„Wierzę, że nie będzie dużych podwyżek” – przekonuje minister klimatu Paulina Hennig-Kloska, komentując zbliżające się uwolnienie cen prądu. Sposobu na złagodzenie skutków kryzysu energetycznego, polityk Polski 2050 upatruje w dopłatach dla najuboższych.
Pytana, czy kwestia uwolnienia cen w drugiej połowie roku jest przesądzona, nie odpowiedziała wprost. – Pracujemy. Chodzi nam o to, by dostarczyć ludziom jak najbardziej przystępne ceny dla przeciętnego obywatela i zjadliwe dla gospodarki” – mówiła na antenie RMF FM.
Henning-Kloska zdecydowanie odrzuciła zapowiedzi podwyżek sięgających nawet 200 procent. – Nie, takich podwyżek nie ma. Bazujemy na cenach z 2021 roku – wyjaśniła. Jak przekonywała, Polacy odczują łagodniej skutki podwyżek cen energii dzięki… inflacji.
Wesprzyj nas już teraz!
– W międzyczasie pensje i ceny poszły w górę o jakieś 30-40 proc., bo przecież mieliśmy dość wysoką inflację, więc punkt wyjścia jest dość niski. Natomiast naszym celem jest dalsza strukturalna poprawa cen na rynku energii. Taryfy na rynku spadły o jakieś 30 proc. – wyjaśniała Paulina Hennig-Kloska.
Minister była pytana o kwestię skutków wzrostu cen energii dla najuboższych. Zapowiedziała projekt „porządnej ustawy, która ma przeciwdziałać ubóstwu energetycznemu i dać dodatki osobom najuboższym, bądź tym mniej zarabiającym”.
– Na pewno będzie obowiązywało kryterium dochodowe. Wsparcie dla osób uboższych będzie większe. My mamy ubóstwo energetyczne dwa razy większe niż w Europie Zachodniej – podkreśliła. Hennig-Kloska dodała, że utrzymywanie zamrożonych cen kosztuje budżet około 15 mld zł w pierwszej połowie roku.
Mechanizmy urzędowej regulacji cen energii są w Polsce wprowadzane od 2019 r. Wtedy rząd Zjednoczonej Prawicy postanowił zamrozić ceny z powodu wzrostu kosztów uprawnień do emisji CO2. Eksperci już wtedy byli zdania, że po okresie regulowanych przez państwo cen, rachunki za energię mogą znacznie wzrosnąć.
Źródło: rmf24.pl / własne PCh24.pl
PR
Przed nami ogromne podwyżki cen prądu. Najbardziej odczują je małe gospodarstwa