Minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki stanął w obronie Biura Ochrony Rządu. W odpowiedzi na zarzuty prokuratury Cichocki wysłał specjalne pismo, w którym stwierdził, że dowódca BOR nie jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską.
W prowadzonym przez prokuraturę śledztwie dotyczącym przyczyn katastrofy smoleńskiej badany był wątek zabezpieczenia wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego i towarzyszących mu wysokich przedstawicieli polskiego państwa przez BOR. Prokuratura postawiła zarzuty gen. Pawłowi Bielawnemu, ówczesnemu wiceszefowi BOR. Prowadzący śledztwo uznał, że nie dopełnił obowiązku sprawdzenia lotniska i nie wysłał na płytę funkcjonariuszy.
Wesprzyj nas już teraz!
Prokuratura przesłała 38-stronicowe pismo w którym wylicza zaniedbania szefostwa BOR przy zabezpieczaniu wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. W piśmie tym gen. Mariusz Janicki oskarżany jest o niewypełnienie obowiązku ochrony prezydenta. Pojawiają się też zarzuty związane ze statusem wizyty. Zdaniem śledczych powinna na otrzymać status „operacji ochronnej”.
Minister Cichocki na dwóch stronach odpiera zarzuty prokuratury. „Brak jest dowodów wskazujących, że szef BOR w swoich działaniach co najmniej godził się na wyrządzenie szkody w interesie publicznym bądź prywatnym. Nie działał w celu spowodowania katastrofy ani nie przewidywał i nie mógł przewidzieć takiego skutku” – napisał minister Cichocki.
Szef resortu zaznaczył również, że żadna wizyta prezydenta Polski w latach 2006 – 2010 nie miała statusu „operacji ochronnej”, wyłączając wizyty w krajach ogarniętych wojną jak Irak czy Afganistan.
Zdaniem Cichockiego przy każdej wizycie prezydenckiej, od czasów pierwszego prezydenta RP Lecha Wałęsy, za lotnisko odpowiadała strona przyjmująca wizytę. BOR zabezpieczał jedynie ochronę delegacji. A ta, zdaniem szefa resortu spraw wewnętrznych była zapewniona.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
ged