3 lutego 2023

Księże, właściwie można powiedzieć, że żyjemy w klinczu. Z jednej strony Rosja ze swoją bezwzględną brutalnością i bezbożnością, z drugiej Zachód, który uwodzi nas dostatnim życiem, ale zniewala grzechem. Wreszcie: straszliwe obnażenie zła w postaci przede wszystkim wojny, ale też masowych apostazji, z czym nie tak dawno mieliśmy do czynienia w Polsce w czasie czarnych marszy po wprowadzeniu zakazu aborcji eugenicznej. Czy możemy powiedzieć, że szatan intensyfikuje swoje działania?

Na pewno dochodzi już do jakichś przełomów. Każdy, kto ma oczy, musi widzieć, że dzieje się coś bardzo niepokojącego.

Bo czas jest krótki?

Wesprzyj nas już teraz!

Moim zdaniem bardzo krótki i niebawem na pewno dojdzie do czegoś bardzo znaczącego. Atmosfera na świecie robi się coraz bardziej nieznośna, duszna i gęsta. Trudno powiedzieć, co to będzie, ale widzimy przecież coraz więcej manifestacji zła.

Przykładem były chociażby czarne marsze. Powiedzmy wprost: to było demoniczne. Tamci ludzie bluźnili, atakowali księży i kościoły. Na własne oczy oglądaliśmy w relacjach w telewizji czy internecie ujawnienie się demona. To była przerażająca publiczna manifestacja. Ludzie modlący się na różańcach, którzy strzegli świątyń, byli celem nierzadko brutalnej agresji fizycznej ze strony maszerujących. Szatan się wściekł, bo w Polsce zakazano aborcji, z powodu której ginęła w świetle prawa ogromna liczba nienarodzonych dzieci. Danina krwi została zakazana i zaczęło się ostre ujadanie piekła.

Podziwiałem ludzi, którzy bronili świątyń i nie dali się sprowokować. Przecież byli wyzywani i opluwani. Ale wiedzieli, po co tam są. Stawali oko w oko z mrocznymi siłami. I często robili to wbrew wszystkiemu. Przed pewną świątynią w Polsce stali młodzi wierni z różańcami w ręku, by obronić ją przed profanacją. Przyszedł jednak do nich ksiądz i powiedział: słuchajcie, nie chcę tu mieć żadnej rozróby, idźcie do domu. Ten, który miał stanąć obok nich jako ich pasterz, ramię w ramię, po prostu ich stamtąd przeganiał. Wiem, bo opowiadała mi to osoba, która była tego świadkiem, organizowała obronę kościoła. Tamci ludzie mieli łzy w oczach. Ich pasterz kazał im się wycofać, a oni przecież stali i modlili się na różańcach. Cały ten obraz atakowanych świątyń był wstrząsający, ale pomyślałem wtedy, że jest w tym też jakieś dobro dla nas.

Jakie?

Wreszcie zobaczyliśmy, z czym przyjdzie nam się zmierzyć w niedalekiej przyszłości. Zło się fizycznie ukazało, nastąpiła widzialna manifestacja. Otwarta konfrontacja ze złem była tylko kwestią czasu. I stało się. Dzięki tamtym manifestacjom szatan ujawnił swoje prawdziwe oblicze oraz ukazał ludzi, których obecnie wykorzystuje do swoich celów. To są młodzi i zbuntowani ludzie, w większości ekskatolicy, których diabeł najbardziej „ceni”. Tam już nie było pięknych masek, gry pozorów ani ukrywania grzechu pod postacią tak zwanego dobrego życia. Zobaczyliśmy wreszcie, do czego doprowadziliśmy naszą fałszywą tolerancją dla zła, na co pozwoliliśmy szatanowi w życiu publicznym. Być może dla niektórych była to szansa na otwarcie oczu i nawrócenie, zmianę swojego często naiwnego spojrzenia na świat.

O czym dokładnie ksiądz mówi?

O grzechu, który przedstawiany jest dzisiaj jako atrakcja czy świetna życiowa przygoda. Nigdy w historii świata nie było tak jawnego bluźnierstwa, wzmacnianego zresztą częściowo przez ludzi Kościoła otwartym poparciem lub przerażającym w skutkach milczeniem. Dzisiaj ludzie dążą do zbudowania sobie raju na ziemi. Chodzi o to, żeby było łatwo, szybko i przyjemnie. Grzech przestał być problemem, stał się rodzajem modnej przyjemności, z której powinniśmy prędko korzystać, bo przecież życie jest krótkie. Nie uświadamiamy sobie, z czym lub z kim tak naprawdę mamy do czynienia.

Tymczasem jeden grzech napędza drugi, często gorszy i poważniejszy, i jeżeli nie zorientujemy się na czas, możemy otworzyć się na zło, które nie pominie żadnej okazji, aby człowieka usidlić. Trochę to przypomina chodzenie po bagnie. Każdy następny krok jest trudniejszy, aż przestajemy iść do przodu, brakuje nam sił i zaczynamy tonąć – powoli, ale skutecznie. Chrześcijaństwo stawia nam więc konkretne wymagania, a dzisiaj człowiek nie chce od siebie wymagać. Dąży do tego, by było mu łatwiej iść przez życie. Oczywiście łatwiej jest grzeszyć niż pracować nad sobą i walczyć ze swoimi słabościami. Walka duchowa jest wymagająca i trudna, ale konieczna, aby pozostać na właściwej drodze. Spowiedź święta nie jest niczym, po ludzku myśląc, przyjemnym, bo zmusza do konfrontacji z samym sobą, więc po co mam z niej w ogóle korzystać? Wystarczy, że jestem dobrym człowiekiem albo wyspowiadam się do jakiejś chmurki, bez pośrednictwa kapłana. To są tylko nasze drogi, ludzka filozofia, ale nie Boża… To On dał nam życie i to On ustala reguły gry.

Szkoda, że w całym chaosie życia ciągle tego nie rozumiemy. A przecież wiemy, kto jest panem chaosu i komu na tym najbardziej zależy… Bóg mówi: „Stawiam dzisiaj przed tobą drogę życia i drogę śmierci. Do ciebie należy wybór” (por. Pwt 30, 19).

Propagowany jest tak zwany dobroludzizm – skoro jesteś dobrym człowiekiem, na pewno Pan Bóg cię zbawi.

Tak, herezja dobroludzizmu. Słyszę na YouTube od jakiegoś wpływowego duchownego, że jeśli zgrzeszę, to w zasadzie jest to naturalne, bo każdy człowiek ma słabości, a Pan Bóg kocha mnie takiego, jakim jestem. Mało tego, takiego mnie akceptuje.

Pan Bóg mnie kocha, to prawda, ale odrzuca moje grzechy, brzydzi się nimi i chce, żebym nad sobą pracował. Do tego udziela mi odpowiednich łask. Tej świadomości dzisiaj brakuje wśród chrześcijan. Fałszywe pojęcie miłości Bożej, która akceptuje wszystko, nawet nasze najgorsze zło, jest szatańskim kłamstwem. Czas miłosierdzia Bożego dla konkretnego człowieka kończy się wraz z jego śmiercią. Po miłosierdziu Boga przychodzi Jego sprawiedliwość. Jezus powiedział do św. Faustyny: „Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia” (Dzienniczek, nr 83).

Co zrobić z ludźmi, którzy dzisiaj niemal masowo odchodzą od wiary, którzy dali się nabrać na to, że życie powinno być łatwe, bez zobowiązań i żadnych wyrzeczeń?

Bardzo trudne pytanie. Wielu chciałoby znać na nie odpowiedź. Mamy do czynienia z ludźmi, którzy w jakiś sposób poznali Boga, bo gdzieś o Nim słyszeli, wielu przeszło inicjację chrześcijańską, przyjęli sakramenty święte, brali do jakiegoś stopnia udział w katechezie, a nagle zaczęli żyć, jakby Bóg nigdy nie istniał.

Z pewnością są wśród nich i tacy, którzy świadomie odrzucili Boga pod wpływem szalejącej ateizacji życia publicznego. Może Bóg poprzez otwarte manifestacje, tak zwany bunt młodych, pokazał nam, całemu Kościołowi, że musimy dokonać pewnych zmian w naszym podejściu do rzeczywistości, skończyć z udawaniem, że wszystko jest dobrze, a nam, księżom, jeszcze do emerytury starczy na życie. Wiadomość z nieba może być jednak bardziej dramatyczna: Musicie te dusze uratować! Jak nie wy, to kto?! Jak nie teraz, to kiedy? Ci ludzie są kompletnie pogubieni, nie zdają sobie sprawy, po jak cienkim lodzie chodzą. Tu warto przytoczyć kapłański lament serca św. Dominika: „Boże, co będzie z grzesznikami?”. Co się z nimi stanie?!

Co zatem z nimi będzie?

Młodzi ludzie na własne życzenie otwierają się dzisiaj na moce ciemności. Wielu z nich w to nie wierzy, więc szatan ma bardzo ułatwione zadanie. Jeśli nie żyją, jak Bóg przykazał, nie są chronieni poprzez przyjmowanie sakramentów, takich jak spowiedź czy Eucharystia, więc zły duch ma do nich łatwy dostęp. I z perspektywy duchowej ma to katastroficzne konsekwencje.

W młodości żyje się często z dnia na dzień, nie myśli zbyt wiele o tym, co będzie za kilkanaście lat, a szczególnie o konsekwencjach czynów. Jakoś to będzie, przyjdzie czas, przyjdzie rada. Jeśli w młodym wieku zaczniemy się otwierać na zło, szatan prędzej czy później wejdzie w tę przestrzeń. Na początku będzie pięknie, ale to nie potrwa długo. Demon nie ma litości, a tym bardziej lojalności; w końcu omota ofiarę jak pająk owada. W pewnym momencie taki człowiek zorientuje się, że coś jest nie tak, sprawy wymykają się spod kontroli, życie mu się rozpada, z niczym nie potrafi sobie poradzić, robi się coraz gorzej. Winę będzie zrzucał na ślepy los, świat dookoła, rodzinę, a przede wszystkim na Boga, bluźniąc Mu i wzywając nadaremnie Jego święte Imię.

 Młodzi ludzie wchodzą dzisiaj w wyjątkowo potworne bagno grzechu, przede wszystkim w kloakę nieczystości. Zazwyczaj kończy się to większą lub mniejszą osobistą porażką, ludzkimi tragediami, z samobójstwami włącznie. Co musi się dziać w duszy człowieka, że decyduje się na taki desperacki krok? Aż trudno sobie wyobrazić, jak strasznie musi cierpieć, a po jego śmierci – jego bliscy. I kto tu jest zwycięzcą? No właśnie, wielki mistrz drugiego planu – szatan.

Sytuacja z młodymi jest dzisiaj tak trudna, bo wielu z nich nie tyle odrzuca Chrystusa, ile w ogóle Go nie zna i nie chce znać. Rodzice nie dają przykładu życia wiarą, nie prowadzą do kościoła, nie wyjaśniają Biblii i nauki Kościoła. Prawdziwy obraz Chrystusa nie jest też obecny w kulturze popularnej. Jezus nie jest przedstawiany jako jedyny Pan i Władca życia i śmierci, ale pojawia się Jego wykrzywiony, zakłamany obraz jako jednej z wielu ciekawych postaci z minionych wieków. To jest o tyle tragiczne, że nawet w krytycznym momencie, w chwili próby i trudności, gdy ludzie powinni zwrócić się do Boga, młodzi już tego nie robią, bo prawdziwego Boga zwyczajnie nie znają, jest dla nich wielkim nieobecnym. Pozbawiono ich korzeni i trudno nawet mówić do nich o Chrystusie.

Wydaje mi się, że odrzucenie Boga i apostazja są dzisiaj tak bardzo powszechnym zjawiskiem na świecie, że musi dojść do jakiejś interwencji z nieba, aby ludzie się przebudzili. Sami, po ludzku, już nie damy rady. Kościół sam ledwo dyszy, szczególnie w Europie.

Podobna sytuacja była w Guadalupe w XVI wieku. Ówczesnym misjonarzom wydawało się, że miejscowi Indianie się nie nawrócą. Nie można było w żaden sposób ich przekonać, jak bardzo złe są pogańskie kulty, polegające często na składaniu ofiar z żywych ludzi, niejednokrotnie dzieci. Wtedy miejscowy biskup wprost zwrócił się do nieba: „Błagam Cię, Boże, proszę Cię o znak!”. I w odpowiedzi do zupełnie nieznanego człowieka przyszła Matka Boża, która w Meksyku do dzisiaj cieszy się wielką czcią. Tamto wydarzenie zmieniło wszystko, nastąpiły miliony nawróceń z pogaństwa. Myślę, że i dzisiaj musimy się modlić o coś podobnego: o wielki znak z nieba, który sprawi, że ludzie zaczną wracać na drogę wiary w Boga.

Czyli żyjemy w czasach powrotu pogaństwa?

Myślę, że zdecydowanie tak. Wielu ludzi nie ma dzisiaj żadnych podstaw dotyczących życia duchowego, mało jest takich kapłanów, którzy jak dawniej prowadzą misje ludowe, nauczając prosto, ale z serca, całej prawdy objawionej, bez retuszu i poprawek. Największy kryzys w Kościele to brak solidnego nauczania prawd wiary. Dużo ludzi ma wyobrażenie, że w życiu ważna jest nie wiara, ale szacunek i miłość do drugiego człowieka. Nie mówię, że dobroć dla drugiego człowieka, nawet bez wiary, jest zła albo że jeśli ktoś jest niewierzący, to nie może być dobrym człowiekiem, ale dobro czynione bez Boga i bez odniesienia do Niego nie ma wartości nadprzyrodzonej. Krótko mówiąc: jeśli jesteś dobrym człowiekiem, ale świadomie odrzucasz Boga, możesz być po prostu uczynny, jednak nie przysłuży się to twojemu zbawieniu.

Świat jest pełen aktywistów i działaczy, lecz często trudno dostrzec, że ich motywacją jest miłość do Boga, a nie miłość własna czy osobista satysfakcja. Miłość do Boga i do ludzi musi działać jednocześnie. Dzisiaj wielu odrzuca tę prawdę, uznając, że życie bez Boga jest czymś ciekawszym, nawet lepszym, bo religia to kłamliwe zwiedzenie, syndrom ludzkiej słabości, a zakazy i nakazy ograniczają ludzką wolność.

Jednocześnie ci sami ludzie często stawiają sobie w domach jakieś posążki czy symbole odwołujące się na przykład do dalekowschodnich kultów, przesądów czy magii, bo tak jak natura, życie duchowe nie znosi pustki. Miejsce Boga szybko zapełnia ktoś inny. Obecnie najpopularniejszym trendem internetu są filmy o tematyce WitchTok, czyli rozmowy czarownic, wiedźm koncentrujące się na zaklęciach, czarach, miksturach i przepowiedniach. Filmy te zgromadziły już olbrzymią widownię, mają ponad trzydzieści miliardów wyświetleń – tak, to nie pomyłka. Twórczyni Ayla Skinner mówi, że czarodziejstwo i pogaństwo dają każdemu kontrolę; dzięki nim każdy może żyć tak, jak chce; a TikTok umożliwił ludziom z całego świata, niezależnie od wieku, bycie częścią społeczności czarodziejów.

Cykl powieści o przygodach Harrego Pottera już wcześniej rozpropagował ten temat. Otworzył serca młodych na świat magii i czarów i rozpalił wyobraźnię setkom milionów ludzi na świecie. Teraz przystąpiono do budowy świątyni szatana w sercach nie tylko młodych ludzi. To jedno z najgorszych bluźnierstw wobec Boga, grzech przeciw pierwszemu przykazaniu. Bardzo trudno do takich osób dotrzeć, bo one mają już swoją filozofię życia, a przy tym budują swój pogląd na chrześcijaństwo, opierając się na fałszywych przesłankach. Tracimy z nimi wspólny język, bo odrzucając Boga, odrzucają oni Jego miłość i negują to, co nadprzyrodzone.

Do jakiego rodzaju interwencji musiałoby dojść, by ludzie dostrzegli tę nadprzyrodzoność?

Myślę, że w Meksyku też nikt się nie spodziewał objawienia Matki Bożej i towarzyszących temu cudów, choć z pewnością ci, którzy modlili się o interwencję z nieba, wierzyli, że Bóg pośle właśnie Maryję, aby ratować ludzi od potępienia. Dzisiaj słyszymy dużo różnych proroctw o znakach na niebie, jakie mają się ukazać, o nadchodzących kataklizmach, zbliżającym się małym sądzie, czyli trzech dniach ciemności, czy nawet o samej paruzji. Sądzę, że obecna sytuacja gnijącego duchowo świata wymaga nadzwyczajnej interwencji, ale nie sposób wyobrazić sobie, co by to mogło być na skalę światową.

 

Rozmawiał: Krzysztof Gędłek

Fragment książki „Noc bluźnierstw. W oczekiwaniu na świt” wyd. ESPRIT

 

Ks. Glas o bluźnierstwach i apostazjach! Jak wyrwać ludzi ze szponów demona?

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij