22 października 2014

Misja „Homozwiązki”. Telewizja publiczna jako tuba homorewolucji

(fot. frg. spotu "Najbliżsi obcy")

Oswajanie Polaków z homozwiązkami trwa w najlepsze. Ciepły, niemal rodzinny wizerunek osób pozostających w układach jednopłciowych zostanie zaprezentowany na antenach TVP 1, TVP 2, TVP Info, TVP Kultura oraz TVP Historia. Czy już wkrótce nowym logo telewizji publicznej stanie się tęcza?


Promocja homozwiązków, mająca się odbywać na antenie publicznej telewizji związana jest z emisją, w ramach akcji „Najbliżsi obcy”, klipu Kampanii Przeciw Homofobii. TVP wyemituje go prawdopodobnie w godzinach między 6.00 a 18.00. Czy zobaczymy go tuż przed programem „Ziarno”, a  może w trakcie bloku reklamowego w trakcie porannego „Pytanie na śniadanie”? Być może ktoś pokusi się o emisję w okolicach programu „Między niebem a ziemią”, w którym transmitowana jest z Watykanu modlitwa „Anioł Pański”?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Słodko, że aż strach

Co zawiera klip? Otóż słodki jak karmel i ciepły niczym wełniany kocyk obraz osób pozostających w homozwiązku. Naturalnie kobiet, wszak obraz dwóch czule obejmujących się przedstawicieli płci brzydkiej mógłby wywołać zgoła inne od zamierzonych skutków.

 

Narratorem w tym, mistrzowsko – trzeba przyznać – nakręconym spocie, jest kobieta mieszkająca, modląca, kłócąca oraz budząca się obok „obcej osoby”. Oczywiście, jak na homopropagandę przystało, wszystkie te codzienne czynności są wykonywane przez lesbijkę w sposób  dużo bardziej uroczy i elegancki niż przez „wstrętnych heteryków”. Kłótnia? To zmarszczenie noska i lekko ściśnięte brwi. Zdrada? Lekko zalotnie rzucone spojrzenie w kierunku innej dziewczyny… Jak bardzo jest to skontrastowane z obrazem polskiej rodziny obecnym w mediach i filmach. Tam sprzeczka obowiązkowo kończy się mordobiciem, alkohol leje się strumieniami, a większość domowników reprezentuje typ urody raczej „dla konesera”.

 

W finale klipu bohaterki w otoczeniu rodziny i znajomych obchodzą czwartą rocznicę związku, pogoda jest piękna, wszyscy się uśmiechają. Cieniem nad tym przelukrowanym obrazkiem kładzie się fakt, że „w świetle polskiego prawa osoby żyjące w związkach partnerskich są dla siebie zupełnie obce”. Ergo, legalizacja homozwiązku sprawi, że słońce wreszcie wzejdzie nad tą smutną krainą.

 

Komu to służy?

Niesmak wzbudza nazywanie tej propagandy kampanią społeczną. Nazwa ta winna być zarezerwowana dla akcji mających pozytywny wpływ na życie społeczne, a nie będącej promocją partykularnych interesów wąskiej grupy.

Często pojawiającym się wątkiem podejmowanym przez publicznego nadawcę jest wykonywanie przez niego tzw. misji. Co ciekawe „misjonarski” charakter TVP podkreślany jest zazwyczaj, gdy mowa jest o ewentualnym obniżeniu poborów ludzi przemykających się po ulicy Woronicza. Emisja spotu Kampanii Przeciw Homofobii pokazuje dobitnie, że nadawca – utrzymywany z podatków – chce z całą premedytacją zaangażować się w promowanie grzechu. Tak, właśnie grzechu! Mimo usilnych starań niektórych ojców synodalnych akty homoseksualne wciąż pozostają w nauczaniu Kościoła grzechem ciężkim.

 

TVP decyzję o emisji klipu tłumaczy nałożonym przez ustawodawcę obowiązkiem przekazania części czasu antenowego dla organizacji pożytku publicznego. Kampania Przeciw Homofobii – inicjator akcji – jest właśnie tego typu instytucją. Czy jednak znajdujący się na końcu klipu stempel wicemarszałek Sejmu Wandy Nowickiej nie zmienia charakteru spotu, nadając mu wydźwięk polityczny?

 

Fikasz, znikasz!

Do kanonu politycznej poprawności należy prezentowanie osób homoseksualnych jako bardziej urodziwych, zamożniejszych, zaradniejszych czy wrażliwszych niż ich heteroodpowiedniki. Pederaści zazwyczaj obdarzani są przez twórców jeszcze jedną cechą, są mianowicie empatyczni i uczuciowi. Tę przypadłość manifestują nie tylko wobec swoich partnerów ale także względem otaczających ich kobiet. „Gej-najlepszy przyjaciel kobiety” stał się już tak rozpowszechnioną figurą, iż można mówić wręcz o archetypizacji tej postaci tak w literaturze, jak i w filmie. Pojawiający się na ekranie, czy na kartach książki homoseksualista najpewniej obdarzony będzie więc wyżej wymienionymi cechami, w przeciwnym razie twórca może mieć gigantyczne problemy z promocją swego dzieła. Jeśli zdecyduje się wyjść poza politpoprawny krąg, z pewnością ominą go także zasilające konto  strumienie pieniędzy płynące od promotorów „tęczowych” zachowań. Co więcej, środowiskowy ostracyzm, związany z potwierdzanymi przez samych homoseksualistów ich wpływami w środowiskach twórczych i decydenckich sprawią, że niepokornemu artyście wkrótce zaglądnie głód w oczy.

 

Oczywiście należy pamiętać, że nie wszyscy twórcy, którzy w taki sposób obrazują homoseksualistów czynią to z wyrachowania i strachu. O nie! Są wśród nich, a być może stanowią lwią ich część, autentyczni wyznawcy „literkowego” środowiska. Notabene z czasem wzbogacającego się o kolejne „literki”: LGB, T, Q, I … i tak dalej. Wydaje się jednak, iż w rzeczywistości nie ma znaczenia jakiego rodzaju pobudki kierują „tęczowymi tfurcami”, istotne są owoce ich działalności, o których faktycznie warto rozmawiać.

 

Ku świetlanej jutrzence legalizacji

Autorzy kampanii „Najbliżsi obcy” nie ukrywają przyświecającego im celu. Jest nim legalizacja homozwiązków oraz nadanie im uprawnień „małżeńskich”. Ewentualne przyznanie prawa do adopcji dzieci oczywiście nie pojawia się. Jasna sprawa, nie ma tu mowy o przypadku. Po pierwsze, promotorzy wszelkiej maści dewiacji doskonale wiedzą, że polskie społeczeństwo nie zostało jeszcze w wystarczający sposób „urobione” w tym zakresie homopropagandą. Nie bez przyczyny, często słyszaną frazą pojawiająca się w kontekście homopostulatów, jest mniej więcej taka opinia: „ich sprawa, co tam robią w czterech ścianach, ale od dzieci wara”.

 

Drugą przyczyną jest niechęć, jaką zdecydowana większość środowisk homoseksualnych żywi do „rodzinnego stadła”. Parafrazując klasyka „dzieci im się źle komponują”. Wystarczy tylko uważnie oglądnąć klip, by znaleźć tego  potwierdzenie. Trudno bowiem w życiu bohaterek klipu znaleźć miejsce, w którym mogłyby pojawić się dzieci. Czasem głośne, niekiedy brudzące i irytujące, generalnie burzące idealny świat skoncentrowanych na sobie egoistów.

Nie jest to ani pierwsza, ani z pewnością ostatnia próba dokonania rewolucyjnej zmiany w świadomości Polaków. Nie ma co ukrywać, wiele już przyczółków padło pod „pluszową” nawałnicą. Tak bardzo pluszową i tak bardzo przesłodzoną, a przez to przecież tak bardzo niebezpieczną i złowrogą.

 

Łukasz Karpiel



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij