Za sprawą tzw. ministra ds. równości powraca temat wieku emerytalnego. Katarzyna Kotula oceniła bowiem, że nierówny wiek przejścia na emeryturę kobiet i mężczyzn jest formą dyskryminacji. Należy się zatem spodziewać ruchów idących w kierunku równania pułapów wiekowych. Tu zasadne wydaje się pytanie: w którą stronę? Szczególnie, że już sygnalizowane są kwestie demograficzne…
W rozmowie z RMF FM Katarzyna Kotula uznała, że obecny model, w którym zróżnicowany jest wiek przejścia na emeryturę kobiet i mężczyzn, jest formą dyskryminacji, zatem działania Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej powinny dążyć do przebudowy systemu emerytalnego.
Jak mówiła, aktualnie ani rząd, ani „Koalicja 15 października” nie planują zmian tym zakresie, ale zapewne temat powróci za kilka lat i „będzie się trzeba zastanowić w obliczu zmian demograficznych, jak należałoby tę kwestię rozwiązać i w którą stronę należałoby równać wiek emerytalny”. Tzw. minister ds. równości zasugerowała, że problem nierównego wieku emerytalnego może stać się znów aktualny w kontekście przyszłych zmian demograficznych.
Wesprzyj nas już teraz!
Obecnie prawo do emerytury uzyskuje się po osiągnięciu określonego wieku – 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
Zapowiedzi minister – osadzone w kontekście demograficznym – pozwalają sądzić, że wspomniane równanie wieku emerytalnego zostanie zaprojektowane w górę, zaś doświadczenia z czasu pierwszych rządów Donalda Tuska, pokazują, że tu granica 67 lat dla wszystkich jest całkiem realnym rozwiązaniem. Warto też pamiętać, że decyzje te zapadały już dekadę temu, zaś procesy demograficzne nie zostały odwrócone – Polacy się starzeją, a dzietność maleje. Równocześnie słyszymy o tym, że Polacy są w lepszej formie i pracują dłużej. Czy może to oznaczać jeszcze wyższą granicę wieku emerytalnego? Tego minister nie ujawniła.
Źródło: polsatnews.pl
MA