kilka z nich. Co gorsza dla PiS, partia ta robiła wszystko, by nie posiadać jakiejkolwiek zdolności koalicyjnej – przez lata robiła wszystko, by zrazić do siebie Polskie Stronnictwo Ludowe (przypomnijmy sobie próby kokietowania PSL-owców przez PiS pod koniec 2023 roku), a w kampanii wyborczej wściekle atakowała Konfederację. Można zapewne dopisać jeszcze kolejne grzechy, jednak jednego jestem pewny – sprawa aborcji absolutnie nie była tą, która przeważyła o utracie władzy przez partię Jarosława Kaczyńskiego.

Tak, prawdą jest, że koalicja rządząca dzisiaj Polską deklarowała, iż „odwróci” orzeczenie TK – tylko, że nic takiego się nie wydarzyło. Nawet w koalicji temat ten budzi kontrowersje, w szczególności z racji na opór ludowców. Wybory prezydenckie nie wygrał pro-aborcyjny Rafał Trzaskowski, lecz podkreślający swój katolicyzm i konserwatyzm Karol Nawrocki. Z łatwością możemy powiedzieć, że co najmniej do 2030 roku (tj. do końca I kadencji Prezydenta Karola Nawrockiego) nie ma szans na liberalizację prawa aborcyjnego – a pamiętać należy o tym, iż ewentualna koalicja prawicy, która mogłaby powstać w 2027 roku, rządzić mogłaby do roku 2031, a z kolei sam Nawrocki zyskuje na popularności i doskonale odnajduje się w roli głowy państwa, dlatego wizja sprawowania przez niego funkcji Prezydenta RP i pełnienia roli katechonicznej (poprzez ewentualne wetowanie próby zmiany ustawy celem liberalizacji przepisów) wydaje się być wizją realną, a to z kolei oznacza, że istnieje duża szansa na to, że skutki orzeczenia K 1/20 mogą przetrwać do, co najmniej, 2035 roku. Nie podejmuję się snucia dalszych wizji przyszłości, jednak z pewnością warto przypomnieć postulat Konfederacji, znany jako „reset konstytucyjny”, a którego celem jest uzdrowienie sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego. Prawica powinna dążyć do tego, by Trybunał stał się faktycznie szanowaną i niekontrowersyjną instytucją, a z całą pewnością uniezależnioną od polityków (największym błędem ustrojowym jest fakt, iż orzeczenia Trybunału publikuje Prezes Rady Ministrów – gdyby tę kompetencję posiadał Prezes TK, to sytuacja sądu konstytucyjnego dziś byłaby zupełnie inna). Można bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której, w dalekiej przyszłości, siły liberalno-lewicowe próbują w Polsce zliberalizować prawo aborcyjne, a Trybunał Konstytucyjny, ponownie, orzeka o niekonstytucyjności (nie znajduję podstaw do tego, by Trybunał miał zmienić swoją linię orzeczniczą i orzec inaczej niż w 2020 roku). Cóż jednak z tego, skoro, okazuje się, iż „można” wyroków TK nie publikować? Umiarkowanie, ale jednak konserwatywna konstytucja (czego dowodzi orzecznictwo Trybunału – także to sprzed 2015 roku!) jest, w pewnych sytuacjach, sojusznikiem polskich konserwatystów dlatego osłabianie TK, finalnie, osłabia polską prawicę.

Gdyby zwolennicy walki o ochronę życia nienarodzonych słuchali podszeptów owych „zatroskanych” liberalnych katolików to wciąż, rok do roku, setki aborcji dokonywanych byłoby na dzieciach poczętych tylko dlatego, że wykryto u nich chorobę czy wadę genetyczną – i to wszystko odbywałoby się w majestacie prawa. Tak, prawdą jest, iż nie jest to prawodawstwo idealne, a co więcej – musimy zdawać sobie sprawę z faktu, że ciąże wciąż są przerywane, na przykład za granicą. Jest to dowód na to, iż sama zmiana przepisów nie wystarczy, ważna jest także zmiana społecznej świadomości – jednak zmiany na poziomie prawnym były pierwszym, bardzo ważnym krokiem.

Michał Adam Szymański

 

[1]M. Szymański, Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. (K 1/20) w świetle koncepcji metafizycznych Arystotelesa, https://thelegalculture.com/legal/article/view/118/151

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(18)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie