Choć pod względem bezpieczeństwa żywnościowego „Polska nie ma się czego obawiać”, to sytuacja na Ukrainie wyraźnie odbija się na cenach produktów spożywczych. Zdaniem ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, jeżeli działania wojenne się nie zakończą, w drugim półroczu może pojawić się „impuls wzrostu cen”.
O ile kryzys na Ukrainie przekłada się na niedobory zbóż w niektórych częściach świata, to wpływ na polski rynek rolny „nie jest duży, dlatego, że tak naprawdę Polska jest samowystarczalna, jeśli chodzi o produkcję zbóż”.
Jednakowoż, sytuacja za naszą wschodnią granicą „bardzo mocno odbija się to cenowo”.
Wesprzyj nas już teraz!
Decyzja Władimira Putina o podnoszeniu cen gazu wpływa bezpośrednio na wzrost cen nawozów, co z kolei generuje wyższe koszty produkcji rolnej. „Tutaj istotny jest wzrost cen, który jest w całej UE i na świecie. Polska nie jest wyjątkiem” – podkreślił minister.
„Czy uda się opanować to wszystko? Chyba będzie to zależało od wydarzeń w Ukrainie. Jeśli ta wojna się zakończy, to będziemy powoli wracać do normy. Jeśli się nie zakończy, będzie narastać – zbiory będą mniejsze, susza do tego dochodzi, szczególnie w krajach azjatyckich” – powiedział. Jak wskazał, Indie doświadczają ogromnej suszy.
„To w sposób naturalny, każdy niedobór towarów na rynku powoduje wzrost ich cen. Może się okazać, że jeśli te wszystkie czynniki razem nałożą się na siebie, to drugie półrocze może być jeszcze trudniejsze niż obecne. Bo wtedy będziemy mieli owoce konfliktu i suszy w zbiorach tegorocznych żniw. Ja bym tutaj patrzył na to bardzo ostrożnie; nie wykluczał, że może się jeszcze niestety pojawić impuls wzrostu cen” – powiedział szef MRiRW.
PAP
Oprac. PR