3 maja 2024

Misjonarz z Papui Nowej Gwinei: Kościół rośnie tu tak szybko, jak tutejsze rośliny

(Fot. Pixabay)

Biskupi długo przyglądają się klerykom, zanim położą na nich ręce, czyniąc ich księżmi. Dużo jest powołań, ale jakieś 50 procent seminarzystów odpada. Niektórym wystarczy jakaś mała przeszkoda i odchodzą, inni zostają – z misjonarzem ks. Jarosławem Wiśniewskim, który od 10 lat posługuje w Papui Nowej Gwinei, na temat sytuacji Kościoła katolickiego w tym państwie rozmawia Adam Białous.

Czy księża w Papui są szanowani przez miejscową ludność?

Raczej tak – jednak to zależy od regionu. Tam gdzie katolicy są liczni, tam księża ciszą się wielkim szacunkiem. Przez osiem lat posługiwałem w takim regionie, w którym jest 80 procent katolików. Tam jest wielki szacun dla kapłanów. Od dwóch lat jestem w innym regionie, gdzie sytuacja jest diametralnie różna. Tu dominuje luteranizm, przejęty od niemieckich kolonizatorów. Tutejsi ludzie nie mają szacunku ani do pastorów, ani do księży.   Nie zawsze jest bezpiecznie. Szczególnie w miastach, gdzie grasują tzw. raskule, czyli kryminaliści, zajmujący się grabieżą. Potrafią też zabić.

Wesprzyj nas już teraz!

Od niedawna posługuje w górskim miasteczku, w którym wyjście na dwór po 20.00 jest bardzo niebezpieczne. Raskule potrafią wybić w samochodzie szybę i wszystko z niego wyciągnąć. Dwa razy to widziałem. Szerzy się też handel narkotykami. Są uprawy narkotycznych roślin, co przynosi przestępcom duże zyski, bo tu wszystko bardzo szybko i dobrze rośnie. Gleby i klimat są do tego doskonałe.

Czy szacunek okazywany księżom i ich ciężka praca przekładają się na obowiązek ich utrzymania?

W parafii, gdzie obecnie jestem, tłumaczymy wiernym, że księża to nie pastorzy, którzy mają rodziny i pomoc z bogatych państw. My kapłani katoliccy jesteśmy zdani jedynie na wsparcie parafian. Nawet nasz biskup tu przyjeżdżał i im to wyjaśniał, bo oni mają takie przekonanie, że biały człowiek sobie sam poradzi.

Pierwsi katoliccy misjonarze byli w lepszej sytuacji, gdyż oni mieli plantacje kokosów, kawy – jednej z najlepszych na świecie. Oni rzeczywiście byli samowystarczalni. Ale obecni misjonarze tego nie mają, pochodzą z biedniejszych państw – takich jak Polska czy Indie i państwa Afryki.  

Jak wygląda posługa księży pochodzenia papuaskiego?

Niektórzy księża tutejszego pochodzenia podchodzą do duszpasterstwa bardzo swobodnie. Mają parafie na wsiach, a siedzą w miastach. Całą robotę wykonują za nich katecheci. A oni najwyżej przyjadą raz w tygodniu, w niedzielę na swoją parafię i odprawią Mszę św. i to wszystko. Potem wracają do miast. My tu jesteśmy cały czas. Pierwsi misjonarze dotarli do Papua Nowa Gwinea dopiero w 1905 roku (Misjonarze Najświętszego Serca Pana Jezusa), więc dzieło ewangelizacji jest tu jeszcze młode i dlatego słabo ugruntowane.

Jak wygląda kształcenie księży?

W Papui są dwa seminaria duchowne – w Vanimo i Madang. Na święcenia kapłańskie wszyscy się zjeżdżają do stolicy państwa czyli Port Moresby. Nauka w seminarium trwa 10 lat. Tutaj jest taka norma. Nauka m.in. teologii jest przedłużona. Biskupi długo przyglądają się klerykom, zanim położą na nich ręce, czyniąc ich księżmi. Dużo jest powołań, ale jakieś 50 procent seminarzystów odpada. Niektórym wystarczy jakaś mała przeszkoda i odchodzą, inni zostają.

Czy w Papui Nowej Gwinei istnieje szkolnictwo katolickie?

Jest tu bardzo dużo katolickich szkół. W diecezji, w której posługiwałem wcześniej, mieliśmy 70 szkół podstawowych i 70 przedszkoli. A w Papui jest dwadzieścia diecezji, podobnie nasyconych katolickimi szkołami. W całym kraju jest około tysiąc katolickich szkół różnych poziomów. Jest tu nawet jeden katolicki uniwersytet, mający sześć oddziałów, znajdujący się w północnej części Papui. 30 lat temu założył go ks. Jan Czuba werbista z Polski. To północna część wyspy Nowa Gwinea. Tam pracuje wielu werbistów. Obecni około dwustu.  Jeden z werbistów, ksiądz Zdzisław Mlak, Polak był jednym z organizatorów, jakieś dwadzieścia lat temu, publicznej telewizji w kraju. Chciał założyć katolicką TV, ale zabrakło funduszy. Misjonarze, których dużą część stanowią Polacy, robią tu wiele dobrych rzeczy i za to są szanowani.

Jak słyszę, że w Polsce teraz wyszydza się księży, to się smucę i dziwię. Tutaj, w regionach gdzie przeważają katolicy, ksiądz cieszy się wielkim respektem i szacunkiem. W Papui nie ma czegoś takiego jak antyklerykalizm.

Dziękuję za rozmowę.

Adam Białous

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij