Według organizatorów niemal pół miliona Izraelczyków wzięło w niedzielę udział w proteście w Tel Awiwie – a nawet milion w całym kraju – domagając się od rządu zawarcia porozumienia z Hamasem i uwolnienia zakładników przetrzymywanych w Strefie Gazy. Policja zatrzymała co najmniej 38 osób.
Zorganizowane przez rodziny zakładników całodniowe demonstracje i strajki odbyły się w kilkudziesięciu miejscach w całym Izraelu i zdaniem Forum Rodzin Zakładników mogły zgromadzić około miliona osób.
Pod siedzibą rządzącej partii Likud premiera Benjamina Netanjahu, gdzie demonstranci rozpalili ognisko, doszło do starć z funkcjonariuszami policji. Pod Jerozolimą policja użyła armatek wodnych, by rozproszyć protestujących, którzy siedzieli na ziemi w tunelu wzdłuż szosy prowadzącej do stolicy.
Wesprzyj nas już teraz!
– Ten koszmar musi się skończyć. Jesteśmy tu, bo chcemy uwolnienia zakładników, chcemy końca wojny i końca rządów Netanjahu, który kontynuując tę okrutną wojnę dzieli naród – powiedział PAP Awi spotkany wieczorem w pobliżu jerozolimskiej rezydencji premiera.
Demonstracje odbyły się w kontekście kontrowersji związanych z planami rządu na temat rozszerzenia ofensywy wojskowej w Strefie Gazy, m.in. na miasto Gaza, co wymagałoby powołania tysięcy rezerwistów. Wielu protestujących obawia się, że zagrozi to życiu pozostających w niewoli zakładników. Z 50 osób nadal przetrzymywanych przez Hamas, według izraelskich danych żyje nie więcej niż 20.
– Jedyne, co przynosi nam teraz ta wojna, to śmierć kolejnych żołnierzy. Hamas wykorzystuje cierpienie cywilów w Strefie Gazy, a świat odwraca się od Izraela. Jak Netanjahu może liczyć, że nowa ofensywa cokolwiek zmieni? Wojna będzie się toczyła w nieskończoność, a zakładnicy zginą w walkach lub Hamas ich zagłodzi – dodała Noa.
30-letnia księgowa powiedziała PAP, że bierze udział w strajku, bo liczy, że doprowadzi to do jeszcze większej mobilizacji izraelskiego społeczeństwa. – Będziemy kontynuowali te protesty aż do skutku – zadeklarowała kobieta. Na wiecu przemówili m.in. ojcowie porwanych: Ofir Braslawski i Jehuda Kohen, którzy zarzucili Netanjahu i jego gabinetowi, że świadomie porzucili ich synów dla celów politycznych. – Mój syn, Nimrod, cierpi teraz, żeby rząd mógł budować osiedla w Gazie (po zajęciu terytorium przez Izrael – PAP). Nie pozwolę, by został złożony na tym ołtarzu – zapowiedział Kohen.
Sondaże wielokrotnie pokazywały, że zdecydowana większość Izraelczyków popiera porozumienie o zawieszeniu broni, które w zamian za zakończenie wojny miałoby skutkować uwolnieniem wszystkich zakładników. Kiedy Izrael po raz ostatni zgodził się na zawieszenie broni, które w styczniu doprowadziło do uwolnienia części zakładników, skrajnie prowojenni członkowie gabinetu Netanjahu zagrozili obaleniem rządu.
Tymczasem izraelskie media informują o możliwej zmianie stanowiska przez premiera. Choć Netanjahu publicznie wyklucza zawarcie porozumienia, które nie przewiduje jednoczesnego uwolnienia wszystkich zakładników, źródła bliskie negocjacjom – cytowane przez kanały 12. i 13. izraelskiej telewizji – twierdzą, że rozważa on częściowy układ. W grę wchodzi m.in. zawieszenie broni na 60 dni i uwolnienie części zakładników, w tym zmarłych.
Na tło wydarzeń w Izraelu nakłada się katastrofalna sytuacja humanitarna w Strefie Gazy. Według tamtejszego ministerstwa zdrowia, od początku wojny zginęło niemal 62 tys. Palestyńczyków. W niedzielę zmarło kolejnych 29 osób, w tym siedem z powodu niedożywienia. Wciąż trwa blokada dostaw, mimo częściowego wznowienia pomocy.
Źródło: PAP / Jerzy Adamiak, Jerozolima
Izrael: fala przemocy żydowskich osadników w chrześcijańskiej wiosce. Podpalenia i terror