2 lipca 2024

Między duchowością a religijnością. Co mówią badania wśród mieszkańców Azji Wschodniej?

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Dziś często spotykamy się z twierdzeniami i badaniami mówiącymi, że na świecie ludzie generalnie rezygnują z wyznawania religii – głównie w krajach zachodnich i Azji Południowo-Wschodniej, a w znacznie mniejszym stopniu w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Z takim zjawiskiem mamy do czynienia nawet w Ameryce Łacińskiej. Nie oznacza to, że odchodzący stają się ateistami czy agnostykami. Wierzą, tyle że w różne bóstwa i koncentrują się na odkrywaniu swojej „duchowości”. Najnowsze badanie Pew Research Center na temat wierzeń mieszkańców Azji Wschodniej potwierdzają ten trend. Tymczasem istnieje zasadnicza różnica między religijnością a duchowością, która jest znacznie szerszym pojęciem i może nieść ze sobą także ogromne zagrożenie.

 

Pew Resarch Center przeprowadził badania na temat „Religia i duchowość w społeczeństwach Azji Wschodniej i Wietnamie”. Instytut poddał analizie religijność i rytuały, jakim namiętnie oddają się mieszkańcy Hongkongu, Japonii, Korei Południowej, Tajwanu oraz sąsiedniego Wietnamu. Projekt wykonany został w 2023 roku na grupie ponad 10 tysięcy osób. Wyniki ujrzały światło dzienne w połowie czerwca 2024 r. wnioski mówią, iż z jednej strony wiele osób odchodzi od religii, nawet deklaruje, że nie ma ona dla nich żadnego znaczenia, ale wciąż wierzy w niewidzialne istoty, oddaje cześć duchom przodków i angażuje się w różne pogańskie rytuały.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ponad połowa mieszkańców Azji Wschodniej twierdzi, że nie ma związku z żadną religią

Zbiorowa praca Jonathana Evansa, Alana Coopermana, Kelsey Jo Starr, Manolo Corichi, Williama Minera i Kirsten Lesage zatytułowana Religion and Spirituality in East Asian Societies pokazuje, że ponad połowa dorosłych w Hongkongu (61 procent), Korei Południowej (52 proc.) i blisko połowa w Wietnamie twierdzi, że nie wyznaje żadnej religii. To samo mówi 42 proc. Japończyków i więcej niż co czwarty mieszkaniec Tajwanu.

Spośród religii, które przetrwały, dominuje buddyzm: 46 procent Japończyków, 38 proc. Wietnamczyków i 28 proc. dorosłych Tajwańczyków identyfikuje się jako buddyści. W Korei Południowej, jak i w Hongkongu buddyści stanowią 14 procent dorosłych. W tych dwóch krajach więcej jest chrześcijan, a na Tajwanie mieszka spora liczba taoistów.

 

Wierzą w istnienie duchów gór, drzew i rzek

Dla co czwartego mieszkańca Azji Wschodniej religia jest bardzo ważna w jego życiu. Co najmniej połowa dorosłych na Tajwanie, w Japonii i Wietnamie jest przywiązania do ekocentryzmu. Około 40 procent dorosłych, którzy deklarują, że nie mają żadnych afiliacji z religią, wierzy jednak w istnienie bóstw i duchów gór, rzek i drzew. Przykładowo w Hongkongu do takich przekonań przyznaje się 35 procent dorosłych.

W społeczeństwach Azji Wschodniej bardzo popularny jest kult przodków polegający m. in. na ofiarowaniu zmarłym żywności, wody i innych napojów. Ta tradycja jest powszechna tak wśród buddystów, jak i osób nie identyfikujących się z żadną religią. Szczególnie mocny jest ten zwyczaj w Wietnamie, gdzie praktykuje go niemal cała populacja.

W każdym z krajów Azji Wschodniej z wyjątkiem Japonii większość buddystów oddaje cześć Guanyin – bogini współczucia – i Buddzie.

Chrześcijanie, którzy stanowią mniejszość w regionie, częściej niż inne grupy postrzegają religię jako czynnik pozytywny dla społeczeństwa. Na przykład w Hongkongu 89 procent wyznających Chrystusa twierdzi, że religia pomaga ludziom postępować właściwie, lepiej traktować innych w porównaniu z 78 proc. buddystów i 76 procent niezrzeszonych.

Co czwarty mieszkaniec Hongkongu, Japonii i Korei Południowej uważa, że religia zachęca do przesądów i nielogicznego myślenia.

 

Bardzo wysoki odsetek porzucenia lub zmiany religii

W krajach Azji Wschodniej – w porównaniu z innymi regionami świata – obserwuje się bardzo wysoki odsetek porzucenia religii lub płynnego przechodzenia na inne wierzenia. Przykładowo 17 procent Wietnamczyków porzuciło religię w której się wychowali, a w przypadku mieszkańców Hongkongu i Korei Południowej odsetek ten wynosi aż 53 procent.

Co istotne, osoby, które nie wierzą i nie identyfikują się z żadną religią, wychowało się w buddyzmie, obecnie powszechnie promowanym na świecie – obok afrykańskiej filozofii Ubuntu, konfucjanizmu i taoizmu – jako system etyczny, który pomaga we wdrażaniu ideologii zrównoważonego rozwoju.

Zaobserwowano także trend przechodzenia z religii, w której się wychowywano na inną. Przykładowo 12 procent dorosłych w Korei Południowej i 9 proc. w Hongkongu obecnie identyfikuje się jako chrześcijanie, chociaż wychowali się w innej tradycji lub wcześniej w ogóle nie mieli tożsamości religijnej.

Analiza Pew Research Center sugeruje, iż mimo braku deklaracji przynależności religijnej w regionie, zdecydowana większość społeczeństwa w coś wierzy i wykonuje rytuały. Na przykład w Japonii 70 procent respondentów twierdzi, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy ofiarowało żywność, wodę lub napoje swoim przodkom lub w inny sposób starali się nimi „zaopiekować”. W Wietnamie 86 proc. badanych wykonało ten rytuał w ciągu ostatniego roku.

Około 30 procent dorosłych w Hongkongu twierdzi, że modli się lub oddaje cześć Guanyin, a 46 proc. na Tajwanie modli się lub oddaje cześć Buddzie.

Analitycy, zwracając uwagę na bardzo wysoki odsetek osób, które nie identyfikują się z żadną religią w porównaniu z mieszkańcami reszty świata, a z drugiej strony na rozpowszechnione praktyki i przekonania dotyczące bóstw roślin, rzek i skał, napisali: „Krótko mówiąc, kiedy mierzymy religię w tych społeczeństwach na podstawie tego, w co ludzie wierzą i co robią, a nie tego, czy twierdzą, że wyznają religię, to okazuje się, że region ten jest bardziej żywy pod względem religijnym niż mogłoby się początkowo wydawać”.

„Brak religii” – z czym utożsamia się w niektórych państwach ponad 60 procent mieszkańców – a także częste jej zmienianie to dwa charakterystyczne trendy obserwowane w Azji Wschodniej. Odsetek osób, które porzuciły dotychczasowe wyznanie na rzecz nowych wierzeń waha się od 17 proc. dorosłych w Wietnamie do 53 proc. w Hongkongu i Korei Południowej. Podobny trend jest obserwowany jedynie w Singapurze (wskaźnik zmiany religii wynosi 35 proc.) i w kilku krajach Europy, głównie w Holandii (najwyższy odsetek wyniósł 36 proc.).

Najwięcej odejść od religii odnotowuje się w Hongkongu (37 proc.) i Korei Południowej (35 proc.) Za nimi plasuje się kilka krajów Europy Zachodniej, w tym Norwegia (30 proc.), Holandia (29 proc.) i Belgia (28 proc.). Wysoko na liście znajdują się także dwa inne kraje Azji Wschodniej: Tajwan (22 proc.) i Japonia (21 proc.).

