Donald Tusk wraca na poważnie do polskiej polityki i czyni to w swoim starym stylu – z ustami pełnymi frazesów i obietnic. W swoim expose – niejako zapominając o tym na jakich hasłach udało mu się uzyskać odsunąć od władzy Zjednoczoną Prawicę – mówił o punkcie zwrotnym w polskiej polityce, o wzajemnym szacunku wewnątrz i budowaniu państwa prawa oraz silnego na arenie międzynarodowej.
Kiedy nowy premier Polski mówi w expose o poszanowaniu, o zmianie języka i obyczajów w polityce, a równocześnie składa podziękowania tym, którzy przyczynili się do zmiany władzy w Polsce, wymieniając tu Komitet Obrony Demokracji jako przykład odwagi i bezinteresownej miłości do ojczyzny, to trzeba wziąć poprawkę na to, kto i jak owej „miłości” będzie doświadczał.
Tak jednak rodziła się „Koalicja 15 października”. A jej bohaterami, na których budowany jest mit założycielski stają się „zwykły, szary człowiek”, autor 15-punktowego manifestu, który kilka lat temu dokonał samospalenia, czy zamordowany były prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz. Ale Tusk, w swoim przemówieniu nie bał się sięgać też po myśl św. Jana Pawła II, który mówił o tym, że nie ma solidarności bez miłości, a także do Romualda Traugutta wskazującego, że do wolności nie dochodzi się łamaniem prawa, ale jego przestrzeganiem. Premier chce bowiem, wedle deklaracji, budować wspólnotę ze wszystkimi i łagodzić emocje. Chce szanować wszystkich, nawet tych, co swoim zachowaniem tego szacunku zdawać się odmawiać sobie będą…
Wesprzyj nas już teraz!
Tusk potrafi grać emocjami. Sprawnie opowiadał więc o silnej Polsce, która wróci na jej właściwe miejsce w UE i świecie. O Polsce, która będzie decydowała o kształcie UE. Zapewniał, że żadne próby zmian traktatów nie wchodzą w rachubę – „mnie nikt nie ogra w UE” – deklarował. I obiecywał szybkie załatwienie zablokowanych unijnych funduszy.
Premier mówił wiele o bezpieczeństwie. W tym kontekście podkreślił, że rosyjski atak na Ukrainę, to atak na nas wszystkich i będzie orędował na rzecz pełnej mobilizacji świata Zachodu na rzecz pomocy Ukrainie. Perorował jak jest zmęczony politykami mówiącymi o zmęczeniu sytuacją na Ukrainie. Równocześnie wskazywał, że pełne zaangażowanie Polski w tę pomoc musi oznaczać zrozumienie przez Ukrainę naszych interesów – rolników, przedsiębiorców. I taka postawa ma obowiązywać w relacji z każdym sąsiadem.
Okazało też się, że niekontrolowana migracja jednak jest problemem, a takim zagrożeniom, podobnie jak „zmianom klimatu” żadne państwo nie poradzi sobie pojedyncze państwo. Mowa była więc o wzięciu współodpowiedzialności za ochronę granic UE i o szczelnej wschodniej granicy.
A co z konkretami? Jak mówił Tusk, tylko pokazując „100 konkretów”, bo nie chciał Sejm nimi „zanudzać” – będą realizowane, a ów program rządu „pisali przez lata Polacy” i jest on „do bólu konkretny”.
Tusk wskazywał na to co jego ekipa już wykonała, choć nie objęła sterów władzy. To ustawa o in vitro, która już została przyjęta przez Sejm, to pomysł na natychmiastowe rozwiązanie kryzysu na granicy z Ukrainą. Pojawiły się też pewne pomysły gotowe „na już”: kasowy PIT (należność podatkowa dopiero po otrzymaniu środków za wystawioną fakturę), urlop dla przedsiębiorców (odstąpienie od płacenia składki podczas nieaktywności przedsiębiorcy), mniejszy czas kontroli mikroprzedsiębiorców.
Tusk deklarował też, że „nic co było dane nie zostanie zabrane”, wynagrodzenia nauczycieli wzrosną o 30 proc od 1 stycznia, zaś w budżetówka wzbogaci się o 20 proc. Będzie też druga waloryzacja rent, gdy inflacja będzie wynosiła powyżej 5 proc., będzie też „babciowe” w ramach projektu aktywna mama.
Tusk – to trzeba przyznać – jako mówca się sprawdził. A jak będzie w praktyce? Nieco starsi pamiętają – często bolesne – doświadczenia lat rządów ekipy „starego – nowego” premiera. Jak zatem wyglądać będzie w praktyce ów zapowiadany polityczny „spokój” oraz „dobrobyt obywateli i stabilność państwa”? A może będzie tylko „fajnie” – tak przecież jak na „fajnych” kreuje się nowa władza? Czy jednak znów będzie bolało? Wkrótce się przekonamy.
Marcin Austyn