Reakcja na okrucieństwo licznych potępień heretyków w dawnych wiekach wywołała narastającą antypatię wobec samej zasady potępiania herezji. Jak zazwyczaj bywa w przypadkach prostych – bardziej zatem uczuciowych niż racjonalnych – reakcji, brakuje tu rozróżnienia między nadużyciem a tym, co jest przedmiotem nadużycia. Ktoś, kto wiele razy doznał zawodu, łatwo może popaść w mizantropię. Podobnie wśród katolików, jako reakcja na dawniejsze okrucieństwo, zyskuje popularność fałszywy irenizm.
Ludzie ci wydają się niezdolni do zrozumienia tego, że klątwa, jaką nieomylny Kościół ogłasza przeciwko wszelkim herezjom, jest istotą jego misji i że ponadto w żadnym sensie nie sprzeciwia się ona miłosierdziu. Co więcej, jest ona w zasadniczy sposób związana z miłosierdziem.
Omówiliśmy już wypaczenie polegające na tym, że zasadnicza wyłączność prawdy jest przyjmowana jako pogwałcenie wolności. Tu mamy na uwadze inny aspekt tej wyłączności: obronę prawdy przed atakiem. Jednak nawet niektórzy spośród tych katolików, którzy przeżywają wyłączność prawdy jako coś wyzwalającego i którzy nie odczuwają skłonności do buntu przeciwko niej w imię własnej, rzekomo zagrożonej wolności, uważają walkę z błędem za przejaw braku miłosierdzia. Klątwa ze strony świętego Kościoła wydaje się im czymś bezlitosnym i nieludzkim. Zapomnieli oni wspaniałe powiedzenie św. Augustyna: Zwalczaj błąd, kochaj błądzącego. Nie chcą przyjąć myśli, że uśmiercanie błędu nie daje się oddzielić od miłości do tego, kto błądzi. Ich fałszywy irenizm nie pozwala im dostrzec wspaniałego charakteru klątwy, gdy wypowiada ją nieomylny Kościół.
Wesprzyj nas już teraz!
Ochrona niezmiennego Boskiego objawienia koniecznie wymaga potępienia wszelkich herezji. Jak przepowiedział Chrystus i apostołowie, heretycy nie przestaną ponawiać prób wtargnięcia do Kościoła. Co stałoby się z chrześcijańskim objawieniem, gdyby Kościół nie potępił arianizmu, pelagianizmu, nestorianizmu i doktryny albigensów? Co stałoby się, gdyby tolerowano te herezje? Co przywiodło kardynała Newmana do Kościoła – choć przyszedł on doń z ciężkim sercem z powodu drogich sobie przyjaciół-anglikanów – jeśli nie intuicja, że Kościół zawsze bronił prawdy przed wszelką herezją i że doktryna Kościoła pozostaje nieskalana i wspaniale niezmienna, mimo że rozwija się ku coraz większej wyraźności?
Klątwa przeciwko wszelkim błędom, które są zasadniczo niezgodne z Chrystusowym objawieniem, jest nie tylko świętą misją, wyrazem wierności Mu, lecz również uczynkiem miłości Kościoła. Imperatywne wezwanie do odrzucenia błędu wypływa ze świętej miłości do wszystkich członków Mistycznego Ciała Chrystusa, których Kościół ma obowiązek chronić przed trucizną błędu, a zatem przed odłączeniem od Jezusa. Powoduje się on również miłością do wszystkich, którzy nadal są poza jego owczarnią i którym ma on obowiązek nieść światło Chrystusa. Klątwy są prawdziwym sprawdzianem, czy ktoś poddaje się kierownictwu Ducha Świętego. Są one również wyrazem miłującej opieki Kościoła nad wiernymi i jego miłosiernego wysiłku wyzwalania i przyciągania do Chrystusa tych, którzy są we władzy błędu. […]
Dietrich von Hildebrand, Koń trojański w mieście Boga, Fronda, Warszawa 2000, s.134-135.