Dla porównania, wskaźnik odejść od religii jest stosunkowo niski w Europie Środkowo-Wschodniej, regionie Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej oraz w dużej części Afryki Subsaharyjskiej – około 5 proc.

W pięciu ankietowanych miejscach nie więcej niż 26 procent dorosłych twierdzi, że religia jest bardzo ważna w ich życiu, w tym zaledwie 6 procent Japończyków tak uważa. Chociaż mieszkańcy Azji Wschodniej nie postrzegają religii za bardzo ważną w ich życiu, angażują się w różnorodne praktyki religijne i wierzenia. Na przykład na Tajwanie nieco więcej niż co dziesiąty dorosły twierdzi, że religia jest dla niego bardzo ważna, ale aż 87 procent wierzy w karmę, 36 procent twierdzi, że odwiedzają ich duchy przodków, a mniej więcej co trzeci praktykuje medytację.

Duchy przodków od dawna są przedmiotem rytuałów w Azji Wschodniej i sąsiednim Wietnamie, a kult przodków jest tam nadal szeroko rozpowszechniony. Co najmniej połowa dorosłych we wszystkich ankietowanych krajach przyznała, że niedawno zaoferowała jedzenie, wodę lub napoje swoim przodkom. Praktyka ta jest powszechna wśród buddystów i osób nie identyfikujących się z religią. Co charakterystyczne, aż 92 proc. niezwiązanych z religią dorosłych Wietnamczyków przyznało, że w zeszłym roku złożyło ofiarę przodkom.

Inne kulty, które są dość rozpowszechnione, odnoszą się do oddawania czci przyrodzie jako królestwu niewidzialnych duchów. Na Tajwanie, w Japonii i Wietnamie co najmniej połowa dorosłych wierzy, że góry, rzeki i drzewa mają własnego ducha. Co najmniej jedna piąta dorosłych w każdym z czterech badanych społeczeństw Azji Wschodniej, a także 79 proc. dorosłych w Wietnamie twierdzi, że w którymś momencie życia przyszedł im z pomocą duch przodka.

Większość ankietowanych w całym regionie przyznała, iż są związani z określonym „sposobem życia” wynikającym z co najmniej jednego przekonania religijnego lub filozofii, nawet jeśli nie ma ona związku z wyznawaną religią. Na przykład co trzeci chrześcijanin w Korei Południowej czuje osobistą więź z buddyjskim sposobem życia, a co czwarty buddysta w Korei Południowej czuje związek z chrześcijańskim stylem życia.

Duża część dorosłych wskazuje, że buddyzm to „zestaw nauk etycznych, którymi kieruje się w działaniu”, „kultura, której się jest częścią” i „religia, którą decydują się podążać”.

Pomimo wysokiego wskaźnika zmiany religii, nastawienie opinii publicznej do prozelityzmu i nawracania jest mieszane. Zdecydowana większość w Japonii i Korei Południowej uważa próby nawrócenia za niedopuszczalne. Nie mają z tym większego problemu mieszkańcy Hongkongu, Tajwanu i Wietnamu.

Chrześcijanie nie stanowią największej grupy religijnej w żadnym z pięciu miejsc objętych badaniem. Najwięcej jest ich w Korei Południowej (jedna trzecia mieszkańców południowej części kraju) i około 20 procent mieszkańców Hongkongu oraz co dziesiąty dorosły Wietnamczyk przyznaje się do chrześcijaństwa. Dominują ewangelicy. Co ciekawe, połowa dorosłych w Hongkongu uczęszczała do katolickich szkół, ale nie przełożyło się to na większe przywiązanie do stylu życia zgodnego z prawdziwą wiarą. W Korei Południowej 58 procent osób niezwiązanych z religią wyraża osobiste przywiązanie do konfucjańskiego stylu życia.

Na Tajwanie po blisko 40 procent buddystów oraz osób nieafiliowanych z żadnym wyznaniem, a także co czwarty nominalny chrześcijanin twierdzi, że czuje się związani z taoistycznym stylem życia. Z kolei w Korei Południowej większość buddystów, chrześcijan i niezrzeszonych osób wyraża osobiste przywiązanie do konfucjańskiego stylu życia.

Respondentów w Japonii zapytano także, czy czują osobistą więź ze stylem życia Shinto, tradycyjnym zestawem tamtejszych wierzeń, obejmujących kult bogów i duchów znanych jako kami. Chociaż tylko 4 procent dorosłych w Japonii identyfikuje się z tymi przekonaniami, aż 27 procent twierdzi, że czuje osobistą więź ze stylem życia Shinto.

Mieszkańcy Azji Wschodniej generalnie uważają, że wiele religii może być prawdziwych. Przykładowo na Tajwanie tak twierdzi aż 80 procent osób.

Badacze podkreślili, że w regionie Azji Wschodniej szczególnie rozpowszechnione jest przekonanie, że duchy zamieszkują góry, rzeki lub drzewa. Połowa dorosłych w Japonii tak uważa i podobnie 47 procent Wietnamczyków oraz 59 procent mieszkańców Tajwanu. Większość ludzi w regionie wierzy w istnienie niewidzialnych istot (ta wiara waha się od 39 do 73 procent w różnych krajach). Wierzy się także w istnienie karmy, odrodzenie, anioły i demony. Część mieszkańców identyfikuje się z religiami lokalnymi lub rdzennymi.

W bóstwa i duchy częściej wierzą respondenci z wyższym wykształceniem niż osoby z niższym wykształceniem. Na przykład prawie ośmiu na dziesięciu mieszkańców Hongkongu z wyższym wykształceniem wierzy w niewidzialne istoty, w porównaniu z 64 proc. osób z niższym wykształceniem.

W całym regionie od dawna uważa się, że siły natury i niektóre miejsca mają duchy lub mają powiązania z boskością. Respondenci we wszystkich pięciu miejscach najczęściej twierdzili, że nie tylko góry, rzeki czy drzewa mają swojego ducha (ponad połowa tak uważa na Tajwanie, w Japonii i Wietnamie), ale także domy lub inne budynki, klejnoty, kryształy, skały mają swoją „duszę”.

Większość dorosłych ze wszystkich głównych grup religijnych w pięciu krajach wierzy w przeznaczenie, twierdząc, że przebieg życia jest w dużej mierze lub całkowicie przesądzony. Powszechna jest wiara w karmę (87 proc. na Tajwanie), w Hongkongu (76 proc.) i Wietnamie (trzy czwarte badanych). Wyjątkiem są Japończycy, pośród których 16 procent dorosłych wierzy w karmę.

Co ciekawe, respondenci z wyższym wykształceniem częściej niż pozostali dorośli wierzą w cuda. W Hongkongu dwie trzecie dorosłych z wyższym wykształceniem twierdzi, że cuda istnieją, w porównaniu z 55 proc. osób z niższym wykształceniem.

Ludzie od czasu do czasu medytują i chętnie odwiedzają różne świątynie, sanktuaria, klasztory. Mają także w domu własne ołtarze. Przykładowo w Wietnamie prawie wszyscy dorośli mają swój ołtarz domowy.

Powszechnie czczone jest bóstwo Guanyin, które ma pomagać na drodze do oświecenia. Na Tajwanie cześć oddaje się Guandiemu, znanemu również jako Guangong, tradycyjnie czczonemu bogowi wojny w wielu częściach Azji Wschodniej. Jest jeszcze kult Mazu, chińskiej bogini morza (bardzo rozpowszechniony wśród Tajwańczyków) i nieco mniej w Wietnamie. Cześć oddaje się bóstwom kami, Konfucjuszowi i Dalajlamie. Chrześcijanie czczą Chrystusa i Matkę Bożą.

Badacze zauważyli, że wśród mieszkańców Azji Wschodniej nie ma aż tak „głębokiego zadziwienia wszechświatem” jak pośród innych nacji. Dużą wagę za to przywiązuje się do wróżenia i przepowiedni, różnych starożytnych praktyk szamańskich. Z usług wróżbitów często korzystają mieszkańcy Korei Południowej – aż 38 procent osób miało z nich skorzystać w ciągu 12 miesięcy poprzedzających badanie. We wszystkich analizowanych krajach młodsi dorośli częściej niż starsi udają się do wróżek.

Przekonanie, że ludzie odradzają się w nieustannym cyklu cierpienia zwanym samsarą, jest podstawową nauką buddyzmu i co najmniej połowa buddystów we wszystkich badanych lokalizacjach twierdzi, że odrodzenie istnieje. To przekonanie jest także pośród większości dorosłych nie związanych z żadną religią w całym regionie Azji Wschodniej.

W nirwanę wierzą buddyści w Hongkongu (77 proc.), Tajwanie (59 proc.) i Korei Południowej (58 proc.). Ponad połowa społeczeństwa wierzy, że istnieje coś w rodzaju nieba i piekła.

 

Trend „duchowi, ale nie religijni”

Badanie Pew Research pokazujące, że wielu Azjatów porzuca religię, ale nie rezygnuje z jakiejś formy duchowości, nie jest odosobnionym trendem. Podobnie dzieje się w krajach zachodnich. Przykładowo, jeden na pięciu Amerykanów odrzuca religię, ale utrzymuje jakąś formę duchowości. Jest to zjawisko obserwowane w szczególności pośród młodych ludzi, którzy twierdzą, że nie mają afiliacji z żadną religią.

Duchowość można interpretować na wiele sposobów. W 2018 r. wpływowy magazyn „The Atlantic” zamieścił artykuł Caroline Kitchener pod tytułem What It Means To Be Spiritual But Not Religious. Cytowany tam Kern Beare opowiadał, że wierzy w Boga i studiuje nauki Jezusa, ale nie identyfikuje się z konkretną religią, ponieważ nie odpowiada mu struktura i sztywność doktryny Kościoła katolickiego. W jego przekonaniu, jest to sprzeczne ze wszystkim, co reprezentuje Chrystus. Dlatego nie praktykuje religii katolickiej zgodnie z nauczaniem Kościoła, lecz stworzył sobie własny system medytacji i postępuje według niego regularnie każdego ranka.

„The Atlantic” donosił: „Amerykanie masowo porzucają zorganizowaną religię: nie zgadzają się ze swoimi kościołami w kwestiach politycznych; czują się ograniczeni dogmatami; opuszczają wszelkiego rodzaju formalne organizacje. Zamiast jednak ateizmu, zmierzają w stronę tożsamości, którą można opisać słowem duchowość. Około sześćdziesiąt cztery miliony Amerykanów – jeden na pięciu – identyfikuje się jako duchowi, ale nie religijni (SBNR). Podobnie jak Beare odrzucają zorganizowaną religię, ale nadal wierzą w coś większego niż oni sami. To coś może sięgać od Jezusa po sztukę, muzykę i poezję. Często wiąże się to z jogą”.

Jak tłumaczył dalej religioznawca prof. Matthew Hedstrom z Uniwersytetu Wirginii, „Słowo kościół oznacza, że ​​trzeba założyć niewygodne buty, siedzieć prosto i słuchać nudnych, staromodnych psalmów”. „Duchowość jest postrzegana jako większa i swobodniejsza arena do zgłębiania wielkich pytań” – dodał.

Zjawisko odchodzenia od religii i praktykowania jakiejś formy duchowości miało dotykać sześć lat temu przede wszystkim chrześcijan, którzy stanowią 92 procent pośród Amerykanów wyznających jakąś religię. A samo określenie „duchowy, ale niereligijny” miało pojawić się na początku XXI wieku, kiedy popularne stały się randki online i aby się zarejestrować na tego typu platformie, trzeba było podawać swoją tożsamość religijną. „Duchowy, ale niereligijny stał się miłą kategorią, która mówiła: Nie jestem jakimś ateistą o zimnym sercu, ale nie jestem też osobą moralizującą i pruderyjną. Jestem miły, przyjacielski i uduchowiony, ale nie religijny” – czytamy w „The Atlantic”.

„Duchowość”, zdaniem prof. Kennetha Pargament, „ma wszystkie pozytywne konotacje związane z życiem mającym znaczenie, życiem mającym w sobie pewną świętość – masz pewną głębię tego, kim jesteś jako istota ludzka”, ale oznacza także, że „nie akceptujesz ślepo wiary przekazanej przez rodziców, jednocześnie nie odrzucając całkowicie możliwości istnienia siły wyższej”. Bycie „duchowym” to zgrabny sposób na ominięcie – niosącego za sobą pewne piętno – twierdzenia, że się jest ateistą lub agnostykiem.

„Duchowość” daje nadzieję – jak sugeruje prof. Hedstrom, który prowadził zajęcia z „Duchowości w Ameryce” – i oznacza ono „poszukiwanie”, a nie „tkwienie” w czymś, w co się wierzy, „brak akceptowania czegoś, co, choć wygodne i znajome, nie wydaje się całkiem właściwe”. To swoboda eksperymentowania z nowymi rytuałami, które pozwalają „odnaleźć swoją tożsamość”.

 

„Duchowi, a nie religijni” mają częściej borykać się z problemami psychicznymi

W 2013 r. brytyjski „The Guardian” donosił o badaniu budzącym w owym czasie duże kontrowersje. Mark Vernon w artykule zamieszczonym pod znamiennym tytułem Spiritual, but not religious. Dangerous mix! pisał o badaniach na temat powszechności występowania zaburzeń psychicznych o osób, które koncentrują się na „duchowości”. Autor przywołał pracę opublikowaną w „British Journal of Psychiatry”, a sugerującą, że ​​osoby „duchowe, ale niereligijne” są bardziej narażone na zły stan zdrowia psychicznego. Badania przeprowadził Michael King z University College of London wraz ze współpracownikami, analizując 7 400 wywiadów zrobionych z mieszkańcami Wielkiej Brytanii, z których 35 procent miało religijne podejście do życia, 19 proc. – duchowe, a 46 proc. nie miało żadnych poglądów religijnych ani duchowych.

Wniosek był taki, że osoby powołujące się na „duchowość” znacznie częściej cierpiały na zaburzenia psychiczne (uzależnienie od narkotyków, nieprawidłowe postawy żywieniowe, stany lękowe, fobie i nerwice, częściej korzystały z leków psychotropowych) niż pozostałe grupy ankietowanych. Praca powoływała się także na wyniki innych badań.

Interpretując te wyniki Vernon napisał m.in., że problem miał polegać na tym, iż ludzie oddani „duchowości” tworzyli sobie własne religie, co prowadziło ich do wewnętrznej obsesji, która wymykała się spod kontroli. W „duchowości” szukali pocieszenia i rozwiązania swoich problemów, a gdy to nie następowało popadali w różne niepożądane stany.

 

„Duchowość” a „religijność” to nie to samo

Termin „duchowość” z jednej strony odnosi się do szeroko pojętych kwestii i wartości religijnych. Z drugiej często używany jest w sensie niereligijnym (lub nawet antyreligijnym) do określania zainteresowania czy też zdolności do zrozumienia podstawowych kwestii moralnych, egzystencjalnych, metafizycznych, dotyczących sensu życia itp.

Jak szeroko może być definiowane to pojęcie dobrze wyjaśnia Anna Kubiak w artykule naukowym „Duchowość Nowej Ery”.

Zaznaczając, że pojęcie to jest bardzo często używane nie tylko w środowiskach New Age, ale w ogóle w obrębie „kościołów” (w tym Kościoła katolickiego), tłumaczy, że może ono obejmować szereg zjawisk kulturowych, feminizm, psychoterapię, ekologizm, mniejszości seksualne, etniczne, ruchy na rzecz po­koju i wszelkie „idee całościowości, kreatywności, wzajemnych powiązań i zależności oraz zaczerpnięte z medycyny komplementarnej i psychoterapii idee uzdrawiania i integracji”.

„Próbować zdefiniować pojęcie duchowość – pisze – tak jakby miało jasne odniesienie, to popaść w pułapkę esencjalistów” – pisze Anna Kubiak. „Wybór pomiędzy pojęciami religia i duchowość może oznaczać wyjście poza granice stwarzane przez pierwsze, w stronę bardziej inkluzywnego obszaru współczesnego doświadczenia sacrum. Można powiedzieć, że duchowość nie jest – w przeciwieństwie do religii – związana z hierarchią, instytucją, misyjnością, konwersją. (…) Poprzez swoją wieloznaczność jest niezobowiązujące, szerokie, brak mu nie tylko błogosławieństwa, ale i ciężaru tradycji i instytucji. Jest – chciałoby się powiedzieć – dla ludzi. Duchowość w środowiskach New Age to również zdolność zwykłych ludzi, w codziennym życiu, do transgresji. Może lepiej oddawać doświadczenie sacrum w ponowoczesnej kulturze charakteryzujące się: fragmentarycznością, nieciągłością, niepewnością, ambiwalencją, ciągłym zapytywaniem i wątpliwościami, wzrostem możliwości wyborów między dogmatami, tradycjami, odłamami i interpretacjami tradycji. (…) Duchowość jest pojęciem współcześnie używanym jako bardziej pojemne. Obejmuje ono poza tradycyjnymi obszarami religii także inne: sztukę i naturę (czy raczej kontakt, doświadczanie sztuki i natury), jak również: popularne wierzenia w kręgi zboża, istoty pozaziemskie, doświadczenia życia po życiu. Pojęcie duchowości często współcześnie wiązane jest z ideami wyrażanymi przez psychoterapeutów, ekologów, feministki, mniejszości seksualne, etniczne, ruchy na rzecz pokoju, sprawiedliwości, z protestem i wyzwoleniem z odziedziczonych struktur, instytucji, światopoglądów. (…) Duchowość obejmować może świecką myśl (np. naukę), jak i troskę o środowisko. Pozwala objąć takie zjawiska, jak: ruchy ekologiczne, na rzecz praw zwierząt, wegetarianizm pozareligijny. Są to sprawy jednoczące ludzi ponad różnicami płci, klas społecznych, religii”.

Kubiak dodaje, że „Duchowość wyraża jedność leżącą u podstaw wszystkich religii, jak również transformującą wewnętrzną głębię. Podkreśla zarówno różnorodność, jak i jedność tradycji. (…) Duchowość może być uważana za esencję religii albo za coś poza instytucją religii, jako opozycja do materii, cielesności, racjonalności, świeckości (zgodnie z platońskimi źródłami pojęcia), jak i przeciwnie: jako coś co wspólne, jednoczące, spajające, łączące w paradygmatach jedności. Pojęcie to jest kontekstualne: odzwierciedla sytuację, w jakiej znajdują się wypowiadający się ludzie. (…) Pozwala ono zatem nazwać zmieniające się oblicze religijności i nowe rozumienie, co to znaczy być religijnym”.

Kubiak przywołała Williama Irvin Thompsona, teoretyka i praktyka New Age, który dokonał rozróżnienia między religią i duchowością. Pisze on: „Aby zrozumieć ten zwrot, w którym przekroczone zostaje pęknięcie między świętym a profanicznym, musimy pojąć znaczenie słowa religia. Religare w łacinie znaczy związać razem, złączyć ponownie. Przede wszystkim oznacza to ponowne dołączenie części do całości. Wizja fragmentaryczna pochodząca z ambicji, nienawiści, zachłanności lub zawiści nie jest wizją religijną (…). Dlatego religia przez swoją naturę i definicję pojawia się, kiedy wydarzył się już rozłam. (…) Religia jest drogą, na której duchowość wyraża się w cywilizacji, społeczeństwie zbudowanym na piśmienności, hierarchii i wojnie. W nowej planetarnej kulturze jesteśmy wszyscy bliżej związani w świecie, w którym mistyczne ciało Chrystusa nie zmienia się w Jezusa noszącego złoty Rolex i białe poliestrowe szaty, wygłaszającego kazania w telewizji, ale cała biosfera w której żyje ludzkość zamienia się w nowe niebo i nową Ziemię”. „Religia to wspólnota, społeczność podzielająca wspólne wartości, podtrzymująca zarazem więź z sacrum w obowiązkowych rytuałach (religio necesse est) oraz więź grupy wyznaniowej. Współczesna duchowość inaczej: jest jednostkowa, a zarazem globalna. Odnosi się do intymnych doświadczeń, subiektywnych odczuć, odcieni rozumienia i przeżywania rzeczywistości sacrum. Zarazem jednak ogarnia ona całą ludzkość. Filip Lucas w charakterystyce ruchów charyzmatycznych w kościele katolickim, w kościele luterańskim metodystów i w ruchu zielonoświątkowym kładzie nacisk na antyinstytucjonalne nastawienie. (…) Jednostka decyduje o swoim wyznaniu, które często jest inne od wyznania rodziców, o czasie na modlitwę, medytację, rytuał. Ten ostatni ma inny charakter, jest wypełniony osobistymi odcieniami, przełamuje ramy wszelkich przepisów na właściwy rytuał. Jest to religia wyboru w przeciwieństwie do religii losu”.

Duchowość wiąże się z „samoreligijnością”, która „odmawia posłuszeństwa jakimkolwiek zewnętrznym autorytetom. Jedynym źródłem prawdy jest wewnętrzny głos. Zamiast o wierzeniach czy dogmatach mówi się w kulturze Wodnika o wewnętrznych doświadczeniach, o uczuciach. (…) To od osobistych upodobań zależy dobór elementów prywatnych mitologii, jeśli tylko mogą pozostawać w dialogu ze wszystkimi pozostałymi elementami. Podstawowym kryterium wyborów są osobiste doświadczenia, duchowa biografia jednostki”.

Duchowość prowadzi do „radykalnego egalitaryzmu”, a w konsekwencji do „indywidualnego relatywizmu”, ponieważ chodzi o to, aby „samemu osiągnąć mistrzostwo, korzystać z tej boskiej energii, jaka jest wszędzie dostępna”.

Poprzez „samorealizację” człowiek ma „zestroić swą wiarę, swe myślenie i czucie”. Powinien „zaufać sobie, swojemu psychicznemu systemowi, (…) odszukać swoje centrum” i „robić wszystko, żeby pozostać z nim w kontakcie, czy to poprzez medytację, wizualizację, aktywną wyobraźnię, terapię, spacery w lesie, pisanie dziennika, analizę snów, czy po prostu przez ćwiczenie uwagi w codziennym życiu”. „Słuchaj siebie i posłuchaj własnej najlepszej rady!” – zalecał teoretyk złożoności, radykał Ken Wilber.

W przypadku koncentrowania się na „duchowości”, a nie praktykowaniu prawdziwej religii, istnieje ogromne zagrożenie uprawiania za pomocą nowych sposobów starych herezji gnozy, czyli – jak wyjaśniał Jan Paweł II – „takiej postawy ducha, która w imię głębokiego poznania Boga ostatecznie odrzuca Jego Słowo, zastępując je tym, co jest wymysłem”.

Agnieszka Stelmach

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij