Zamrożone przed rokiem projekty sektora odnawialnych źródeł energii z niecierpliwością czekają, kiedy parlament w końcu zapewni warunki prawne do inwestycji. Z pomocą spieszy minister klimatu Barbara Hennig-Kloska, domagając się szybszego procedowania tzw. ustawy wiatrakowej, na mocy której wysokie na 150 m maszty staną już 500 m od naszych okien.
W piśmie kierującym projekt do rozpatrzenia przez Radę Ministrów szefowa resortu klimatu i środowiska „mając na względzie istotę rozwiązań i wagę sprawy” – apeluje o skrócenie postępowania z projektem, m.in. poprzez skrócenie siedmiodniowego terminu między doręczeniem posłom projektu a pierwszym czytaniem.
Przypomnijmy: Paulina Hennig-Kloska pod koniec listopada 2023 r. przedstawiła projekt zakładający budowę wiatraków w odległości zaledwie 300 m od zabudowań (sic). W wyniku storpedowania inicjatywy przez opinię publiczną, prace nad ustawą zamieniły się w wielomiesięczny proces, z wielokrotnie przesuwaną perspektywą przyjęcia przepisów. Regulacja miała być procedowana na początku 2024 r., a potem „jesienią” i „do końca roku”.
Wesprzyj nas już teraz!
Ministerstwo Klimatu nie ma w tej materii łatwego życia. Na szybsze procedowanie ustawy od miesięcy naciska branża wiatrowa. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej straszy swoimi wyliczeniami, sugerując, że kolejne odkładanie projektu wiatrakowego będzie kosztować Polskę 63 mld zł do 2030 r.
Silny lobbing wiatrakowy doprowadza również do kuriozalnej sytuacji, w której w imię rzekomo ekologicznych rozwiązań, wycinać się będzie… całe połacie lasu. Lasy Państwowe poinformowały, że w ramach dekarbonizacji i zwiększenia konkurencyjności zielonego sektora, postawią na swoich terenach aż dwa i pół tysiąca turbin wiatrowych. W Nadleśnictwach Nowa Sól i Sława Śląska powstają trzy „pilotażowe” farmy wiatrowe, gdzie powstanie po 10 turbin, każda o mocy 6-7 MW.
Źródło: własne PCh24.pl / gazetaprawna.pl
PR