Na Białorusi rosną grupy imigrantów, zbierających się przy granicy z Polską. Największa z nich koczuje w okolicach Kuźnicy. Mieszkańcy pobliskich miejscowości położonych po naszej stronie obawiają się o bezpieczeństwo swoich rodzin.
– Imigrantów na granicy jest coraz więcej. Obawiamy się o bezpieczeństwo swoich rodzin. Dobrze, że ściągnięto dużo wojska i policji. Ich obecność nas nieco uspakaja. Wojsko dobrze strzeże granicy. Wcześniej więcej imigrantów przez nią przechodziło. Teraz już nie przychodzą do nas w nocy – powiedział PCh24.pl Bogdan Garkowski, mieszkaniec Kuźnicy.
Wesprzyj nas już teraz!
Ziemie należące do gospodarstwa rolnego pana Bogdana docierają aż do pasa granicznego. – Funkcjonariuszy policji z różnych stron Polski, Straży Granicznej, żołnierzy Wojska Polskiego jest w Kuźnicy mnóstwo. Teraz czujemy się w naszej miejscowości jak w jakiejś oblężonej przez imigrantów twierdzy – mówi Bogdan Garkowski, z wykształcenia zootechnik, który jest polskim patriotą, organizatorem wielu patriotycznych uroczystości lokalnych. – Naszej granicy strzeże wojsko. Żołnierze stoją tam całą dobę. Prowizoryczne wartownie mają co jakieś 200-300 metrów. Teraz palą ogniska, bo jest coraz zimniej. My, gospodarze z Kuźnicy dajemy im własne drewno na te ogniska, bo oni nas przecież bronią – opowiada.
Według jego relacji, bardzo skutecznie granicy strzegą wojskowe helikoptery, które w dzień i w nocy lustrują strefę przygraniczną. W razie zauważenia grupy imigrantów, przemieszczających się w stronę granicy, załogi helikopterów dają znać wojsku, w którym dokładnie miejscu nastąpi próba przekroczenia granicy. To umożliwia szybkie skierowanie w te miejsce większej liczby żołnierzy. Napięta sytuacja na granicy, według relacji świadków, jest szczególnie w nocy. – Imigranci próbują pokonać granicę głównie nocą, wtedy jest słaba widoczność i trudniej ich powstrzymać. Chociaż teraz nasi żołnierze oświetlają prawie całą linię graniczną. Całą noc patrolują granicę z latarkami. Białoruscy pogranicznicy właśnie wtedy najczęściej dopuszczają się prowokacji – powiedział nam pan Krzysztof, mieszkaniec Kuźnicy.
Poniedziałkowa próba sforsowania granicy przez dużą, kilkusetosobową grupę imigrantów była bardzo trudna do odparcia. Z relacji świadka tego wydarzenia, który chce pozostać anonimowy, wynika, iż białoruskie służby sterujące atakami imigrantów na granicę, stosują metody psychologiczne. Mają one na celu wzbudzenie w żołnierzach i pogranicznikach współczucia, które osłabiłoby ich czujność. Metoda ta polega na ustawieniu na czele grupy forsującej granicę kobiet i dzieci. Za nimi idą setki młodych mężczyzn, często agresywnych, rzucających w naszych funkcjonariuszy różnymi przedmiotami. Ta sama metoda stosowana była podczas dzisiejszych, grupowych prób przejścia przez granicę w Krynkach i Czeremsze.
Mieszkańcy przygranicznych wsi poznali już „uroki” kontaktów z imigrantami i dlatego nie mają o nich najlepszej opinii. Coraz więcej jest przykładów agresywnego zachowania przybyszów. Mieszkanka peryferii Sokółki, po obejrzeniu materiału informacyjnego w jednej ze stacji telewizyjnych, który ukazywał imigrantów jako ludzi nękanych przez polskie służby, przyjęła w domu grupę obcokrajowców z Bliskiego Wschodu. Ci, kiedy skończył się obiad, zamknęli gościnną gospodynię w piwnicy, po czym splądrowali cały dom. Po tej „przygodzie” mieszkanka Sokółki diametralnie zmieniła zdanie o imigrantach.
Kolejna smutna historia wydarzyła się kilka dni temu we wsi Kruglany, niedaleko Kuźnicy. Imigranci przechodzący przez wieś zniszczyli przydrożną kapliczkę. Obawa przed przybyszami jest tak duża, że Paweł Mikłasz, wójt gminy Kuźnica, wydał komunikat do mieszkańców, aby zabezpieczyli swoje mienie przed „uchodźcami”, którzy w liczbie kilku tysięcy przygotowują się do ataków na granicę naszego państwa.
Adam Białous