Pani Minister Barbara Nowacka reprezentuje etatystyczny bolszewizm bigoteryjnej władzy powierzającej edukację zajadłym ignorantom, którym brakuje rozeznania w podstawowych pojęciach filozofii, antropologii i nauki społecznej…
„Ministra” edukacji dała popis faszystowskiego wręcz rozumienia zadań szkoły, sugerując, że „to szkoła służy edukacji”, a „edukacji nie ma służyć dom”.
Otóż, pani Minister, jest dokładnie odwrotnie.
Wesprzyj nas już teraz!
W stalinowskiej Rosji, faszystowskich Włoszech czy hitlerowskich Niemczech szkoła odpowiadała za kształtowanie uczniów, którzy byli postrzegani jako własność państwa, a szczytem ich formacji miało być uwielbienie dla wodza Rewolucji, duce albo führera. Służył temu scentralizowany i zideologizowany system edukacji.
Taki układ, jak widać, jest bliski barbarzyńcom rządzącym obecnie w Warszawie. No bo jak to? Dom – to znaczy rodzice – miałby odpowiadać za to, jak będzie myślał obywatel? Niepodobna, by tak było, towarzyszko Nowacka!
Tymczasem w normalnym państwie tak właśnie jest. Wszelka władza pochodzi od Boga, ale w porządku stworzenia zaczyna się ona od władzy rodzicielskiej. Władza rodzicielska nie przestaje istnieć wraz z rozwojem struktur państwowych ani nie ceduje swoich kompetencji na władzę polityczną w kwestiach dotyczących szczegółowego ustroju życia społecznego. Dlatego państwowa szkoła z narzuconą odgórnie „podstawą programową” sama w sobie jest patologią, służącą masowej „produkcji” posłusznych władzy lemingów, a nie kształtowaniu wolnych i samodzielnych obywateli.
Co więcej, edukacja rozpoczyna się właśnie w domu i to dom za nią odpowiada. Dlatego obecny system edukacji jest sprzeczny z porządkiem naturalnym, a poza tym nie odpowiada etapowi rozwoju, na jakim jest dziecko w wieku 6-7 lat.
Około 7 roku życia dziecko dochodzi do używania rozumu (tak, pani Minister, rozum jest jedną z trzech władz duszy, których kształtowanie rozpoczyna się również w znienawidzonym przez panią domu!). To podstawowy fakt z dziedziny antropologii, co nie oznacza bynajmniej, że przed tym momentem nie trwa już szeroko rozumiana edukacja.
To właśnie w domu dziecko (i to przed 2 rokiem życia) zaczyna zdobywać zręby charakteru i kształtować cnoty, takie jak posłuszeństwo, pokora czy cierpliwość. W domu (około 3-4 roku życia) dziecko zaczyna interesować się światem i średnio 100 razy dziennie zadawać rodzicom pytanie: Czemu?
W domu rozpoczyna się też formacja religijna i etyczna. W domu dziecko uczy się modlitwy, rozeznawania sumienia, odróżniania dobra od zła, ponoszenia konsekwencji, przepraszania itd.
Gdy natomiast mówimy o edukacji w znaczeniu bardziej ścisłym, a więc o zdobywaniu wiedzy i rozwijaniu intelektu, to również dom odpowiada za ten proces. Trudno bowiem mówić o kształtowaniu rozumu, jeżeli nie dostarczy się temuż rozumowi zasad, wedle których ma się on kształtować. A za dostarczenie zasad odpowiadają tylko i wyłącznie rodzice i nikt poza rodzicami nie posiada prawa jakiejkolwiek ingerencji w ten proces.
Jak wcześnie w dziecku budzi się otwartość umysłu nawet na bardziej wzniosłe kwestie teologiczne i filozoficzne, można łatwo zaobserwować, gdy zdecydujemy się na przygotowanie dziecka do wczesnej Komunii Świętej. W przypadku mojego najstarszego syna proces ten rozpoczął się formalnie w 6 roku życia. Samo przygotowanie do spowiedzi stało się dla nas wspaniałą okazją do pogłębienia rozumienia pojęć etycznych i de facto do prowadzenia regularnych rozmów z dziedziny teologii moralnej. Zresztą już w wieku 4 lat syn zadawał mi pytania o naturę Boga, gdyż po prostu go to ciekawiło.
Obecnie postanowiłem włączyć do edukacji starszych synów (niezależnie od tego, że chodzą do szkoły) podstawy formacji filozoficznej. Zamówiłem nowsze wydanie Żywotów Diogenesa Laertiosa, gdyż jest to – towarzyszko Nowacka – wspaniała lektura dla dzieci w wieku 6 i 8 lat. Lektura, o której nota bene nie usłyszą dzieci w zarządzanych przez panią szkołach…
Czuję radość i satysfakcję, gdy mój syn pyta: Kto to był Arystoteles? Z jeszcze większym ukontentowaniem tłumaczę, skąd wzięło się pojęcie cnoty i co ono oznacza. Jest mi bardzo miło poinformować dzieci, że najwybitniejszy z filozofów, choć był poganinem, to jednak swoim przyrodzonym rozumem zdołał odczytać z natury większość praw, jakimi rządzi się człowiek w swoim życiu osobistym i społecznym.
A dlaczego Diogenes jest doskonałą lekturą dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym? Z prostego powodu. Jest to moment, w którym budzi się w nich ciekawość świata, a jednocześnie rozszerzają się możliwości intelektualne dzięki dojściu do używania rozumu. Jest to wiosna ich intelektu, podobnie jak grecka filozofia była wiosną intelektu ludzkości! Dlatego właśnie umiłowanie mądrości, czyli filozofia, jest – zaraz po nauce katechizmu – pierwszym i najważniejszym przedmiotem, jaki powinien być nauczany w klasach 1-3.
Minister Barbara Nowacka w swojej neobolszewickiej furii próbuje wyrywać władzę nad dziećmi z rąk rodziców, a do tego bredzi na temat „wyrównywania szans”, zachwalając zjawisko równania wszystkich w dół, które tak dobrze znamy ze szkoły publicznej.
Posłuchajmy całego cytatu z jej wypowiedzi: To szkoła służy edukacji, edukacji nie ma służyć dom, bo wtedy nie wyrównujemy szans. Dalej „ministra” dodaje: Szkoła jest od tego, żeby wyrównać szanse każdego.
Mamy tu do czynienia z odwróceniem porządku par excellence. Socjalistyczna władza III Rzeczypospolitej stworzyła w systemie przymusowego szkolnictwa problem równania w dół, po czym ta sama socjalistyczna władza przychodzi i mówi, że równanie w dół to nie problem, ale wręcz… przysługa oddana uczniom, którzy mają dzięki temu „równe szanse”. Paradne! A co z uczniami, którzy cierpią wskutek równania w dół i nie otrzymują możliwości rozwoju dostosowanego do ich potrzeb? Czy ich szanse się nie liczą? Tak występek staje się cnotą…
Podsumowując: wbrew temu, co twierdzi minister edukacji w bolszewickim rządzie warszawskim, to nie szkoła jest pierwszym i najważniejszym środowiskiem edukacji dzieci, lecz dom. Kluczowym zadaniem szkoły w klasach od 1 do 3 powinno być przekazanie uczniom intelektualnej podbudowy dla cnót, które zaczęli kształtować w domu oraz rozszerzenie znajomości podstawowych pojęć na temat człowieka i świata. Jest to czas, w którym dziecko powinno oswoić się z rozumieniem prawa naturalnego i praw, które z niego wynikają, takich jak własność prywatna. Dziecko powinno poznać odpowiedź na pytanie, czym jest władza i jakie są jej kompetencje oraz kiedy władzy należy się, a kiedy nie należy się posłuszeństwo.
Z tak ugruntowanym zestawem pojęć dziecko wkracza w następne etapy edukacji z uporządkowaną sferą poznania i może coraz bardziej samodzielnie oceniać zdobywaną wiedzę. Taki zestaw pojęć sprzyja ostatecznie wychowaniu świadomego i niezależnie myślącego obywatela.
Ale o czym my tu mówimy, skoro właśnie takiego obywatela bolszewicy boją się najbardziej!… A skoro wiemy, że władza nie zapewni naszym dzieciom takiej formacji, to tym bardziej musimy podkreślać, że to dom, a nie szkoła ma służyć edukacji.
Filip Obara
Czytaj więcej o nieuprawnionej ingerencji władzy w system edukacji: