Publicystka pisma „Nowa Konfederacja” zwróciła uwagę na niepocieszający bilans działań międzynarodowej koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Ponad 60 państw pod wodzą USA od dłuższego czasu nie zdecydowało się na rozbicie samozwańczego kalifatu, a ilość odbitych z rąk fanatyków ziem na Bliskim Wschodzie jest zatrważająco niska.
W najnowszym numerze „Nowej Konfederacji” ukazała się obszerna analiza pozorowanych działań, jakie podejmuje międzynarodowa koalicja pod wodzą USA przeciwko Państwu Islamskiemu. Interesy Stanów Zjednoczonych oraz innych państw, w tym Turcji, sprawiają, iż niewielkie liczebnie i korzystające z prymitywnych metod walki ugrupowanie fanatycznych muzułmanów wciąż rośnie w siłę.
Wesprzyj nas już teraz!
Mimo, iż w toku walk życie straciło około 10 tys. dżihadystów, ich liczba stale się równoważy dzięki szeroko zakrojonej, nowoczesnej propagandzie. „Nic dziwnego więc, że bilans walki z Państwem Islamskim jest mizerny: dżihadyści, których Obama nazwał pogardliwie junior varsity team (w nawiązaniu do młodych, niedoświadczonych graczy ekip footballowych i baseballowych) od początku roku stracili tylko ok. 9 proc. zdobytych terytoriów. To prawie nic, biorąc pod uwagę, że mają przeciwko sobie koalicję 60 państw pod wodzą światowego hegemona” – pisze Aleksandra Rybińska.
Publicystka przypomniała o niefortunnych działaniach USA w Iraku, które – wbrew oczekiwaniom – nie przyniosły stabilizacji w tej części Bliskiego Wschodu. Również Turcja – która formalnie należy do koalicji – przez długi czas tolerowała Państwo Islamskie, traktując je jako miecz wymierzony przeciwko Kurdom, a i po przyłączeniu się do państw koalicyjnych prowadzi ona naloty głównie na pozycje kurdyjskie.
Działania Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie nie świadczą o chęci prawdziwego rozbicia IS. „USA przeznaczyły w ubiegłym roku na naloty na pozycje IS tyle samo środków, ile Pentagon wydaje miesięcznie na utrzymanie pokoju w relatywnie spokojnym obecnie Afganistanie” – zwraca uwagę Rybińska.
Autorka analizy podkreśla, iż za tę sytuację odpowiada m.in. polityka liberalnego prezydenta Baracka Obamy, przez którą powstałą na Bliskim Wschodzie pustkę wypełniło IS. Barack Obama, jak zauważa Rybińska, zamiast zdecydowanej ofensywy przeciwko „kalifatowi” oferuje światu kuriozalne pustosłowie, zapewniając, iż Państwo Islamskie nie ma szans na wygraną, „bo stoi za nim tylko ideologia i brutalna przemoc”.
Aleksandra Rybińska sceptycznie odnosi się do perspektywy pokonania IS przez Stany Zjednoczone. „Co więcej, jak na razie nie ma podstaw, by sądzić, że następna amerykańska administracja, jakakolwiek będzie, poradzi sobie z tym problemem lepiej niż obecna. W każdym razie dopóty, dopóki nie porzuci obecnej strategii wycofania i nie zdecyduje się na większe zaangażowanie w regionie” – pisze.
FO