W trwającym przez trzy tygodnie internetowym plebiscycie mieszkańcy rosyjskiej stolicy decydowali, czy znajdująca się na północnych obrzeżach Moskwy ulica i stacja metra imieniem Piotra Wojkowa ma zachować nazwę. Zdaniem 53 proc. uczestników głosowania morderca carskiej rodziny powinien być dalej honorowany. Głośny sprzeciw w tej sprawie wyrażała rosyjska Cerkiew, dla której Mikołaj II i jego rodzina to osoby święte.
Witryna Aktywny Obywatel (ros. Aktiwnyj grażdanin) w ciągu ostatnich trzech tygodni pytała mieszkańców rosyjskiej stolicy o ich opinię w sprawie patronowania ulicy i stacji metra w Moskwie przez Piotra Wojkowa. Aż 53,10 proc. Moskwian nie widzi potrzeby zmiany nazwy. 34,65 proc. głosujących żądało, aby sowiecki zbrodniarz przestał być w ten sposób honorowany. Pozostali bądź nie mieli zdania (7,38 proc.) bądź pozostawili sprawę do decyzji ekspertów (4,87 proc.).
Wesprzyj nas już teraz!
Czy oznacza to, że Rosjanie cenią zbrodniarza? Prawdopodobnie nie. Wiele wskazuje na to, że ludzie przywykli do funkcjonującej w obiegu nazwy, a nawet mylą Wojkowa z Wołkowem – astronautą.
Chęć zmiany nazwy ulicy i stacji Wojkowa głośno wyrażała Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Zdaniem hierarchów niedopuszczalnym jest, by morderca ostatniego cara, Mikołaja II i jego rodziny, był patronem ulic w stolicy i innych miastach Rosji.
Wkrótce szczątki Romanowów zostaną przez Cerkiew oficjalnie ogłoszone jako relikwie, którym należy oddawać cześć.Spoczywające w Petersburgu, a należące do uznanych przez Cerkiew za świętych, będą rażąco kontrastowały z ulicą i stacją metra w Moskwie noszących imię mordercy monarchy i bliskich.
Piotr Wojkow, bolszewik i rewolucjonista, doszedł w swojej karierze do godności oficjalnego przedstawiciela ZSRR w Polsce. Mimo spektakularnej śmierci znany jest jednak przede wszystkim jako kat rodziny carskiej.
W nocy z 16 na 17 lipca w Jekaterynburgu na zboczach Uralu doszło do mordu na liderach monarchicznej Rosji. Późniejszy dyplomata osobiście odpowiadał za przeprowadzenie zbrodni, bagnetem dobijał postrzelonych oraz zajmował się zniszczeniem ciał ofiar, czego próbował dokonać podpalając je, a następnie stosując kwas siarkowy. Jaki los spotkał Wojkowa za tę zbrodnie? W normalnym kraju zawisnąłby, w Związku Sowieckim został… ambasadorem. W Polsce.
Wojkow nadzorował realizację traktatu ryskiego, kończącego wojnę polsko-bolszewicką. Jego zapisy przewidywały zwrot Polsce mienia zgrabionego w trakcie zaborów przez Rosję. Dyplomata sabotował starania Polaków o odzyskanie własności.
Zginął w 1927 roku w Warszawie. W pobliżu dworca kolejowego zastrzelił go młodziutki Borys Kowerda, syn „białego” emigranta. Powodem egzekucji była chęć zemsty za mord na carze i jego rodzinie. Śmierć sowieckiego posła była wielkim skandalem, a Armia Czerwona została postawiona w stan gotowości. Wojna polsko-sowiecka wisiała na włosku, dlatego też władze Rzeczpospolitej pomogły w poszukiwaniach zamachowca.
Kowerda został skazany na dożywotnie roboty, jednak już w 1937 roku wyszedł na wolność. Po wyemigrowaniu z Polski żył w Jugosławii oraz Stanach Zjednoczonych, gdzie zmarł w 1987 roku nie doczekawszy wolnej od komunizmu Rosji.
Choć od upadku komunistycznego totalitaryzmu minęły dekady, Rosja jest mocno zapóźniona w procesach dekomunizacyjnych. Nie sprzyjają temu społeczne nastroje nostalgii za dawną, sowiecką potęgą, gdy ojczyzny Rosjan bał się cały świat. Władza wywodząca się z resortów siłowych ZSRR również nie dąży do rozprawy z krwawym dziedzictwem. Przed Cerkwią więc bardzo długa droga, by przekonać wiernych o konieczności pełnego odejścia od symboliki i nazewnictwa rodem z komunizmu.
Źródło: ag.mos.ru / pravmir.ru
MWł